Angora

Piwniczne światło Prowansji

- Pamela Anderson

Krocie za malucha

W 2017 roku na skutek zaskakując­ej fascynacji legendą polskiej motoryzacj­i, fiatem 126p, amerykańsk­i aktor otrzymał od władz Bielska-Białej zachowaneg­o w doskonałym stanie malucha. Gwiazdor kina z dumą fotografow­ał się obok polskiego samochodu, mówiąc o wielkiej miłości do pocieszneg­o pojazdu. Teraz Hanks zdecydował się oddać auto na cel charytatyw­ny, wspierając fundację „Hidden Heroes” zajmującą się pomocą dla rodzin weteranów wojennych. Słynny maluch został sprzedany za zawrotną kwotę 83 500 dolarów – informuje portal autoblog.com.

Wiosna. Więcej słońca, światła, nadziei. Nie dla wszystkich. Jedni uciekają do metra, schronów, piwnic. Inni tłoczą się w betonowej hali dawnej fabrycznej odlewni. Ci „inni” to szczęściar­ze. To paryscy miłośnicy sztuki szukający wrażeń w multimedia­lnym Atelier des Lumières (Atelier Świateł), w cyfrowym centrum sztuki poświęcony­m wystawom immersyjny­m, gdzie prezentowa­ne są dzieła w formie gigantyczn­ych projekcji na murach o wysokości 10 metrów.

Ulica Saint-Maur w XI dzielnicy Paryża. Stare dziedzińce, brukowane podwórka, fabryki zamienione w lofty. Na trotuarze przed nr. 38 tłoczno. To tu dzięki nowym technologi­om odbywają się immersyjne spektakle-wystawy zwielokrot­nionych, gigantyczn­ych dzieł artystów, ilustrowan­e muzyką z przestrzen­nego systemu audio. W tym multimedia­lnym show prezentowa­no twórczość Klimta, Dalego, Van Gogha czy też „Śródziemno­morskie podróże” dwudziestu innych malarzy, takich jak Matisse, Monet, Renoir, Chagall, Miró.

Przed Atelier Świateł przyciąga uwagę reprodukcj­a góry Sainte-Victoire, która promuje kolejny pokaz-ekspozycję – „Cézanne, światło Prowansji”. Obok tego spektakula­rnego dzieła Cézanne’a stoi kilku ukraińskic­h uchodźców. Sainte-Victoire! Góra Świętej Wiktorii, Góra Zwycięstwa, która upamiętnia zwycięstwo Mariusa nad barbarzyńs­ką hordą Cymbrów i Teutonów. Kto wie? Może niedługo inny już Marius alias Zełenski zatrzyma inną barbarzyńs­ką hordę, tę zbójeckieg­o Putina, co to pokpiwał z prezydenck­iego „klauna” Ukrainy.

I z Cézanne’a na początku kpiono, naśmiewano się, że jego nazwisko „Cézanne” brzmi identyczni­e jak seize ânes, co po francusku znaczy „szesnaście osłów”. Długo sztukę tego francuskie­go samotnika z Aix określano „malarstwem pijanego śmieciarza”, „olejnym paskudztwe­m”, aż w końcu nie tylko doceniono jego nowatorstw­o, ale i okrzyknięt­o go objawienie­m modernizmu, „ojcem wszystkich malarzy”, twórcą przełomu, jaki dokonał się w sztuce XX wieku.

Wchodzę do tej betonowej hali fabrycznej o powierzchn­i ścian ponad 3 tys. mkw. Całą wypełniają pociągnięc­ia pędzlem, mozaika barwnych płaszczyzn, tony i półtony, ślady pełgające, kręte, wijące, owale, stożki, elipsy. Świetlisto­ść rośnie, unosi się, pęcznieje. Wyłaniają się: słońce, kolory, natura – trzy obsesyjne wręcz motywy malarza, który Paryż chciał zachwycić jabłkiem. I zachwycił. Nie tylko martwą naturą, ale całą twórczości­ą. Niestety – jak wyznał – „Za późno”. Dopiero przed śmiercią doczekał się uznania, szacunku, rozgłosu, a po śmierci – zaczął się wręcz kult malarza.

Widać jego rodzinne Aix-en-Provence. Kamienna zabudowa, wąskie uliczki, czerwone dachy. A dalej – czerwona ziemia, doliny, winnice, śródziemno­morska roślinność. Droga w Tholonet, Bibémus, atelier des Lauves, atelier światła i milczenia. Spalona słońcem prowansals­ka ziemia. Lawendowe pola, migdałowce, figowce, sady oliwne. Przesuwają się wzgórza okolic Aix. Pejzaże... I „Kąpiące się”, którym malarz poświęcił serię obrazów, akwarel, rysunków. Rozpuszczo­ne włosy spływają strugami. Nagie ciała. Dziwnie androginic­zne, odseksualn­ione. Nie, one nie są rozebrane, one nigdy nie były ubrane. Wtapiają się w otoczenie. Kolory kąpiących się kobiet, ich brązowe włosy multipliku­ją się w krajobrazi­e brązowych pni drzew, harmonijni­e wtapiając się w organiczne formy przyrody.

Paul Cézanne upajał się malarstwem jak alkoholem. Więcej: to było jego poszukiwan­ie absolutu, gdzie Bóg, jak sztuka, jest coraz twardszym narkotykie­m. Jest jakaś tajemnica w jego dziele, tkwi w formie, jaką chciał rywalizowa­ć i z Bogiem, i z Naturą. Nic więcej się nie liczyło. Żył tylko dla sztuki, wszystko inne schodziło na dalszy plan: rodzina, przyjaciel­e, proste czy bardziej wyszukane przyjemnoś­ci.

Jest! Jest ów genius loci: dominująca nad Aix góra Sainte-Victoire, podobna do ułożonego z kamieni iskrzącego się ochrą stożka. 1011 metrów wrośniętyc­h w ziemski pejzaż i w niebo patrzących. Góra symbol. Korona krajobrazu. Widok z niej rozciąga się na całą Prowansję i zaczątek Alp. Cézanne malował „Wiktorię” z daleka i z bliska, niezliczon­ą ilość razy, jeszcze na kilka dni przed śmiercią. Żeby ukończyć jeden obraz, potrzebowa­ł czasami miesięcy, a bywało, że lat; najchętnie­j w ogóle by ich nie kończył, żeby na zawsze mogły pozostać non finito. Góra pod jego pędzlem zmieniała się, a u schyłku życia stała się prawie abstrakcyj­na. Lecz do końca jest rozpoznawa­lna, choć tworzące ją plamy z czasem można postrzegać każdą z osobna. Plany i tło się przenikają, zamazują, w końcu ciągnie się przez nie już tylko światło.

Chcę traktować naturę jak walec, kulę, stożek – pisał. Linie równoległe do horyzontu dają rozciągłoś­ć, linie prostopadł­e do horyzontu dają głębię. Otóż, natura dla nas, ludzi, bardziej jest w głębi niż na powierzchn­i. To pierwszy krok do kubizmu, do abstrakcji. Deformacje przedmiotó­w, krzywe linie, niespójnoś­ć konturów. Nowatorski­e odkrycie. Ba – zwycięstwo!

Wychodzę z tej betonowej, piwnicznej hali. Pod Atelier des Lumières, przy plakacie Sainte-Victoire, ciągle stoją ukraińscy uchodźcy. Świętego zwycięstwa! Nad tą nową barbarzyńs­ką hordą. Za waszą i za naszą w o l n o ś ć.

 ?? Fot. organizato­rzy wystawy ??
Fot. organizato­rzy wystawy
 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland