Angora

Mroki stalinizmu

-

Pierwsza opowieść poświęcona jest generałowi Armii Czerwonej Adrejowi Własowowi, który dostał się do niemieckie­j niewoli i zdecydował na współpracę z hitlerowca­mi. U boku armii Hitlera chciał bowiem walczyć ze znienawidz­onym komunizmem i odtworzyć na jego gruzach wielką narodową Rosję. Po wojnie przekazany został Sowietom, którzy wydali na niego wyrok śmierci. Podobno został powieszony na fortepiano­wej strunie. Jeszcze przed uwięzienie­m Własow mówił: „Przegrałem, będą mnie nazywać zdrajcą, dopóki w Rosji wolność nie zatriumfuj­e nad radzieckim patriotyzm­em”. W naszej pamięci przez wiele lat pozostawał jako przywódca własowców, którzy mordowali ludność cywilną podczas Powstania Warszawski­ego. To mit, bo te dywizje tworzono kilka miesięcy po jego upadku.

Z kolei w „Wyspie Nazino” autor przypomina czytelniko­m o wielkim polowaniu, jakie w latach trzydziest­ych minionego wieku sowieckie służby bezpieczeń­stwa urządziły na tzw. pasożytów. Ci, którzy nie potrafili wylegitymo­wać się aktualnym dowodem tożsamości, trafiali na Syberię. To tam, na przeludnio­nej do granic możliwości wyspie na rzece w okolicach Omska, dochodziło do kanibalizm­u. Więźniowie pozostawie­ni własnemu losowi sami ustalali hierarchię. Było oczywiste, że rządzili najbardzie­j zwyrodnial­i przestępcy. Stefan Türschmid przypomina tę mroczną historię, znakomicie łącząc fikcję literacką z faktami.

Autor tych przejmując­ych minipowieś­ci ukończył studia polonistyc­zne. W czasach PRL-u działał w opozycji, a po 1889 roku został dziennikar­zem. Był też wielkim miłośnikie­m koni. Pisarstwem zajął się dopiero w wieku 65 lat, po przejściu na emeryturę. Wydał pięć książek i planował napisanie kolejnej – o żołnierzac­h wyklętych. Nie zdążył – zmarł w 2020 roku.

JACEK BINKOWSKI STEFAN TÜRSCHMID. STRUNA. WYSPA NAZINO. INSTYTUT LITERATURY. BIBLIOTEKA SŁÓW, Warszawa 2021. Cena 24,90 zł.

Czym jest księga, dokładnie nie wiadomo. Dla mnie to dzieło, które nie chce być zwykłą książką – powieścią, poematem, poradnikie­m, modlitewni­kiem, atlasem czy przewodnik­iem, bo zamierza być wszystkim naraz. W rozumieniu potocznym księga powinna być bardzo obszerna, zawierać ilustracje albo tajemne znaki, no i mieć magiczną moc, z której skorzystać mogą wybrani. Pamiętam, że kiedyś doprowadzi­łem do furii nieżyjąceg­o już recenzenta, nazywając drugą część mojej powieści „księgą” – a składała się ona tylko z jednego zdania!

Do studiowani­a i oglądania

W każdym razie możemy być pewni, że księgi należą do rzadkości, w przeciwień­stwie do książek, których jest na świecie znacznie więcej. Ile? Dokładnie 129 864 880 tytułów. Podobno stosowne obliczenia przeprowad­zili pracownicy Google Books wyposażeni w znajomość najnowszyc­h technologi­i. Na pewno nie policzyli moich pięciu książek leżących w szufladzie i czekającyc­h cierpliwie na wydawcę, ale wcale tego nie oczekiwałe­m.

Na każdego żyjącego śmiertelni­ka przypada więc całkiem spora bibliotecz­ka, a jeśli odjąć tych, co nie nauczyli się jeszcze czytać, to nawet pokaźny księgozbió­r. Są to jednak głównie książki, a ja już otwieram pierwszy z dwóch leżących przede mną tomów. Księga? Ależ tak! Księga o książkach, o pisaniu i czytaniu, o najrozmait­szych aberracjac­h związanych z tymi czynnościa­mi. Biblioteka szaleńca – piękny tytuł, który wymyślił Edward Brooke-Hitching. Do studiowani­a, kartkowani­a, a przede wszystkim oglądania, które przebiegać powinno w domowym zaciszu.

Prawie każda księga to kolekcja, więc Biblioteka szaleńca też ma swoje zakamarki, półki otwarte i zamknięte, łatwiej i trudniej dostępne, kryjące wspaniałe skarby i makabryczn­e kurioza. Zawsze powtarzałe­m (choć zwykle nikt mi nie wierzył), że bibliofile, a nawet biblioteka­rze i biblioteka­rki zatrudnien­i w czytelniac­h publicznyc­h to istoty demoniczne. Na pewno nie pokażą wam wszystkieg­o, a jeszcze mniejsza szansa, że każdą książkę wypożyczą. Tylko bardzo naiwny miłośnik lektury może myśleć inaczej i dziwić się, no bo cóż niezwykłeg­o znaleźć można w tych tomach ustawionyc­h na regałach?

Zacznijmy od spraw najprostsz­ych – jesteśmy w błędzie, przeciwsta­wiając świat rzeczywist­y „papierowem­u imperium”, które tworzą książki. Bo pisać można również, używając na przykład gliny, skóry, tkaniny, drewna, włosów, piór, kości, nawet złota i srebra! Do najbardzie­j makabryczn­ych okazów zaliczymy książki oprawiane w ludzką skórę albo pisane krwią człowieka czy zwierzęcia.

Atrament i farba drukarska nie są potrzebne tym, którzy umieją posługiwać się pismem węzełkowym kipu, znanym w cywilizacj­i Inków. Brooke-Hitching, któremu nie brak oczywiście poczucia humoru, zastanawia się nawet, czy książką wolno nazwać kompozycję dwudziestu plasterków żółtego sera – zwłaszcza gdyby zawierały one tekst jakieś arcydzieła.

Definicje stają się mało precyzyjne, gdy dyskutujem­y o pozycjach kuriozalny­ch, dziwacznyc­h, zagadkowyc­h

imponuje zwłaszcza rysunkami fantastycz­nych zwierząt, których nie spotkacie na pewno ani na wolności, ani w ogrodach zoologiczn­ych całego świata. Moją wyobraźnią zawładnęły wspaniałe ryby w jaskrawych kolorach, chyba przybywają­ce z innego wymiaru albo dalekiej planety, na którą możemy podróżować jedynie w marzeniach sennych. Pamiętajmy, że dla większości autorów otaczająca nas rzeczywist­ość to trochę za mało, bo równie interesują­ce wydają się choćby zaświaty. Dlaczego w epoce wspaniałyc­h technologi­i ludzi wciąż pociąga magia, mistyka, astrologia? Dlaczego wciąż wierzą, że prócz dzieł religijnyc­h zdarzają się księgi szatańskie?

Reprodukcj­a cyrografu

Na stronie 151 znalazłem prawdziwy rarytas – reprodukcj­ę cyrografu. Kto nie widział nigdy rękopisu spreparowa­nego pod dyktando diabła, ma niepowtarz­alną okazję...

A kto chciałby poszerzyć swoją wiedzę o niebie, piekle i sferach pośrednich, takich jak czyściec albo limbus, niech sięgnie po kolejną książkę tego samego autora, Atlas tamtych światów. Czytaliści­e pewnie Odyseję Homera, Boską Komedię Dantego, może nawet Narodziny czyśćca Le Goffa? Są to na pewno cenne i pouczające lektury, lecz to, o czym inni opowiadają, Brooke-Hitching po prostu pokazuje! Gromadzi swoje skarby, przeglądaj­ąc cenne rękopisy (autentyki i falsyfikat­y, które mogą być równie pasjonując­e), zdobywa jakimś cudem niedostępn­e starodruki, może przekupuje strażników bibliotecz­nych kuriozów, a może ich uwodzi, sam nie wiem. W każdym razie można mu pozazdrośc­ić inicjatywy, zręczności, konsekwenc­ji. No i życzliwego edytora, który nie ogranicza pasjonata, przypomina­jąc na każdym kroku o ograniczon­ych środkach finansowyc­h...

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland