TV bez tajemnic
Zaledwie przez kilkanaście dni obowiązywała podpisana przez prezydenta RP wersja ustawy o wsparciu gospodarstw domowych w ponoszeniu kosztów związanych ze zmianą standardu nadawania naziemnej telewizji cyfrowej. W połowie marca rząd zaproponował jej... nowelizację.
Przypomnijmy, że chodzi o świadczenie socjalne, które można będzie przeznaczyć na zakup dekodera DVB-T2/HEVC, bez którego wkrótce odbiór naziemnych kanałów telewizyjnych na starych modelach telewizorów będzie niemożliwy. Wspomniane świadczenie określono na 100 zł, niezależnie od tego, czy przeznaczymy je na zakup dekodera czy nowego telewizora. Eksperci uznali jednak, że w tym drugim przypadku wspomniana kwota jest zbyt niska. Dlatego też rząd postanowił, że osoba decydująca się na zakup nowego telewizora będzie mogła ubiegać się o przyznanie bonu wartości 250 zł, a nie 100 zł jak w przypadku dekodera.
Nad nowelizacją debatować będzie w najbliższych dniach parlament i wtedy dowiemy się, czy zostanie ona zaakceptowana. Dlatego też osoby planujące wymianę telewizora powinny wstrzymać się z tym, bo – być może – będę mogły otrzymać wyższe świadczenie. W nowelizacji znalazły się też przepisy uniemożliwiające przeznaczenie otrzymanego bonu na zakup dekodera sieci kablowej czy telewizji satelitarnej. Wniosek o przyznanie bonu będzie można składać elektronicznie bądź w placówkach Poczty Polskiej SA. Znowelizowana ustawa ma szansę wejść w życie jeszcze w marcu, co jest o tyle istotne, że 28 marca nastąpi przełączenie telewizji naziemnej na nowy standard DVB-T2/HEVC w pierwszych województwach – dolnośląskim i lubuskim. Ich mieszkańcy, mający starsze modele telewizorów, jeśli nie kupią do tego czasu dekodera lub nie wymienią telewizora na nowy, stracą dostęp do naziemnej telewizji cyfrowej.
Wojna w Ukrainie sprawiła, że w ofercie polskich operatorów pojawiły się nowe kanały informacyjne, czego przykładem jest ukraiński Freedom. Ta całodobowa stacja powstała przy wsparciu prezydenta Wołodymyra Zełenskiego dostępna jest obecnie w dekoderach satelitarnych Polsat Box na pozycji 915. Natomiast na pozycji 914 nadaje stacja informacyjna Ukraina 24, którą mogą oglądać również użytkownicy pozostałych usług telewizyjnych Polsat Box – kablowej IPTV, internetowej oraz serwisu Polsat Box Go. Stacja ta włączona została też do oferty innych operatorów, m.in. UPC Polska czy Promax. Z kolei abonenci sieci kablowej TOYA mogą do końca marca – bez dodatkowych opłat, w ramach okna otwartego – oglądać sześć zagranicznych kanałów informacyjnych: Ukraina 24, UATV, BBC World News, CNN i Sky News.
Od jakiegoś czasu od ślubów wolimy w Polsce rozwody. Różnica nie jest na razie bardzo duża, ale dane z minionego roku wskazują jednoznacznie: mniej par powiedziało sobie „tak” niż „nie”. To tak zwani zwyczajni ludzie. Kiedy wziąć pod lupę związki celebryckie, okaże się, że tam nie ma już żadnych świętości.
Celebryci wiążą się ze sobą, pobierają, zdradzają i rozwodzą. Wielu żyje bez ślubu, bo też kto by myślał o żeniaczce, skoro i tak za parę miesięcy potrzebny będzie dobry adwokat. Psycholodzy dość szybko ustalili, że pandemia, która zmusiła nas do życia w zamknięciu przez długie tygodnie, zweryfikowała też nasze relacje rodzinne. Szybko okazało się, kto z kim jest w stanie spędzać bez bólu dwadzieścia cztery godziny na dobę, a kogo sama myśl o takiej atrakcji przyprawia o nieprzyjemne drgawki. Większość par widzi się przecież krótko rano przed wyjściem do pracy i niewiele dłużej wieczorem, po powrocie do domu. W ten sposób, mijając się w drzwiach ewentualnie w drodze do lodówki, ludzie potrafią przeżyć całe małżeńskie życie. Bez szczególnych uniesień, ale i bez zbędnych dramatów. Skacząc w bok, gdy nadarzy się okazja, ale broń Boże nie burząc przy okazji tej małżeńskiej małej stabilizacji. A jednak strach przed nieznanym, który wyhodowaliśmy sobie niemal wszyscy w czasie pandemii, sprawił, że zaczęliśmy podejmować takie decyzje, na które wcześniej nie mieliśmy odwagi. Niepewni jutra zaczęliśmy myśleć o dzisiaj, nie oglądać się z sentymentem na wczoraj. Zamiast wspominać, jak to cudownie było nam kiedyś razem, zaczęliśmy w panice szukać kogoś, przy kim chcemy jeszcze poczuć motyle w brzuchu. Ludzie rozwodzą się nawet po wielu spędzonych ze sobą pozornie szczęśliwych latach. Strach przed wojną, która wybuchła tuż za naszymi drzwiami, za naszym równo przystrzyżonym ogródkiem, sprawił, że wnioski o rozwód płyną właśnie do sądów szeroką falą. Z siedemnastu wspólnie spędzonych lat Katarzyna Cichopek (39 l.) i Marcin Hakiel (38 l.) czternaście przeżyli jako mąż i żona. Teraz, ku ogromnemu zdziwieniu nie tylko rzeszy fanów, ale i bliskich znajomych, ogłosili, że się rozwodzą. Notabene, jakie to do bólu celebryckie: napisać w mediach społecznościowych, że ich małżeństwo się skończyło, wyciągnąć na światło dzienne najbardziej osobistą ze spraw, a potem zaapelować o uszanowanie prywatności, na dodatek szantażując jeszcze wszystkich spokojem swoich dzieci. A wystarczyło nie upubliczniać tej sprawy, rozstać się, rozwieść, pójść każde w swoją stronę. I przede wszystkim – nie komentować. Ludzie zachodzą teraz w głowę, co sprawiło, że aktorsko-tancerska para powiedziała sobie: pas. Dlaczego celebryci, którzy jeszcze kilka miesięcy temu wrzucali zdjęcia z rodzinnego urlopu, nie wyobrażają już sobie leżenia pod jedną kołdrą. Paparazzi i tabloidy zaczęli szukać odpowiedzi na wszystkie cisnące się przy tej okazji pytania. Na razie wiadomo, że on przefarbował włosy niemal na biało, a ona, jak gdyby nigdy nic, z uśmiechem na ustach wróciła na plan serialu nomen omen „M jak miłość”. Ani rozstanie Antoniego Królikowskiego (33 l.) z Joanną Opozdą (33 l.), ani koniec miłości Mikołaja Roznerskiego i Adriany Kalskiej nie wywołały takiego zdziwienia jak ten zapowiedziany publicznie rozwód. Po prostu „Cichopki”, jak mówiło się o tej parze, wyglądali na kochające się małżeństwo, które spokojnie dryfuje po oceanie wspólnego życia. Nawet jeśli zdarzyło im się walczyć z jakimś niezapowiedzianym sztormem, to zawsze wychodzili z tego cało. Poznali się w 2005 roku na planie „Tańca z gwiazdami”, kiedy program pokazywał jeszcze TVN. Ich miłość rodziła się nie tylko na oczach ekipy telewizyjnego show, lecz także milionów widzów, którzy śledzili zmagania celebrytów na parkiecie. Kasia była wtedy popularną aktorką serialu „M jak miłość”, w którym zresztą z powodzeniem gra do dzisiaj. W „Tańcu z gwiazdami” wytańczyli sobie nie tylko płomienne uczucie, lecz także Kryształową Kulę. Za tym sukcesem poszedł sukces biznesowy: para otworzyła szkołę tańca w Warszawie, a dzieciaki waliły do nich drzwiami i oknami: zajęcia z samym Marcinem Hakielem to była wtedy nie lada gratka. Para wzięła ślub w 2008 roku, podobno – jak wyznała Kasia w którymś z wywiadów – to on nalegał. Sakramentalne „tak” powiedzieli sobie w Zakopanem, bo to do tego miasta pojechali pierwszy raz jako para i to właśnie ten górski kurort często odwiedzali, gdy tylko mieli wolne. Trudne chwile nadeszły po kilku latach małżeństwa, kiedy nastał kryzys i para nie była w stanie utrzymać gigantycznej willi, którą kupili na warszawskiej Sadybie, dzielnicy uroczych jednorodzinnych domów i domków. Kredyt we frankach szwajcarskich postawił ich dalszą wspólną przyszłość pod znakiem zapytania. Długo nie mogli dostać za swoją posiadłość satysfakcjonującej ceny. Jak sami mówili, to dzieci scalały wtedy ich związek. Teraz na razie oboje milczą, we wspólnym oświadczeniu zapewnili, że nie będą komentować rozstania. Doświadczenie podpowiada nam, że będą. Kiedy – to już wyłącznie kwestia ceny, jaką zechce zapłacić redakcja za zwierzenia celebryckiej pary, która właśnie parą być przestała..