Stare, starsze i najstarsze
Hymny państw świata(207)
czy niemieckich i hiszpańskich. Budynki zajmują powierzchnię około 35 tys. mkw. na ok. 100 tys. mkw. terenu. Różnie były i są oceniane, ale Wiedeń jest odważnym miastem, jeśli idzie o architekturę; dawno pokazał to, m.in. angażując Otto Wagnera czy dekady później Hundertwassera. Taka podróż po współczesnej historii architektury nie kosztuje, poza biletem metra, w campusie można coś zjeść czy kupić sobie torbę albo parasolkę ze znaczkiem „WU”.
Kłusaki i Libella
Stamtąd można już spacerkiem przemieścić się do mniej znanego, jak mi się zdaje, miejsca w Wiedniu: toru wyścigowego kłusaków, Trabrennen in der Krieau. Wydawało się w ostatnich kilkudziesięciu latach, że ten sport zamiera, że ludzi nie interesuje, jak było na początku, w 1874 r., kiedy pierwsi widzowie uznali go za nudny. Ostatni przełom nastąpił w 2017 roku wraz z wyborem nowego prezesa. Światowa pandemia COVID-19 nie zatrzymała kłusaków, ale z sezonu ok. 250 wyścigów i 25 dni wyścigowych rocznie wypadły cztery, sześć musiało odbyć się przy zamkniętych trybunach i bez widzów. Restrykcyjne zasady obecności widzów pozwoliły na przeprowadzenie wyścigów o ważne nagrody z publicznością, jednak zamknięcia innych torów i zakładów bukmacherskich każą te dwa lata nazwać kryzysowymi, choć wypłaca się tu nagrody w wysokości ponad miliona euro. Ciekawscy mogą podejrzeć treningi koni na maszynach do chodzenia, na padokach, pracę z kłusakami na torze, który ma długość 1000 metrów, i kurs lewostronny dla ośmiu koni jednocześnie. Można też zorganizować tu ślub, urodziny, pouczyć się powożenia czy poczuć adrenalinę jako pasażer w samochodzie startowym, gdy konie rozpędzają się do około 50 km/godz., galopując za samochodem, szukają swoich pozycji w wyścigu i walczą o zwycięstwo na mecie. Można postawić na wybranego kłusaka euro, dwa lub więcej. A na wieczór... koncert w Musikverein lub wizyta w operze, możliwe za bardzo niewielkie pieniądze na miejscach stojących (8 euro) czy takich, z których niemal nie widać sceny, ale słychać śpiewaków (16 euro). Można też wcześniej zamówić sobie bilety na dobre miejsca. Dobrze wieczorem wskoczyć w bardziej odświętne niż spacerowe stroje i oddać się muzycznym przeżyciom. Albo przed godziną 22 wjechać na Libellę, nową platformę widokową w MuseumsQuartier na dachu Muzeum Leopoldów. Uchodzi za „najpiękniejszy taras kulturalny Wiednia”. Wjazd windą jest darmowy. Tym widokiem z Libelle na architekturę miasta aż po wzgórza wokół Wiednia można zakończyć dzień, obowiązkowo z lampką wina z libellowego bufetu.
Potrzeba posiadania hymnu narodowego rozprzestrzeniła się na Starym Kontynencie szybko, a kulminowała w okresie Wiosny Ludów (1848). Ożywiona emocjami narodowowyzwoleńczymi i niepodległościowymi inspirowała w następstwie narody skolonizowane i państwa zależne. Był to fenomen kulturowy zrodzony na skutek ruchów nacjonalistycznych, że w XIX wieku państwa zdecydowały się na jeden spójny zestaw symboli narodowych, a jako pierwsze uczyniły to kraje Europy Środkowej i Ameryki Południowej. Hymn brytyjski czy fiński utrwaliły się w zbiorowej świadomości bez potrzeby przesądzania o tym w kodeksach, bo przesądziła tradycja kulturowa. Hymn stał się spoiwem społeczeństwa, a mimo to w wielu państwach hymnów nie zatwierdzano w drodze ustaw czy zapisów w konstytucji, co stało się normą w przypadku państw, które stały się niepodległe dopiero w wieku XX. Nie było takiej prawnej potrzeby. Hymn Stanów Zjednoczonych przyjęto oficjalnie w 1931 roku, Niemcy zrobiły to w 1922, Rzeczpospolita Polska pięć lat później, zaś Kanada – dopiero w 1980 roku.
Warto pamiętać, że hymny państw, mimo że wyrażają te same uczucia, mogą – a nierzadko muszą – być artykułowane w różnych językach, co oddaje specyfikę historyczną państwa i jego narodów. Hymn Sri Lanki wykonywany jest po syngalesku i tamilsku, bowiem oba te języki są na wyspie urzędowymi. W Belgii hymn państwowy ma trzy wersje językowe: francuską, niderlandzką i niemiecką. Hymn kanadyjski ma wersję angielską, francuską i inuicką, zaś nowozelandzki – angielską i maoryską. Obywatele Republiki Południowej Afryki mogą swój hymn śpiewać w pięciu językach: Xhosa, Zulu, Sesotho, afrikaans i angielskim, zaś Szwajcarzy w czterech – niemieckim, francuskim, włoskim i retoromańskim.
Najstarszym hymnem państwowym świata, a właściwie hymnicznym tekstem funkcjonującym nieprzerwanie, jest hymn japoński – pochodzi z IX wieku. Do najstarszych hymnów europejskich niektóre źródła zachodnie zaliczają polską pieśń kościelną „Bogurodzica”, która spełnia niezbędne dla tego gatunku warunki jako pieśń „oddania i patriotyzmu”, bo wykonywana była, czego dowodzi tradycja, także jako pieśń bojowa polskiego rycerstwa. Drugim najstarszym hymnem europejskim jest holenderska pieśń „Het Wilhelmus” napisana w latach 1568 – 1572. Wówczas nie uzyskała jeszcze oficjalnego statusu, a stało się to dopiero w 1932 roku. Najkrótszym hymnem świata jest niewątpliwie hymn Ugandy, który ma tylko osiem taktów, zaś najdłuższym pozostaje hymn grecki liczący 158 zwrotek.
Hymny, które pisano w XIX wieku, były przeważnie długie i zawierały sześć lub więcej zwrotek. Dziś wykonuje się je tylko w nadzwyczajnych okolicznościach, choć według Marshalla, właśnie w tych zapominanych, niewykonywanych strofach znaleźć można najciekawsze wątki z historii kraju. Autor powołuje się na przykład latynoamerykańskich hymnów o operowym rozmachu i narracyjnych strofach przypominających libretto. A jednak gdy się słyszy pełne wersje latynoskich utworów, czuje się bijące z nich szczęście płynące z faktu uwolnienia od hiszpańskiej okupacji. Gdy je pisano, nie uwzględniano jeszcze rygorów politycznej poprawności, pisze Marshall, więc Hiszpanie nazywani są „krwawymi tyranami” i „nikczemnymi najeźdźcami”, które „pożerają każdego na swej drodze”. Stylistykę łagodzono celowo, by uniknąć politycznych zatargów z Madrytem.
Co sprawia, że hymn łączy społeczeństwo we wspólnotę? Wspólnotę narodów świata? Łacińskie przysłowie mówi: Habent sua fata libelli, czyli „I książki mają swoje losy”. Swoje losy mają też hymny państw... Barwne losy tych ważnych utworów ilustrują kulturowe konteksty, niezbędne, by zrozumieć dzieje i tożsamość danego narodu. Wiele porywających historii wiąże się z twórcami hymnów. Na przykład Claude Joseph Rouget de Lisle, autor „Marsylianki”, poza nią nie stworzył innego godnego pamięci dzieła. Napisał pieśń w 1792 roku ku pokrzepieniu serc, bo utwór miał natchnąć Francuzów do walki z Austriakami. Napisał ją od ręki, by potem przez 44 lata nie stworzyć już niczego poza popularnymi, sprośnymi kupletami, których historia nie ocaliła. Ale i on, i jego „Marsylianka” pozostali już w dziejach powszechnych. Do historii nie weszła natomiast słabiutka, choć wielce patriotyczna śpiewogra „Fidlovačka”, napisana w latach 30. XIX wieku przez dwóch średnio utalentowanych czeskich twórców – Josefa Tyla i Františka Škroupa. Niemniej jedna z pieśni tego dzieła niespodziewanie (głównie dla samych autorów) zyskała nadzwyczajną popularność i przetrwała w kulturze masowej do XX stulecia. W 1918 roku, gdy w wyniku traktatu wersalskiego Czechosłowacja uzyskała niepodległość, pieśń „Kde domu můj” stała się niekwestionowanym, powszechnie uznanym hymnem narodowym nowego państwa. Co ciekawe, większość hymnów państw europejskich nie ma długiego rodowodu literackiego czy muzycznego. Zdecydowana większość wyrosła z żyznego podglebia romantycznego, żyznego estetycznie i ideowo.
Książka do kupienia na www.hymnyświata.pl historię, bowiem stanowi on pozostałość po dawnej drodze, którą transportowano rudę żelaza z kopalń w Dolinie Kościeliskiej do zakładu hutniczego w Kuźnicach. Stąd wywodzi się stara nazwa szlaku – Żelazna Droga. Ale i tak atrakcji po drodze wiele, od początkowej Wielkiej Krokwi, przez wylot Doliny Białego, wodospad Spadowiec i Jaskinę Dziury po Chatę Sabały i Siwą Polanę. Warto u legendarnego Sabały Krzeptowskiego odetchnąć i w starej chałupie z XVIII/XIX wieku pochylić się nad ciekawym zbiorem etnograficznym.
JAN KRZEPTOWSKI-SABAŁA. TATRY ZACHODNIE. Wydawnictwo BEZDROŻA/HELION, Gliwice 2021, s. 366. Cena 54,90 zł.