Przeżycia gwarantowane
Badania naukowe niezbicie dowodzą, że właśnie przedłużamy sobie życie. Z badania opublikowanego w piśmie «Social Science & Medicine» wynika, że wolontariusze spędzają 38 proc. mniej czasu w szpitalach – można przeczytać w Newsweeku, co może być trochę mylące, bo wolontariusze właśnie spędzają raczej więcej czasu w szpitalach, ale w innym charakterze: pomagając, a nie wymagając pomocy. Angażując się w dobroczynność, możemy zmienić ekspresję genów odpowiadających za powstawanie stanów zapalnych, i to w organizmie pomagającego, a nie wspomaganego, więc w zasadzie większą korzyść odnosi ten, kto daje, niż ten, kto bierze.
Wszystko to przekłada się na obniżenie ryzyka śmiertelności, które jest od 19 do 32 (a nawet do 45) proc. niższe. Polacy, którzy tak rzucili się pomagać uchodźcom, nabiją sobie w sumie wiele lat, nawet jeśli obliczenie tego nie jest proste, bowiem w uproszczeniu oznacza, że w czasie trwania danego badania, powiedzmy przez 5 czy 10 lat, pewni ludzie mieli mniejsze ryzyko, że umrą w tym okresie, niż inni. Czyli żeby nie umarli szybciej, nie mogą skończyć pomagać pod groźbą skrócenia sobie życia, co jest dobrą wiadomością dla uchodźców.
Wyniki tych badań psują przypadki osób – niestety dość liczne – które dożyły późnego wieku, nie pomagając nikomu. Żeby nie szukać długo, np. Władimir Putin. Jeśli pomaga, to tylko Łukaszence, ale faktycznie od wielu lat. Widocznie to wystarcza, skoro tak długo żyje. W tym jest pewien szkopuł, że wyniki badań nie uzależniały długowieczności od tego, komu się pomaga, co nieco modyfikuje nasz początkowy entuzjazm. Sam Putin zresztą nie uważa się za starowinkę, ponieważ – co przypomniała Polityka – kolejne zmiany konstytucyjne umożliwiają mu rządy aż do 2036 roku, a wtedy już nikomu się nie pomoże.
Tak się składa, że w podobnym wieku co Putin jest Jarosław Kaczyński, który pozostaje z nim w relacji niejasnej: według prasy pisowskiej jest jego całkowitym zaprzeczeniem, a według prasy opozycji – niecałkowitym, bo w paru punktach zbieżnym. Wiek ich łączy. Kaczyński przeżywa drugą młodość – donosi tygodnik Do Rzeczy. «Wiosna, a może miłość? ». Nic z tych rzeczy: odmłodniał z chwilą wybuchu wojny na Ukrainie. Jest to wiadomość tym bardziej zaskakująca, że ci wazeliniarscy facecjoniści z Do Rzeczy nigdy przedtem nie napisali, że się zestarzał, więc nie wiadomo, z czego niby miałby odmłodnieć. Przypomina to pisanie życiorysów z czasów PRL, w których wszyscy zawsze tylko występowali z PZPR, nigdy do niego nie wstępując. (Przez co sam Kaczyński nie mógł wystąpić z PZPR, bo do niego nie wstąpił).
Wracając do głównego wątku naszych rozważań: czy przedłużanie życia przez prezesa PiS wynika z tego, że komuś pomaga? Jeśli wziąć pod uwagę Zbigniewa Ziobrę, to może i tak, chociaż sam prezes robi to jakby wbrew sobie i żałuje. Sam Ziobro zaś nie tylko nie pomaga, ale nawet wyrzeka się pomocy Unii Europejskiej, proponując ni mniej, ni więcej, żebyśmy potraktowali ją jak Ukraińcy Rosję: Musimy prowadzić w ramach UE twardą politykę, wzmacniać naszą pozycję i bronić suwerenności z nie mniejszą determinacją niż Ukraińcy na wojnie. Ziobro wyraźnie chciałby już być uchodźcą z Unii Europejskiej, zaś aż nadto czytelnym wytłumaczeniem tego pragnienia może być informacja podana przez niego w tym samym wywiadzie: Właśnie spotkałem się z głównym prokuratorem Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze. Czyli na danie nogi pora najwyższa.
Co ciekawe, wydłużenie życia jako skutek obecnej sytuacji prorokują wszystkim siłom i opcjom politycznym gazety, ale na przemian: każda temu, komu tego nie życzy. Polityka diagnozuje, że PiS mocno korzysta na tym, że Polska stała się krajem stanu nadzwyczajnego: kolejne preteksty, aby zwiększać uprawnienia władzy, marginalizować i szantażować opozycję, zerować liczniki afer (...) i przykrycie ostrą antyputinowską retoryką wszelkich podobieństw obu «suwerennych demokracji»; wszystko to – obawiają się tam – dobrze go konserwuje i przedłuża PiS-owi życie.
Ale z kolei po drugiej stronie – w piśmie Do Rzeczy – martwią się o to, że obecna sytuacja ułatwia przeżycie stronie liberalnej. Prawicowość, konserwatyzm, przywiązanie do katolickiej nauki społecznej, do naturalnych związków społecznych, takich jak rodzina czy wspólnota polityczna coraz częściej jest utożsamiane z «putinizmem» (...). Kościół, katolicy czy obywatele sprzeciwiający się dekadencji zasad społecznych mogą stać się w powszechnej świadomości wrogami wolności i demokracji, poplecznikami Putina. Przy tej interpretacji Putin zastrzelił prawicę.
W związku z oszalałymi proputinowskimi wypowiedziami hierarchów Patriarchatu Moskiewskiego zaczyna nawoływać się do budowy «świeckiego państwa» w Polsce” – taki przykład podaje Do Rzeczy, mimochodem przypominając, że starcy będący przywódcami zblatowanej tradycyjnie z władzą Cerkwi rosyjskiej też są wolontariuszami dobrowolnie pomagającymi zbrodniarzowi.
Nieoczekiwanie okazało się, jak wszyscy sobie pomagają: Putin z jednej strony liberałom i demokratom, a z drugiej – rządowi PiS utrzymać władzę. Ziobro pomaga Putinowi atakować Unię Europejską, a Kaczyńskiemu nie brać od niej pieniędzy. Kaczyński zaś nie pomaga Ziobrze, czym akurat pomaga sobie. W rezultacie – zgodnie z wynikami badań – wszyscy będą żyli dłużej.