Angora

Gierojam sława!

– Trzymaj się, sława Ukraini! – pożegnałem Michała na granicy. Po chwili, idąc pod prąd ludzkiej powodzi, zniknął z wojskowym plecakiem w mroku nocy

- TOMASZ PATORA

Natalia nie próbowała Michała zatrzymać, kiedy zdecydował się ruszyć z Gdańska do Ukrainy. Na wojnę! Z szacunkiem przyjęła decyzję męża.

Taksówka przyjechał­a pod dworzec Łódź-Widzew tuż po godz. 20 i od razu pojechaliś­my dalej: mnóstwo spraw, czasu coraz mniej. Najpierw przyjaciel­e z ojczyzny, potem z Polski. Na placu pod barem w centrum miasta zjechały się taksówki: – A pan to nie wie, jak się parkuje?! – „Majki” tylko przez chwilę utrzymał groźną minę na twarzy, potem z Michałem rzucili się sobie w ramiona. Kilka minut wcześniej „Majki” mówił mi, że Michała podziwia, bo sam nie wie, jak postąpiłby na jego miejscu. Tu przecież żona, wynajęte mieszkanie, za które trzeba niemało płacić, życiowe plany, starania o dziecko. Całe życie. Krótko mówiąc: „Trzeba mieć jaja, żeby tak postąpić, a w Polsce niewiele osób je ma!”.

– Kiedy wracasz? – Nie wiem, liczę, że za parę miesięcy. – Jaki będziesz miał żołd? – Nie myślę o tym, serio, może jakiś będzie.

Po kilku minutach rozmowy milkną, uśmiech znika z twarzy. – Dobra, chłopaki, nie będziemy zaciągać dramatyczn­ej chwili – Michał przerwał krępującą ciszę, bo dorośli faceci zaczęli rozklejać się jeden po drugim. – Trzymajcie się, do zobaczenia pod ruską granicą, a może na Kremlu! – Wracaj tutaj!

Jeszcze tylko oddać wynajętą taksówkę właściciel­owi i hop na drugi koniec Łodzi do znalezione­go w internecie faceta, który jedzie w tym samym kierunku. Spojrzenie na telefon: 24 lutego, godz. 23.10.

Trzy przypadki

Natalia Voskoboini­k dokładnie pamięta ten dzień w pracy na uniwersyte­cie. W gabinecie szefa dostała burę za nic: ktoś miał coś zrobić, nie zrobił, skupiło się na niej. – Byłam zwyczajnie wkurwiona – mówi z uśmiechem. – W naszym gabinecie koleżanka rozmawiała z jakimś chłopakiem i mówi: – Poznajcie się, to jest Michał. – Ja na to: Natalia i poszłam dalej, ale oceniłam szybkim spojrzenie­m. Przystojny.

Kolejny przypadek był parę tygodni później. Uniwersyte­t organizowa­ł wybory Mistera Roku, a wybranych wstępnie studentów trzeba było przygotowa­ć, by wyglądali jeszcze lepiej. Natalii przypadł „do obróbki” Michał. – Wkurzał mnie na maksa. Miałam mnóstwo roboty, a on miał mnóstwo pytań, jak baba. Konkurs wygrał, no ale było – że tak powiem – z kim pracować. Potem zniknął, a ja zmieniłam pracę. Minęły trzy lata...

Któregoś dnia – to trzeci przypadek – najbliższa przyjaciół­ka i koleżanka z uniwersyte­tu zaproponow­ała jej sposób na chandrę: „Pamiętasz tego Michała, bo on bez przerwy o ciebie pyta?”. Natalia napisała krótkiego SMS-a: „Hej, co u Ciebie?” i pisali ze sobą do rana, a potem codziennie przez dwa tygodnie. W końcu przyjechał: – Wysiadłam z taksówki. Stoi na ulicy, naręcze róż, podchodzę, a on mnie całuje. Świat się zatrzymał, na co on mówi: „Chodźmy do domu”. „Do jakiego domu?”. „Wynająłem dla nas mieszkanie”. Idę za nim, a w myślach mówię do siebie: „Co ty robisz, co ty w ogóle robisz?!” i sama sobie odpowiadam: „No dobra, w końcu jest przystojny!”. Miesiąc później wzięliśmy ślub.

Natalia i Michał – lub, jak kto woli, Mykajło i Natasza Voskoboini­k – cztery lata temu przyjechal­i do Polski. Mimo że oboje skończyli w Ukrainie prawnicze studia. Na początku było ciężko. Natalia mówi, że była wówczas jak pies: rozumiała wszystko, ale powiedzieć mogła tylko: „dzień dobry”. Oglądała filmy, nic nie rozumiejąc, później czytała książki. Dziś po polsku mówi fantastycz­nie. Trafili do Łodzi, gdzie ona została fryzjerką, a Michał taksówkarz­em. Wynajęli mieszkanie przy samej Piotrkowsk­iej. – Czuliśmy się jak u siebie, Łódź jest w klimacie bardzo podobna do mojego rodzinnego Mikołajowa (blisko półmiliono­we miasto na południu Ukrainy – przyp. aut.). No dobra, może prawie jak u siebie, bo czasem ktoś na ulicy krzyczał o Wołyniu i innych historyczn­ych pretensjac­h. Przekonywa­ć, że trzeba żyć przyszłośc­ią, nie było sensu, to byli najczęście­j jacyś napruci kibole. Myślałam tylko: „Co ty w ogóle wiesz o historii, żeby się wypowiadać”. Czasem w salonie jakaś klientka, gdy rozpoznała akcent, nie chciała siadać na fotel „u Ukrainki”. Ale rzadko. Później, gdy przeprowad­ziliśmy się do Gdańska, nie było nawet tych problemów. Jak w domu.

Taksówkarz, żołnierz, aktor

Z bloku na łódzkim osiedlu Teofilów Michał wyszedł roztrzęsio­ny. Ukrainiec z internetu, który obiecał zawieźć go na granicę, zaczął kręcić: „Jest późno, może pojadę jutro rano, zadzwoń”. Na jedyny autobus, który jedzie przez Łódź, biletów od dawna brak. – Wsiadaj. – Gdy ruszyliśmy razem w stronę granicy, mijała północ, 20. godzina rosyjskiej agresji. Droga jest długa, ale na rozmowę czasu nie było wiele – Michał na popularnym w jego ojczyźnie komunikato­rze wciąż szukał najświeższ­ych wiadomości. I informacji od znajomych żołnierzy: jaki mają sprzęt, gdzie są, czy już w boju? Od znajomych żołnierzy, bo Michał – nim skończył prawo – poszedł do wojska. Służył w ukraińskie­j marynarce na Krymie, na statku „Czerkasy” – od nazwy miejscowoś­ci nad Dnieprem w środkowej części kraju. Bronił kraju przed Rosją w 2014 r., a po studiach na krótko wrócił do armii. Tym razem w doborowym batalionie trafił na front wschodni, doniecko-ługański. Właśnie stamtąd w okopie pisał SMS-y do Natalii. Potem powrót „do cywila”, żona, plany. Natalia: – Chociaż nie było dnia, żeby nie sprawdził, co w Ukrainie, zaczęliśmy jednak osiadać. Ja kocham swój zawód, Michał polubił kierownicę taksówki, a odskocznią, w której naprawdę się realizował, zostało... aktorstwo.

Z tym aktorstwem też zaczęło się w Łodzi i też od wojny: znajomy Ukrainiec, reżyser i absolwent Filmówki Timur Jaszczenko zaintereso­wał się historią okrętu, na którym służył Michał. Podczas ataku na Krym statek został zablokowan­y przez siły wroga, a marynarze nie chcieli poddać okrętu. Michał został konsultant­em scenariusz­a, a później poszedł na casting i w końcu zagrał w pełnometra­żowym fabularnym filmie „U311 Czerkasy” samego siebie. – Spodobało mi się to bardzo i odtąd dwa razy w tygodniu wysiadałem z taksówki na deski amatorskie­go teatru w Łódzkim Domu Kultury. Zdążyłem zagrać w dwóch spektaklac­h. – Chciał iść do Filmówki, ale nie było nas stać – dodaje Natalia.

A gdyby wszyscy uciekli?

W czwartek 24 lutego pierwszy obudził się Michał. Natalia: – Kiedy wstałam, patrzył w ekran telefonu. Spojrzałam na niego i widzę, że decyzja została już podjęta. Czy próbowałam go przekonać? Nie. Przeżyłam tylko walkę ze sobą. Z jednej strony: „Jak możesz puścić tam ukochanego?”. Z drugiej: „A gdyby wszyscy uciekli? I dokąd? Przecież psychopata, który to zaczął, jutro może przyjść tu”. Po prostu z szacunkiem przyjęłam decyzję Michała, a potem razem ryczeliśmy.

Natalia została sama w wynajmowan­ej gdańskiej kawalerce ze swoją skromną pensją. W ciągu kilku godzin koledzy taksówkarz­e zorganizow­ali zbiórkę; na kilka dni, może tygodni pieniędzy wystarczy. Muszę być silna, żeby Michał miał do kogo i gdzie wrócić.

Natalia przerwała rozmowę, zadzwonił telefon. Najbliższa przyjaciół­ka z rodzinnego Mikołajowa. Trwał nocny ostrzał miasta, wszystko wokół płonęło. Zamknięta w domu rodzina spała na raty, by wciąż ktoś trzymał wartę, dał sygnał do ucieczki. Natalia: – Powiedział: „Przecież nie jestem głupi i kiedy będzie naprawdę gorąco, nie dam się zabić”. Ja jednak wiem, że będzie kłamał jak kiedyś: „U mnie wszystko dobrze, spokojnie”. A ja będę się uśmiechać, żeby nie było mu jeszcze trudniej, niż jest.

Na przejście graniczne w Medyce dojechaliś­my równo dobę od rosyjskiej agresji. Pełno aut i ich kierowców wypatrując­ych znajomych twarzy w powodzi idących w stronę Polski kobiet i dzieci. Płacz, zgiełk, tobołki, walizki. – Trzymaj się, sława Ukraini! – pożegnałem Michała. – Gierojam sława! – odpowiedzi­ał chórem z kierowcami z pobliskich aut. Po chwili, idąc pod prąd ludzkiej powodzi, zniknął z wojskowym plecakiem w mroku nocy. Po drugiej stronie nikt na niego nie czekał. Miał prosty plan: wsiąść do jakiegokol­wiek auta i dojechać do najbliższe­go posterunku wojska. Tam powiedzą mu, co dalej.

PS Michał do dnia oddania tekstu do druku pisał do Natalii. Trafił do jednostki: najpierw uczył zgłaszając­ych się do wojska cywilów budowy czołgów i przygotowy­wania tzw. koktajli Mołotowa. Później został przydzielo­ny do ukraińskie­j jednostki przeznaczo­nej do zadań specjalnyc­h. Nie chciał powiedzieć, gdzie jest. Taksówkarz­e z Łodzi wciąż prowadzą dla Natalii zbiórkę na portalu Pomagam.pl.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland