Na żółto i na niebiesko
Stary, beztroski przebój za sprawą grupy artystów nabrał nowego sensu. I drugorzędny jest fakt, że kolory ukraińskiej flagi „czyta się” w odwrotnej kolejności, czyli jako niebiesko-żółta. Dziś liczy się wsparcie dla braci Ukraińców i pomoc w ich walce przeciwko najeźdźcy.
Piosenka „Chodź, pomaluj mój świat” ma już pół wieku. Ten jeden z najbardziej znanych w Polsce utworów rozrywkowych został w 1972 roku wydany na płycie zespołu Dwa plus Jeden, zatytułowanej – nomen omen – „Nowy wspaniały świat”. Muzykę skomponował lider grupy, nieżyjący już Janusz Kruk, a słowa napisał Marek Dutkiewicz (72 l.), jeden z naszych czołowych tekściarzy. I chociaż w tej piosence ani razu nie pada słowo miłość, to czuje się ją w każdym wersie i w każdym akordzie. To wyznanie uczuć ubrane w opowieść o wiosennym deszczu i szarym niebie, które ktoś – ten jeden, jedyny – maluje we wszystkie kolory tęczy. Grupa polskich artystów nagrała tę piosenkę na nowo: tym razem z zamiarem wsparcia walczących Ukraińców. Cały dochód z odtworzenia jej w serwisach streamingowych będzie przekazany Ukrainie za pośrednictwem Fundacji Ocalenie. Nową wersję starego przeboju nagrali Natalia Kukulska (46 l.), Patrycja Markowska (42 l.), zwycięzca jednej z edycji programu „The Voice of
Poland” Marcin Sójka (35 l.) i Tomasz „Tomson” Lach (38 l.) z zespołu Afromental. „Historia tworzy się na naszych oczach. Czasem jej bieg jest niezrozumiały dla wszystkich, a okoliczności, w których musimy się odnaleźć, są trudne i zaskakujące. Jesteśmy solidarni z Ukrainą – wszyscy jesteśmy dziś Ukraińcami. Kiedy nie potrafimy znaleźć słów, otuchy dodaje nam muzyka” – napisali artyści w informacji prasowej. Plakat – w niebiesko-żółtych barwach – promujący nową wersję piosenki przygotował nasz znakomity plakacista Andrzej Pągowski (68 l.). Całej akcji patronuje wytwórnia płytowa Agora Music. O przekazaniu całego dochodu ze sprzedaży swojego nowego singla na rzecz Ukrainy zdecydowała Margaret (30 l.). Wokalistka namawia innych, by poszli w jej ślady.
Życie towarzyskie w Warszawie znowu zamarło. Najpierw nic się nie działo, bo była pandemia. Kiedy powoli – zmęczeni dwoma latami życia w izolacji – zaczęliśmy znów się spotykać, a w stolicy na nowo ruszyły imprezy, za naszą wschodnią granicą wybuchła wojna. Trudno się beztrosko bawić, kiedy tuż obok nas oszalały dyktator rozpętał piekło. Margaret opowiada, że w dniu, kiedy rozpoczęła się inwazja rosyjskich wojsk na Ukrainę, ona miała zaplanowaną sesję w studiu nagraniowym. Z całą swoją ekipą spotkali się, by nagrać jakiś chwytliwy przebój na lato – taki był plan. Życie napisało swój scenariusz. Nikt nawet nie miał chęci, by grać i śpiewać beztroską piosenkę, gdy na sąsiedni naród leciały pociski. Ginęli ludzie, płonęły ich domy, a w stronę naszej wschodniej granicy ruszyła fala uchodźców. „(...) Wiadomości, które nas zalały tego dnia, sprawiły, że nie byliśmy w stanie emocjonalnie zaangażować się w nic innego niż inwazja na Ukrainie. Wylaliśmy łzy na papier” – opowiada Margaret o tamtych godzinach w studiu. Tak powstała piosenka „Mimo burz”. Nikt za nagranie tego utworu nie wziął nawet złotówki. Zespół Kwiat Jabłoni, który tworzy rodzeństwo Katarzyna Sienkiewicz (29 l.) i Jacek Sienkiewicz, a także wokalistka Paula Roma na wspólnym koncercie zbierali pieniądze na pomoc Ukraińcom. Takich inicjatyw jest więcej.
To wszystko wspaniałe i potrzebne gesty, ale tym, którzy przyjechali do Polski, potrzebna będzie długofalowa, systemowa pomoc. Zorganizowana i dostarczana przez państwo. Pomoc nie tylko materialna, ale też psychologiczna. Niektórzy uchodźcy nawet nie zdają sobie jeszcze sprawy, że będą musieli urządzać tu sobie życie na nowo. Wydaje im się, że za chwilę wrócą do swoich domów na Ukrainie. Tyle że tych domów może już nie być, a odbudowa zniszczonego wojną kraju będzie trwać latami. Uchodźcy są zdezorientowani, przerażeni, nie rozumieją, co się wydarzyło. Polacy otworzyli przed przybyszami ze wschodu swoje serca. Zagraniczni dziennikarze, którzy jadą na polsko-ukraińską granicę, ze zdziwieniem pytają, gdzie są obozy dla uchodźców. Nie mogą uwierzyć, że nie ma ani jednego, bo uchodźcy trafiają do prywatnych domów. Ale żeby mogli jak najszybciej stanąć na nogi, odzyskać jakąkolwiek równowagę, potrzebują normalności. Własnego kąta, pracy, szkoły. Ulubionego kubka, z którego co rano piją kawę.