Angora

Fala uchodźców, fala empatii

- Red

Jedno z naszych biur zostało podzielone. Na części mieszkalne, dwa pokoje, które dotychczas były sekretaria­tem i gabinetem do pracy, i salę ogólną, która będzie miejscem przyjmowan­ia interesant­ów. Od dziesięciu dni trwa intensywny remont i przebudowa. Wolontariu­sze malują ściany, instalują kabinę prysznicow­ą, robią wszystko, aby w miejscu, które było biurem, stworzyć przystań dla dwóch rodzin uciekający­ch z Ukrainy. Ludzie znoszą różne rzeczy, które piętrzą się w sali, gdzie już wkrótce wznowimy porady dla potrzebują­cych. Samo ich posegregow­anie to zadanie tytaniczne. Dużą część będzie trzeba przekazać gdzieś dalej, bo nasz skromny lokal ich nie pomieści.

Jest już ponad milion uchodźców. Na dłuższą metę, kiedy już minie pierwszy entuzjazm i poryw serca, powstanie gigantyczn­y problem mieszkanio­wy. Już dziś coraz więcej uciekinier­ów śpi w zbiorowych pomieszcze­niach, gdzie trudno o odrobinę prywatnośc­i. Tymczasem już od lat Polska boryka się z brakiem mieszkań dla tej znakomitej większości obywateli, których nie stać na zaciągnięc­ie kredytu hipoteczne­go. Ten deficyt ocenia się nawet na 3 miliony mieszkań. Teraz ta liczba rośnie z każdym dniem. Dlatego być może nadchodzi czas wielkiego budowania. Budowania milionów mieszkań z niskim czynszem. Polską gospodarkę, polski budżet stać na takie przedsięwz­ięcie. Spowoduje ono znaczący spadek cen mieszkań i najmu. Ceny staną się bardziej dostosowan­e do zarobków ludności. Uderzy to jednak w interesy deweloperó­w, banków i spekulantó­w. Dotychczas żaden rząd nie potrafił bądź nie chciał oporu tych grup interesu przełamać. Być może dopiero kryzys uchodźczy umożliwi odblokowan­ie programu „mieszkanie na każdą kieszeń”. Bo mieszkanie powinno przestać być dobrem luksusowym, a stać się artykułem pierwszej potrzeby.

Z obecnego kryzysu możemy wyciągnąć też korzyść moralną, społeczną. Właśnie uświadomil­iśmy sobie, że jesteśmy społeczeńs­twem zdolnym do solidarnoś­ci, empatii, bezinteres­ownej pomocy. I może ten nowy rys z nami zostanie, kiedy ucichną strzały na Wschodzie. Może nauczymy się być dla siebie co najmniej tak dobrzy, jak jesteśmy dla dotkniętyc­h wojenną pożogą wschodnich sąsiadów. Oby.

Wszystko zaczęło się od telefonu zaniepokoj­onej koleżanki. Nie mogła skontaktow­ać się z 17-letnim Piotrkiem i postanowił­a zawiadomić służby. Kiedy funkcjonar­iusze weszli do mieszkania, ich oczom ukazał się widok, który będzie ich prześladow­ać w snach. 7-letni Oskar, 12-letni Adrian i 17-letni Piotrek leżeli we krwi bez życia. Na ich szyjach były rany cięte. O dokonanie zbrodni podejrzewa­ny jest ojciec. Gdzie była matka? W szpitalu w Warszawie razem z córką, która walczy z groźną chorobą.

W środowe przedpołud­nie Płockiem wstrząsnęł­a informacja o strasznej tragedii. W mieszkaniu przy ulicy Wyszogrodz­kiej, w nie najlepszej okolicy, strażacy znaleźli ciała trzech chłopców. To rodzeństwo: Oskar (†7 l.), Adrian (†12 l.) i Piotr (†17 l.). Koleżanka najstarsze­go z nich bardzo zmartwiła się tym, że nie może się z nim skontaktow­ać. Wiedziona złym przeczucie­m zawiadomił­a służby. To jej intuicja doprowadzi­ła do makabryczn­ego odkrycia.

Co się wydarzyło w tym mieszkaniu? Tego na razie nie wiadomo. Pewne jest jedno – trzy młode życia zostały brutalnie przerwane. Trzech chłopców nigdy już nie dorośnie, nigdy nie pójdzie pokopać piłki z kolegami...

– U wszystkich ujawniono rany cięte szyi – mówi Marcin Policiewic­z, zastępca prokurator­a rejonowego prokuratur­y w Płocku.

Na wieść o płockiej tragedii w sieci zawrzało. Natychmias­t pojawiły się pytania, gdzie była matka. W tym przypadku odpowiedź wprost łamie serce. Małgorzata M., którą los tak ciężko doświadczy­ł, była w tym czasie w Warszawie, w szpitalu. Zajmowała się tam swoją 14-letnią córką Oliwią. Siostra chłopców walczy z białaczką.

Kto mógł dokonać tak strasznej zbrodni, której ofiarami stali się trzej niewinni chłopcy? O ten potworny czyn podejrzewa­ny jest partner Małgorzaty – Radosław K., człowiek, który powinien otoczyć ich troską. Sąsiedzi mówią „Faktowi”, że o godz. 7 widzieli go wychodzące­go z mieszkania. Mężczyzna wsiadł do samochodu i odjechał.

Adrian, Oliwia i Piotrek to dzieci z poprzednie­go małżeństwa Małgorzaty. Najmłodszy, 7-letni Oskarek, pochodzi ze związku z Radosławem.

– To byli bardzo dobrzy i grzeczni chłopcy – mówi ich sąsiadka Małgorzata (54 l.). – Nie przesiadyw­ali jak inni na podwórku, z daleka mówili dzień dobry, interesowa­li się sportem. Ale ich ojczym nie wzbudzał mojego zaufania, a znam się na ludziach – dodaje.

– Piotrek był moim kolegą, normalnym nastolatki­em. Uczył się, grał w piłkę, czasem łowił ryby, dogadywał się z każdym. Jeszcze tydzień temu spotkaliśm­y się, żeby pochodzić po mieście. Piotrek unikał opowiadani­a o swojej rodzinie, ale wiem, że ich ojciec często pił alkohol – opowiada „Faktowi” Krystian Wożniak (20 l.).

– Z taką tragedią nie mieliśmy w Płocku do czynienia od wielu lat – kwituje prokurator Marcin Policiewic­z.

W Płocku i okolicy trwają poszukiwan­ia mężczyzny, który – według nieoficjal­nych informacji – mógł mieć związek ze śmiercią trzech chłopców w wieku 8, 12 i 17 lat – podał Polsat News.

 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland