Putin chciał mieć Ukrainę, a stracił ją na zawsze!
– Ciągle stawiane jest pytanie – dlaczego trwa wojna w Ukrainie?
– Nie powinno jej być. To nie jest wojna o pieniądze ani o to, by ktoś miał większą władzę w swoim kraju. To wojna w ogromnym stopniu jednego pana – prezydenta Rosji, za którym stoi cały reżim. Wywołana frustracją, że kiedyś był jeden Związek Radziecki, potem się rozpadł, a kraj, który decydował o sprawach globalnych, został zepchnięty na granicę Europy. Władimir Putin chce odzyskać to, co jego zdaniem mu ukradziono. – Dlaczego Ukraina? – Są dwa kraje, które Putin postrzega jako „krew z krwi, kość z kości” wielkiego imperium rosyjskiego. To Białoruś i Ukraina. Białoruś została ostatecznie podporządkowana. Gdyby nie wsparcie Putina, ludzie obaliliby tam Aleksandra Łukaszenkę. Za pomoc temu dyktatorowi Białoruś zapłaciła totalną podległością wobec Putina i Rosji. Ukrainę Putin uważa za część swojego imperium, a Ukraińców za część wielkiego narodu rosyjskiego. Pamiętajmy też, że jego ambicje sięgają dalej, chce mieć wpływ na sprawy bezpieczeństwa – a właściwie niebezpieczeństwa – w naszym regionie. – Wojna zaczęła się wiele lat temu. – Dokładnie w 2014 roku aneksją Krymu i stworzeniem tzw. separatystycznych republik. Dzięki rosyjskiej armii, inspiracji i pieniądzom powstały na wschodzie Ukrainy Doniecka i Ługańska Republiki Ludowe. Putin chciał iść dalej, a zatrzymał się być może z powodu sankcji, które po raz pierwszy dotknęły go ze strony Zachodu. Ostatecznie nie był gotowy do pełnej operacji wojskowej, ale przez te lata trwała „przymrożona wojna”. Obecnie wybuchła w pełnej skali. – Dlaczego stała się jednak szokiem dla świata? – Bo to kompletna zmiana świata, w którym żyjemy. Do naszego wyobrażenia wrócił nie jakiś tam separatyzm, a tradycyjna wojna. Uważaliśmy, że w Europie już jej nie będzie, dlatego właśnie szok. Nie oznacza to jednak, że nie spodziewano się jej, bo Amerykanie otwartym tekstem mówili, że Putin szykuje tę wojnę, a Ukraińcy nie wykluczali napaści.
– Putin był rzeczywiście przekonany o szybkim zdobyciu Ukrainy?
– On jest dyktatorem. Informacje, które do niego docierają, są takie, jakie on chce słyszeć, a nie takie, jakie powinny do niego dotrzeć. W związku z tym jego wyobrażenie było zupełnie odrealnione. Według wszelkiego prawdopodobieństwa był przekonany, że rosyjscy żołnierze będą witani, jeśli nie kwiatami, to uległością, i po trzech, czterech dniach zdobędą
Ukrainę. Putin nie zauważył jednak, że przez trzydzieści lat niepodległej Ukrainy, a zwłaszcza przez ostatnie osiem lat wojny, odrębna tożsamość Ukraińców bardzo się umocniła. Był przekonany, że nie poniesie żadnych strat i nie będzie jasnej reakcji Zachodu. Ba, nawet nie dopuszczał myśli, że rozwinie się tak duża nienawiść do Rosji. To zostanie na lata i – paradoksalnie – chciał mieć Ukrainę, a stracił ją na zawsze. – Wojna zjednoczyła Ukraińców. – Były tam przecież ogromne podziały, poprzedni prezydent Petro Poroszenko wrócił kilka miesięcy przed wojną właściwie z zamiarem odsunięcia od władzy Wołodymyra Zełenskiego, a dzisiaj walczą ręka w rękę i deklarują, że wszystko, co było złe między nimi, zostało zapomniane. Niezwykła jest rola Zełenskiego jako przywódcy Ukrainy. Jasne, że gdyby nie było narodu o tożsamościowej odrębności, który chce się bronić, to żaden przywódca by nie pomógł. Jednak gdyby nie było przywódcy, który okazał się bohaterem na te czasy, to nie byłoby takiego oporu. Był różnie ocenianym prezydentem w czasach pokoju, ale w czasie wojny zachwyca, jest kimś niewiarygodnie mocnym. Bije z niego siła, sprawność, determinacja, odwaga, moc, geniusz przekazu zarówno do swego narodu, jak i na zewnątrz. – Stał się prawdziwym mężem stanu? – Bez cienia wątpliwości. Jego etyczna postawa jest godna szacunku, odgrywa wielką rolę w mobilizacji Ukrainy. To bardzo ważne, jeżeli walcząc z wrogiem, ma się prezydenta, którego się ceni.
– Niektórzy politycy z zazdrością patrzą na jego postawę.
– Z największą zazdrością patrzy i zapewne wścieka się Putin. Wzrasta w nim kompleks odczuwalny od wyborów prezydenckich w Ukrainie. Pojawił się młody, charyzmatyczny, lubiany, świeży, otwarty Zełenski, a on – zużyty, niemłody, wymuszający poparcie w swoim społeczeństwie. Absolutne przeciwieństwo. Putin próbował Zełenskiego dezawuować, dyskredytować, ale ten jednak nie uległ, twardo wytrzymał presję ze strony Rosji.
– To nie tylko wojna militarna; trwa nieustanna wojna psychologiczna.
– Element informacyjno-psychologiczny jest kluczowy na wszystkich frontach. Mamy permanentne przesłanie Zełenskiego do Rosjan, że zapędzono ich do bratobójczej wojny i powinni jej zaprzestać. To bardzo mocny przekaz. W Moskwie czyni się oczywiście wszystko, by się nie przebił. Widoczna jest tam propaganda prowojenna, z rosyjską swastyką jaką jest litera Z – „za pobiedu”. Trwa walka o duszę Rosjan, by poparli wojnę, o to, by się nie buntowali i by nie bali się wysyłać mężów i synów na front. W Ukrainie ogromną zaś rolę odgrywa niezłomność ducha. Wyczuwam to nie tylko u Zełenskiego, ale w każdej wypowiedzi samorządowców, merów ukraińskich miast. Oni też stali się mężami stanu – co przemowa, to rośnie serce i dusza się topi. Przytoczę słowa mera Mariupola: „Podniesiemy nasze piękne miasto z ruin, ale nie możemy podnieść z grobów naszych poległych; pozostaną zawsze w naszej pamięci. Nigdy nie zapomnimy też tych, którzy są sprawcami tej zbrodni”. To jest język, którym dzisiaj mówi się do Ukraińców, takie słowa trafiają, pomagają w oporze. Trwa również wojna o nasze europejskie dusze, serca społeczeństw i polityków. Rosja walczy z tym wszystkim dezinformacją, fake newsami, dlatego potrzebna jest czujność. Zdarza się, że totalna manipulacja płynąca z Moskwy kupowana jest, niestety, w części Europy, gdzie nie bardzo lubi się USA, i natychmiast mówi się głośno: nie będziemy uczestniczyć w wojnach imperiów. – Kiedy ta wojna może się skończyć? – To zależy od tego, jak długo Ukraina będzie się bronić, a także kiedy Rosja poczuje, że ma dość, i jest gotowa na kompromisy. Nie wykluczam, że może wydarzyć się coś szybkiego – porozumienie kończące lub poważnie zamrażające działania. Albo będziemy obserwowali długookresowy, pełzający, strasznie wyniszczający konflikt na wykrwawienie. Oby wojna skończyła się jak najszybciej, ale bardzo ważny także dla nas będzie jej końcowy wynik. Jeśli będzie to wojna, w której Ukraińcy zmuszą Rosję do wycofania się z większości swojego terytorium, to my w efekcie czulibyśmy się bardziej bezpieczni, mielibyśmy demokratycznego sąsiada, który szanowałby Polskę i Polaków. To byłaby też agonia ery Putina, a być może nawet schyłek rosyjskiego narodowego imperializmu.
– A co pani zakłada w skrajnie pesymistycznym scenariuszu?
– Żelazną kurtynę na naszej wschodniej granicy. Jeśli Rosjanie wzięliby całą Ukrainę, to od Bałtyku po Bieszczady, tuż przy naszej granicy mielibyśmy rosyjską, agresywną armię i żądanie, by Amerykanie wycofali się z Polski. Putin przedstawił już takie oczekiwania. Rosjanie nie zaprowadzą w Ukrainie dobrobytu, kraj podupadnie, pojawiłoby się dużo więcej uchodźców. Fatalne konsekwencje dla naszego bezpieczeństwa, stabilności, inwestycji, gospodarki – najgorsze, co mogłoby się w wyniku tej wojny zdarzyć.
W mediach pojawia się coraz więcej spekulacji na temat zdrowia psychicznego i fizycznego Władimira Putina. Możemy przeczytać o tym, dlaczego Putin jest spuchnięty, dowiedzieć się, że niechybnie umrze, bo ma raka trzustki. Nie mówiąc już o tym, że znajdziemy wiele informacji, iż Putin choruje na parkinsona. Choć dziwnie to brzmi, to, niestety, są to tylko nasze „pobożne życzenia”. Jaki jest stan zdrowia i na co choruje Putin, wiedzą zapewne tylko jego najbliżsi i strzegą tej tajemnicy.
Władimir Putin zawsze był kreowany przez swoich propagandzistów na człowieka zdrowego, wysportowanego, który stroni od alkoholu i papierosów. Co jakiś czas pojawiały się jego zdjęcia z aktywnego spędzania czasu. Rosyjski dyktator nierzadko pokazywał się na nich bez koszulki, zapewne żeby budzić zachwyt swoją tężyzną fizyczną i ciałem u płci pięknej. O żadnym niedomaganiu ani chorobie nie mogło być mowy.
Spekulacje, a nie diagnoza
Jednak już od kilku lat pojawiały się dywagacje na temat jego zdrowia. Analizując poruszanie się dyktatora, specyficzne trzymanie ręki przy klatce piersiowej, niektórzy specjaliści sugerowali, że cierpi on na chorobę Parkinsona. Kreml oczywiście dementował wszelkie tego typu doniesienia. No i powiedzmy sobie szczerze, brakuje medycznych argumentów, żeby zaprzeczyć temu przekazowi Kremla. Tak samo jeśli chodzi o rzekomą chorobę nowotworową dyktatora. Świat od jakiegoś czasu obiegają plotki o tym, że Putin choruje na raka trzustki. Swoją drogą ten nowotwór nie tak prosto zdiagnozować, szczególnie w początkowej fazie choroby, nawet jeśli lekarz ma całkowity dostęp do pacjenta. Diagnozowanie „przez telewizor” jest tym bardziej bardzo trudne. To jeśli chodzi o zdrowie fizyczne. Jeśli zaś chodzi o zdrowie psychiczne Putina, to od czasu agresji Rosji na Ukrainę specjaliści, obserwując zachowanie Putina, stawiają coraz to nowe rozpoznania choroby psychicznej. Prawda jest jednak taka, że guzik wiemy o jego stanie psychicznym. Władimir Władimirowicz musiałby „usiąść na kozetce” dobrego psychiatry, żeby można było stwierdzić, w jakim jest stanie psychicznym i czy cierpi na chorobę psychiczną. Okrucieństwo wojny, którą prowadzi z narodem ukraińskim, skłania nas do myślenia, że musi być chory, żeby robić takie rzeczy. Tymczasem większość osób chorych psychicznie nie jest agresywna i nie ma morderczych zapędów. Naprawdę nie trzeba być chorym psychicznie, żeby robić tak straszne rzeczy. Wystarczy być zwyczajnie złym.
Nawet lekarze nie kryją emocji
Potwierdza to pytany przez nas dr Michał Sutkowski, specjalista chorób wewnętrznych i medycyny rodzinnej, prezes warszawskiego oddziału Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce. – Patrzymy na Władimira Putina bardziej sercem i własnymi emocjami. Na zimno trudno ocenić jego stan zdrowia. Choć mamy swoje zdanie na ten temat. Oczywiście człowieka, który inicjuje wojnę, tego typu wojnę, oceniamy jako kogoś, kto do końca nie może być zdrowy. Natomiast są to dywagacje niemedyczne, takie ludzkie – zaznacza dr Sutkowski. Dodaje, że od strony medycznej nie da się ocenić zdrowia Putina na podstawie oglądania jego wystąpień i analizowania podjętych decyzji politycznych. Można oczywiście trochę pospekulować, zastanowić się nad stanem emocjonalnym tego człowieka. – Można zauważyć nastrój: czy np. jest depresyjny, czy euforyczny, czy maniakalny, ale to jest wyrywkowa wiedza. Więcej można byłoby się dowiedzieć, gdyby lekarz mógł porozmawiać z Władimirem Putinem. Mógłby wtedy więcej zrozumieć i postawić diagnozę. Generalnie psychiatria opiera się w dużej mierze na wywiadzie, ale też na badaniach dodatkowych, na kontekście społecznym – podkreśla specjalista. Mówi też, że w kwestii oceny stanu psychicznego (nie tylko Władimira Putina) należy wykluczyć pewne choroby, np. ktoś może mieć guza mózgu i z tego powodu zachowywać się agresywnie. – Były takie przykłady w kryminalistyce polskiej. W psychiatrii wyklucza się choroby somatyczne, które dają też objawy zaburzeń psychicznych. Nawet choroby tarczycy mogą dawać takie objawy, choroby nadnerczy, zaburzenia metaboliczne, choroby ośrodkowego układu nerwowego czy choroby demencyjne.
Co do somatycznych chorób, o które podejrzewany jest rosyjski dyktator, to nasz rozmówca mówi wprost, że oglądając wystąpienia i oceniając Putina po wyglądzie, nie możemy potwierdzić ani zaprzeczyć, że Putin choruje na parkinsona. To samo z rakiem trzustki – nie badając pacjenta, nie posiadając jego wyników badań, nie można tego zrobić. – Często słyszę takie spekulacje. Nawet gdybym był lekarzem Putina, nie mógłbym zdradzić, na co choruje Putin, bo zwyczajnie obowiązuje mnie tajemnica lekarska wobec każdego pacjenta. Nie da się powiedzieć, na co choruje, patrząc na niego z boku, można jedynie snuć spekulacje. Generalnie nie możemy postawić diagnozy – mówi dr Sutkowski.
Gra czy jest złem w czystej postaci?
Jedyne, co jego zdaniem możemy, to trochę mówić o stanie psychicznym Putina. Jednak trzeba pamiętać, że jego zachowanie może być grą, manipulacją. Może być to próba odegrania swoistego teatru dla współpracowników. – Jest to oczywiście teatr, teatr polityczny. Tym bardziej że Putin to człowiek, który był uczony powstrzymywania emocji, manipulacji tymi emocjami. Jest w stanie nam zamącić obraz siebie – zwraca uwagę lekarz. Dodaje, że gdyby Putin np. nagle miał żółtą karnację, to możemy podejrzewać, że ma żółtaczkę, a wtedy diagnoza raka trzustki staje się prawdopodobna. Na podstawie twarzy, z wyglądu możemy np. stwierdzić, czy ma zaćmę lub bielmo, ewentualnie jak z jego uzębieniem. Niewiele więcej. – Z drugiej strony trzeba pamiętać, że Putin ma wielu sobowtórów, więc nie wiemy, czyje zdrowie tak naprawdę oceniamy „po wyglądzie”. Tak samo nie wiem, czy wolałbym, żeby Putin był chory psychicznie, czy jednak żeby jego psychika była zdrowa – podsumowuje dr Michał Sutkowski. Nasz rozmówca uważa, że tu mamy starą jak świat walkę dobra ze złem. To zło chcielibyśmy jakoś dookreślić, znaleźć jego przyczynę. Stwierdzić – jest zły, bo ma raka trzustki, albo – jest zły, bo ma zaburzenia psychiczne. Otóż są ludzie źli po prostu, są mordercy po prostu, są mordercy na szczytach władzy, w białych kołnierzykach, zdrowi, a jednak mordercy.
Nie jest młody
Tak już zupełnie po ludzku, nawet bez lekarskiej wiedzy, trzeba powiedzieć jasno – Putin ma 70 lat. Zwyczajnie jest już starszym człowiekiem i pewnie na coś choruje. Niestety, poważne choroby na jego koncie to na razie tylko nasze pobożne życzenia.