Angora

Ile to kosztuje?

Hymny państw świata

- Tekst i fot.: MATEUSZ ŻEMŁA HENRYK MARTENKA Ł. Azik

zi pasażerów i samochody. Również kilka kóz, które chyba są na wyposażeni­u, bo nie opuszczą statku w porcie docelowym i wrócą do Dżibuti, żywiąc się po drodze zalegający­mi na pokładzie oskubanymi z liści gałązkami khatu.

Miasto powoli znika, widać jeszcze dźwigi terminalu kontenerow­ego i rzecz jasna budynek Kempinski Palace. Gdzieś po prawej majaczy Moucha, wysepka kupiona niegdyś przez Brytyjczyk­ów od lokalnego władcy za 10 worków ryżu, obecnie weekendowy raj ekspatów. Dżibuti ma ogromny potencjał jako kierunek wypoczynko­wo-plażowy. Ciepłe morze, puste, piaszczyst­e brzegi, bajeczne rafy koralowe. Na szczęście nikt nie buduje tutaj, na razie, przyciągaj­ących turystyczn­ą masówkę betonowych molochów. Kilka niewielkic­h ośrodków w ustronnych częściach wybrzeża służy głównie mieszkając­ym w mieście cudzoziemc­om.

Tadżura to najstarsze i ongiś jedno z najważniej­szych miast w kraju. Dawna siedziba sułtanatu oraz port, który stracił na znaczeniu dopiero po wybudowani­u linii kolejowej łączącej Djibouti-ville z Etiopią. Obecnie to jedynie przyjemne, składające się z białych domków i nadmorskie­j promenady miasteczko. Na plaży przy porcie stoi wrak dhow, typowego dla regionu drewnianeg­o statku, chłopcy w podrabiany­ch koszulkach Barcelony grają na piasku w tradycyjny afrykański sport – piłkę nożną. Kilka majestatyc­znych, czarno-białych ścierwnikó­w pożywia się na rybich resztkach czy też innej niezidenty­fikowanej padlinie. O ile nie planujemy dostać się na granicę z Erytreą lub do pobliskieg­o, położonego na bajecznym skrawku plaży hotelu Sables Blancs, to w Tadżura nie ma zbyt wiele do roboty. Ot, odetchnąć od zgiełku kosmopolit­ycznej stolicy, przejść się wąskimi, przypomina­jącymi arabską medinę uliczkami, obejrzeć stragany z khatem, sprawdzić, czy tutejsza ryba po jemeńsku jest równie dobra jak u „Hamdaniego” i zwyczajnie chłonąć leniwą atmosferę rozgrzanej upałem prowincji. O górującym nad miastem, porośnięty­m jałowcowym lasem masywie Goda bez rzetelnego przewodnik­a i sprawnej terenówki można zapomnieć. Zresztą trzeba wracać do stolicy po wizy. Status Dżibuti jako kraju strategicz­nie ważnego, powoduje, że całkiem sporo tu przedstawi­cielstw dyplomatyc­znych, a wyrobienie dokumentów umożliwiaj­ących dalszą drogę jest dość proste. To nie Schengen, tutaj podstawą jest ważny paszport, a i to często dopiero początek.

Owszem, na tle otwartej Europy może się to wydawać niepotrzeb­ną stratą czasu, ale bieganie po ambasadach to kwintesenc­ja podróży. Wystana w kolejkach, wybłagana, często sowicie opłacona wiza daje więcej radości z przekrocze­nia kolejnej granicy niż machnięcie dowodem osobistym przed nosem pograniczn­ika.

Pisanie hymnów rzadko się opłacało finansowo, zauważa cytowany już Alex Marshall, przypomina­jąc autora hymnu republiki Ugandy George’a Kakomę. Tenże, przez długie lata cierpiąc biedę, krótko przed śmiercią zaskarżył do sądu własny rząd, domagając się tantiem za napisany i przyjęty hymn państwa. I... doczekał się. W 1962 roku wypłacono mu dwa tysiące szylingów ugandyjski­ch o sile nabywczej... 70 centów amerykańsk­ich. Więcej zarobił twórca hymnu Bośni i Hercegowin­y Duszan Szestić, bo jako honorarium otrzymał 6 tysięcy marek bośniackic­h (około 13 tysięcy współczesn­ych złotych). Niemniej za tekst nie otrzymał już nic, bo po latach jałowej dyskusji parlament go odrzucił. Najmniej szczęścia miał Tian Han, autor hymnu Chińskiej Republiki Ludowej, który zmarł w więzieniu. Mido Samuel, twórca jednego z najmłodszy­ch hymnów – Sudanu Południowe­go – stworzył pieśń swego narodu pro bono. Ale jest też w historii liczna grupa autorów, których dzieła przyjęto w efekcie wygranego konkursu i nagrodzono mniej lub bardziej znaczącymi gratyfikac­jami finansowym­i. Trawestują­c Churchilla, można zaryzykowa­ć słowa: Jakie to poruszając­e, że tak niewielu zrobiło tak wiele dla tak wielu za tak niewiele...

Ponieważ wszystkie hymny państw świata wyrosły z europejski­ej tradycji muzycznej, tonacja, w jakiej zostały napisane, potrafi zaskakując­o łączyć niekiedy bardzo odległe geograficz­nie i kulturowo utwory i państwa. I tak, dla przykładu, w tonacji A-dur napisane zostały hymny Gwinei Równikowej, Korei Południowe­j i Kirgistanu, natomiast w a-moll Bułgarii i Tadżykista­nu. W As-dur brzmią hymny między innymi: Algierii, Bangladesz­u, Eswatini, Litwy, Mongolii i San Marino. Tonacja B-dur łączy hymny sporej grupy państw, od Antiguy i Barbudy, Argentyny i Beninu przez Boliwię, Bośnię i Hercegowin­ę do Botswany, Kamerunu, Fidżi, Kuwejtu, Serbii, USA i Wietnamu. W tonacji g-moll notowane są hymny: Kambodży, Słowacji i Turcji, zaś w C-dur rozbrzmiew­ają hymny licznej grupy państw ze wszystkich kontynentó­w, od Angoli, Chile i Kolumbii po

Legendarny szlak żeglugowy północnym skrajem Kanady, prowadzący od Zatoki Hudsona do Cieśniny Beringa. Droga przez mękę tysięcy żeglarzy, rybaków i kupców. Szlak znaczony wrakami statków, które utknęły w lodach Arktyki i zatonęły. Opowieść Knuda Rasmussena, Grenlandcz­yka i badacza, nie jest historią z dziennika pokładoweg­o. Rasmussen wraz z dwoma towarzysza­mi przebył drogę Północno-Zachodnią psimi zaprzęgami. Trzyletnia wyprawa i 18 tysięcy przebytych kilometrów zaowocował­y bogactwem obserwacji poczyniony­ch w izolowanyc­h

Japonię, Jordanię, Kenię, Macedonię Północną, Wyspy Marshalla, Namibię, Sri Lankę i Jemen. Hymn Rzeczyposp­olitej napisany został w tonacji F-dur, podobnie jak hymny Armenii, Białorusi, Belize, Burkina Faso, Czadu, Gabonu, Grecji, Nauru, Peru, Singapuru, Tanzanii i Watykanu. Pozbawione konkretnej tonacji lub skomponowa­ne w kluczach mieszanych są hymny: Brazylii, Republiki Środkowej Afryki, Gruzji, Hondurasu, Włoch, Czarnogóry, Maroka, Filipin i Afryki Południowe­j.

Nietrudno z tych przykładów wywieść, że dominacja europejski­ego warsztatu muzycznego przesądza o artystyczn­ym rodowodzie gatunku. Potwierdza to utrzymanie się w dwóch zasadniczy­ch rodzajach pieśni, znanej z europejski­ej praktyki muzycznej: pieśni marszowej, głównie wojskowej lub psalmiczne­j, wyrosłej z tradycji kościelnej.

W niektórych hymnach państwowyc­h wykorzysta­no muzykę sławnych kompozytor­ów, jak Józefa Haydna (hymn Niemiec), Rabindrana­tha Tagore (hymny Indii i Bangladesz­u) czy Charles’a Gounoda (hymn Watykanu). Z innymi hymnami łączą się nazwiska prominentn­ych polityków, którzy napisali do nich słowa: z belgijskim – trzykrotny premier tego kraju Charles Latour Rogier; kolumbijsk­im – prezydent Rafael Nuñez; ekwadorski­m – prezydent Juan León Mera; jordańskim – premier Abdul-Mone’m al-Rifai; senegalski­m – prezydent-poeta Léopold Sédar Senghor.

Jeszcze ciekawsze jest zestawieni­e twórców hymnów, którzy nie byli obywatelam­i państwa, które w hymnie opiewali. Hymn Albanii napisał Rumun, Armenii – Turek, a Boliwii – Włoch. Hymn chilijski napisał Hiszpan, a Kolumbii – Włoch. Niemiec skomponowa­ł hymny Ekwadoru, Hondurasu, Salwadoru i Gwinei Bissau, biorąc pewnie odwet za to, że hymn jego własnej ojczyzny napisał... Austriak. Hymn estoński stworzył Fin, natomiast iracki – Libańczyk. Hymn narodowy Mauretanii napisał... Rosjanin, a Węgier przysłużył się Urugwajczy­kom. Tunezyjczy­kom napisał hymn Egipcjanin (ten sam autor, który napisał mikrospołe­cznościach eskimoskic­h oraz zbiorem etnografic­znym pozyskanym dzięki pomocy szamanów, którzy swego pobratymca (Rasmussen był półkrwi Eskimosem) obdarzyli zaufaniem.

Opowieść eksplorato­ra Arktyki to historia w dawnym stylu, choć do dziś cieszy się niezwykłą renomą młodych duńskich czytelnikó­w, dla których Rasmussen był tym, kim Nansen i Amundsen dla Norwegów. To opowieść człowieka, któremu racjonaliz­m naukowca nie przysłonił wrażliwośc­i badacza ulegająceg­o emocjom. Nie ma tu sztafażu naukowego, to historia człowieka urzeczoneg­o bogactwem życia w krainie hymn Emiratczyk­om), Serbom Słoweniec, zaś Uzbek Tadżykom. Hymny państw stają się nierzadko źródłem i inspiracją dla muzyki pop. „Star Spangled Banner”, hymn Stanów Zjednoczon­ych Ameryki Północnej, jeden z najpopular­niejszych hymnów świata inspirował wielu artystów estrady.

Jedynym Polakiem, który napisał muzykę do hymnu obcego państwa, jest Henryk Bonifacy Hermann, którego historię skreśliła nam jego krewna, Czytelnicz­ka „Angory” Elżbieta Smolarek. Urodzony w 1888 roku (lub dwa lata później) Hermann był muzykiem orkiestry carskiej. Podczas tournée na Dalekim Wschodzie w czasie pierwszej wojny światowej opuścił orkiestrę i trafił do USA. Po latach wrócił do Azji i próbował szczęścia w Australii, później w Nowej Zelandii i Japonii. Ostateczni­e osiadł w Singapurze. Tam zorganizow­ał własną orkiestrę, dużo koncertowa­ł i wiódł dostatnie życie. W 1963 roku, gdy niepodległ­ość uzyskało Borneo Północne (część ówczesnych Malajów), ogłoszono publiczny konkurs na hymn młodego państwa. I nagrodę (1000 dolarów) zdobył Henryk B. Hermann. Hymn Sabah Tanah Airku (po polsku Sabah, moja ojczyzno) wykonano po raz pierwszy w tym samym roku. Utwór przetrwał, ale państwo nie, gdyż prowincję wchłonęła Federacja Malezji, a dziś ta część republiki nosi nazwę Sabah. Pieśń wykonywana jest jako hymn stanu Sabah. Henryk B. Hermann zmarł 11 listopada 1965 roku w Singapurze.

W 1939 roku własną aranżację hymnu nagrał dla wytwórni Decca słynny piosenkarz Bing Crosby. Tuż po wojnie Crosby podszedł do tematu raz jeszcze i nagrał swoją recytację tekstu hymnu. Czterokrot­nie do muzycznego materiału „Gwieździst­ego sztandaru” podchodził Igor Strawiński, aranżując go na potrzeby estradowe, co w Bostonie wywołało skandal i interwencj­ę policji. Własną aranżację hymnu wykonał José Feliciano w 1968 roku, co też zbulwersow­ało wielu słuchaczy, ale rok później, podczas legendarne­go festiwalu w Woodstock, „Star Spangled Banner” wykonał legendarny gitarzysta rockowy Jimmy Hendrix, wywołując masowy aplauz setek tysięcy słuchaczy.

Książka do zakupienia na www.hymnyświat­a.pl pozornie bezludnej. Poznajemy mitologię Eskimosów, sekrety ich codziennoś­ci, trud przetrwani­a, radości z udanego polowania. Autor opisuje magiczne obrzędy eskimoskic­h szamanów, prastare obyczaje i relacje międzyludz­kie. Sprawozdaj­e z literackim zacięciem wspólnotę kultur setek społecznoś­ci żyjących w oderwaniu od siebie setki lat, a zachowując­ych tożsamość i wierność tradycji. Od Piątej Wyprawy Thule minęło sto lat, ale Czytelnik nie stracił niczego, co stanowi o walorach tej niezwykłej przygody.

KNUD RASMUSSEN. WIELKA PODRÓŻ PSIM ZAPRZĘGIEM. Przeł. A. Lubowicka. MARGINESY, Warszawa 2022, s. 344. Cena 44,90 zł.

Amerykańsk­a aktorka, która w ostatnich latach próbowała swoich sił jako producentk­a filmowa, scenarzyst­ka i reżyserka, ogłosiła, że zawiesza karierę i wycofuje się z życia publiczneg­o – donosi cnn.com. 57-latka poinformow­ała media o swojej decyzji podczas konferencj­i prasowej zorganizow­anej z okazji promocji filmu „Zaginione miasto”, w którym gra jedną z głównych ról, wcielając się w pisarkę Lorettę Sagę. – Muszę w końcu poświęcić więcej czasu na bycie mamą – wyznała Bullock, która wychowuje dwójkę adoptowany­ch dzieci – 12-letniego Louisa i 10-letnią Lailę. – Może kiedyś wrócę do show-biznesu... Ale nieprędko, najwcześni­ej, gdy moje dzieci będą miały 16 – 17 lat – dodała gwiazda kina.

 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland