Rozdzieleni przez wojnę
polityczne środowisko. Mam nadzieję, że PiS dokona rewizji tej polityki.
– A jednak PiS latami przestrzegał przed Rosją i Putinem i budował sojusze w naszym regionie. Może dziś powiedzieć, że miał rację.
– W sprawie oceny Putina nie było różnicy zdań na naszej scenie politycznej. Władimir Putin nie jest tym samym człowiekiem, co np. dziesięć lat temu, gdy po ataku na World Trade Center jako pierwszy zadzwonił do prezydenta Busha. Wydawało się wtedy, że Rosja może być elementem europejskiej układanki. Tyle że Putin zmienił całkowicie orientację. Ale w Polsce nikt nie wierzył, że Rosja zawsze będzie przyjaznym krajem. Gdyby tak było, nie zabiegalibyśmy tak usilnie o członkostwo w NATO (...).
– A dlaczego pana zdaniem Ukrainie nie udało się wstąpić do NATO? Jej przywódcy przebąkiwali o tym od czasu do czasu. Chodziło o to, że opór Rosji był zbyt silny?
– Opór Rosji przeciwko przystąpieniu Polski do NATO był gigantyczny. Rosjanie nie protestowali zbytnio, jeżeli chodzi o Czechy, Słowację i Węgry w NATO, bo to są kraje leżące z boku. Natomiast kontrola nad Polską już od czasów cara Piotra I była czymś fundamentalnym dla Rosji. Tylko kontrolując Polskę, Rosja mogła rzucać długi cień na Niemcy i istotnie wpływać na politykę europejską. W całym rozszerzeniu NATO chodziło o Polskę i to my musieliśmy ten opór przewalczyć. Rozszerzenie NATO bez nas nie miałoby większego geopolitycznego znaczenia. A Ukrainie się to nie udało, dlatego że stereotyp NATO jako sojuszu groźnego, od którego lepiej się trzymać z dala, był dominujący w społeczeństwie. Wszystkie badania opinii publicznej pokazywały, że o ile Ukraińcy byli za przystąpieniem do UE, o tyle wchodzeniu do NATO byli przeciwni. Trudno było w tej sytuacji Ukrainę jako kandydata do członkostwa w sojuszu traktować serio.
– Jak pan sądzi, czym się skończy ta wojna?
– Wszystko zależy od tego, jak długo Ukraina będzie stawiała opór i jakie koszty w związku z tym poniesie Rosja. Konflikt z Ukrainą jest dla Rosjan ogromnym szokiem, bo Ukraińcy byli uważani na naród bratni. A tymczasem ten bratni naród został napadnięty, giną cywile, wracają do Rosji ciała poległych żołnierzy, a jeśli nie, to docierają informacje o zabitych. Do tego dochodzą skutki sankcji gospodarczych w samej Rosji. W społeczeństwie rosyjskim może zacząć narastać ferment. Otoczenie samego Putina też zostało mocno uderzone sankcjami. Zatem może się tam pojawić myślenie, iż nawet wygrana wojna z punktu widzenia wielkiej polityki i miejsca Rosji w świecie może stać się katastrofą. I to może być czynnik wpływający na zakończenie tego konfliktu (...).
Tytuł oryginalny: „Wojna to dla Putina wisienka na torcie”
Obywateli Ukrainy, którzy zaginęli w wyniku działań wojennych, szukają państwowe służy, organizacje pozarządowe, a nawet wolontariusze. Liczba zgłoszeń ciągle rośnie. Poszukiwane są głównie dzieci i ludzie starsi – przekroczyli granicę z Polską i słuch po nich zaginął.
Dom Pomocy Społecznej w Przemyślu. Swój nowy dach nad głową znalazło tu kilkudziesięciu migrantów z Ukrainy. Takich miejsc są w Polsce tysiące. Po kilkudniowym pobycie w szpitalu zamieszkał tu też pan Wiktor z Ukrainy, siwy, spracowany mężczyzna po siedemdziesiątce. 3 marca złożył w miejscowym komisariacie policji zawiadomienie o zaginięciu swojej żony Tetiany. Gdy opowiada swoją historię, cedzi słowa. Jest nieufny i ostrożny. – Czekam i czekam. Ruszyliśmy do Polski. Mieliśmy się spotkać, a jej ciągle nie ma – mówi cicho Ukrainiec. – Przez tę wojnę zrobił się wszędzie bałagan. Trzeba nam wierzyć, że żona mi się odnajdzie, bo bez niej to już całkiem źle – dodaje. Tetiana Korjachenko mieszkała z mężem Wiktorem w miejscowości Jakolywka w obwodzie donieckim. Gdy Rosja najechała Ukrainę, postanowili uciekać przed wojną. Choć oboje trafili do Polski, przez kolejne tygodnie małżonkowie nie mogli się odszukać. – Może dlatego, że na początku się rozdzielili, a granicę przekraczali osobno? – zastanawiają się wolontariusze pomagający w poszukiwaniach. Rozmawiamy na dworcu w Przemyślu. Tu wiszą zdjęcia pani Tetiany, rozdawane są ulotki z jej wizerunkiem. Sprawę tego zaginięcia znają tu wszyscy, a w poszukiwania zaangażował się nawet wiceprezydent Przemyśla Bogusław Świeży.
Tetiana Korjachenko ma 158 centymetrów wzrostu, jest szczupłej budowy ciała. Na nagraniu z monitoringu z Medyki widać starszą kobietę w chustce na głowie. Granicę pokonała o godz. 3.45 w nocy w poniedziałek 28 lutego. Miała ze sobą dwie torby i reklamówkę. Kamery uchwyciły, że przemieszczała się z trudem, a torby w pewnym momencie pomagał jej nieść nawet pogranicznik. Uwagę zwraca charakterystyczny szczegół. Oprócz toreb kobieta trzyma transporter z kotem w środku. – Przekroczyła granicę i dalej nic nie wiadomo. Małżonkowie umówili się, że spotkają się w jakimś punkcie recepcyjnym w pobliżu granicy – w Medyce albo w Przemyślu. Do spotkania jednak nie doszło. Nie mieli telefonów ani aktualnych dokumentów – relacjonuje podinsp. Marta Tabasz-Rygiel z Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie. – Sprawdzaliśmy w terenie przygranicznym szpitale i różne placówki dające schronienie uchodźcom. Byliśmy też na wszystkich dworcach kolejowych. Przepadła jak kamień w wodę – dodaje.
Na wielu stronach w internecie przybywa ogłoszeń o zaginionych Ukraińcach. Sytuacja zmienia się z godziny na godzinę. Kto widział trójkę ukraińskich dzieci? Siostry Kira (6 l.) i Lyia Zaytseva (8 l.) zaginęły gdzieś w Ukrainie. Ślad po 15-letnim Mykycie Karpenko opierając się na przepisach polskiego prawa. To m.in. istniejąca od 2018 roku grupa wolontariuszy na Facebooku SOS Zaginięcia – Ukraina. – Upubliczniamy wizerunek zaginionego dopiero po zgłoszeniu sprawy na policji. Współpracujemy ze służbami. Do tej pory wszystkie działania mieliśmy zsynchronizowane, a teraz wszystko jest nowe, chaotyczne – mówi Agnieszka Koźmińska, wolontariuszka SOS Zaginięcia – Ukraina. Wiele spraw dotyczy osób z Polski i Ukrainy, które znają się jeszcze sprzed wojny, a teraz pilnie chcą się odszukać, żeby np. zamieszkać u siebie. Grupa SOS Zaginięcia – Ukraina mocno zaangażowała się w sprawę pani Tetiany. Jedna z wolontariuszek pojechała nawet do Wrocławia, żeby sprawdzić jeden z tropów. Była tam widziana starsza pani z kotem. Alarm okazał się fałszywy, ale kilka dni później poszukujący pani Tetiany mieli już powód do radości. Podkarpacka policja poinformowała o zakończeniu poszukiwań. „Kobieta jest bezpieczna w nowym miejscu, ma zapewnioną opiekę. Z uwagi na jej dobro i względy osobiste, nie udzielamy szczegółowych informacji w tym zakresie” – czytamy w komunikacie.