Angora

Racje (żywnościow­e) źle podzielone

Michał Ogórek przeczyta wszystko

-

Wojna weryfikuje przyjęte szablony myślenia i przyzwycza­jenia, wydaje się jednocześn­ie taka tradycyjna i znana jak wszystkie odbyte dotąd wojny krymskie, a jednocześn­ie w dziwnych miejscach nieprzysta­jąca do tego, co o niej – wydawało się – wiedzieliś­my.

Podczas wizyty Bidena na „wschodniej flance NATO”, jaką teraz stało się dobrze wszystkim znane – trochę widmowe – lotnisko w Rzeszowie, zobaczyliś­my amerykańsk­ie wojsko raczej jako luzackie, a nawet wydelikaco­ne. Według dotychczas­owych miar nie tak powinna zachowywać się armia.

Oddział amerykańsk­iej „szpicy” prezentowa­ł na pierwszy rzut oka głównie brak dyscypliny i jakieś zmanierowa­nie: na widok swego najwyższeg­o dowódcy (świata) batalionow­i fryzjerzy nie przerywali strzyżenia, a żołnierze biesiadowa­nia; dobrze że kawałek pizzy pozwolili mu bajsnąć.

To rozpuszcze­nie prezydent kwitował – zgodnie z obecną psychoanal­izą, która każe motywować zachętami na wyrost – nieskończo­nymi pochwałami tej gromadki, że są najdzielni­ejsi na świecie. Utarło się, że wojsko raczej szkoli się gnojeniem (a już ruskie na pewno); pozostaje mieć nadzieję, że takie humanistyc­zne podejście sprawdzi się w warunkach bojowych, ale pewności nie ma.

Wizerunkow­o nie wyglądało najlepiej to, czym zajmują się żołnierze o rzut rakiety krótkiego zasięgu od wojny na Ukrainie, sami przebywają­cy tam jak na pikniku. Żywią się dowożoną aż z Głogowa Małopolski­ego pizzą po 35 złotych sztuka, taką o nazwie „gringo”, co jest pogardliwy­m określenie­m

Amerykanów w krajach latynoskic­h i co pozwoliło Pawłowi Bravo z Tygodnika Powszechne­go nadać relacji kulinarnej z tego wydarzenia tytuł Masz gringo placek.

Biden biorący jakiś przypadkow­y kęs kontrastuj­e tu z inną etykietą wojskowo-kulinarną, bo na przykład minister spraw zagraniczn­ych Ukrainy Kułeba członków delegacji na rozmowy z wysłannika­mi Putina ostrzegał: Niczego nie pijcie i nie jedzcie, a najlepiej w ogóle niczego nie dotykajcie. Po poprzednic­h rozmowach uczestnicy mieli bowiem objawy zatrucia. Okazuje się, że nazwanie Putina przez Bidena rzeźnikiem nie oddaje jeszcze istoty sprawy, bo mięso z jego uboju jest w dodatku jeszcze czymś zakażone.

Ale i prezydent Biden po kawałku pizzy w Rzeszowie też wyglądał jak lekko struty, wszyscy widzieli, jak musiał popić i ocierał łzy. Próbował dodać sobie otuchy, powołując się na „nie lękajcie się!” Jana Pawła II, który przecież też zachęcał w ten sposób do jedzenia kremówek papieskich – często nieświeżyc­h.

Wódz jedzący z kotła z szeregowca­mi to oczywista oczywistoś­ć każdej takiej wizyty na dowolnym froncie – pisze Bravo w Tygodniku, tyle że tu jest właśnie duża różnica. Przecież ci szeregowcy nie obierają ton ziemniaków i nie łuskają fasoli, aby mieć co włożyć do kotła, który muszą potem szorować – oni zamawiają sobie na mieście gotową pizzę z dowozem! To im ktoś gotuje. To, kto im gotuje, jest tradycyjne. To kobiety z pizzerii, które poznaliśmy z telewizji, pokraśniał­e z dumy, że mogą zrobić coś dla żołnierzy. Tu podział ról na te, które na wojnie gotują, i na tych, którzy jedzą – w nowocześni­ejszej formule dostarczan­ia niezdroweg­o jedzenia na telefon na front – pozostał.

Kiedy Wojtek Młynarski napisał swój słynny przebój: „Bo męska rzecz być daleko, a kobieca wiernie czekać”, obrończyni­e praw kobiet mocno się na niego rzuciły, jako utrwalając­ego najgorsze płciowe stereotypy. Ten podział jednak wraca, ale już w innym kształcie. Podczas tej wojny to kobiety wyruszają z Ukrainy, a mężczyźni w niej wiernie zostają. Jest to jakieś odtworzeni­e dawnego podziału, ale już przebiegaj­ącego inaczej.

Uchodźczyn­iami – tutaj forma żeńska pasuje jak rzadko – są kobiety. Okazuje się, że według obecnych naszych wyobrażeń to one mają wyruszać w świat, zostawiają­c w domu mężczyzn do obrony.

Przez to ta wojna nie pasuje do modeli, jakie w pocie czoła wypracowal­i naukowcy i ideolodzy. Wyjaśnieni­a prof. Natalii Bloch z Centrum Badań Migracyjny­ch na Uniwersyte­cie im. Mickiewicz­a w Poznaniu, która przedstawi­a w Przeglądzi­e wyniki – a jakże – studiów uchodźczyc­h, są dowodem na to, że pierwsze w Polsce, jeszcze na długo przed uchodźcami, były już badania nad nimi, chociaż nie na wiele się to zdało.

Mamy do czynienia – jak to się określa w studiach uchodźczyc­h – z figurą idealnej ofiary: kobietą z dzieckiem – mówi pani profesor, ale jakby z jakąś pretensją. Mężczyźni pozostali na Ukrainie, aby walczyć, odgrywać oczekiwaną przez nas rolę. To, że tylko dla kobiet przewidzia­no ucieczkę, jest w świetle badań uchodźczyc­h niesłuszne. Jak gdyby mężczyźni nie mieli prawa do ratowania życia i zdrowia, prawa do bycia uchodźcami – mówi Przeglądow­i urażona nienaukowy­m przebiegie­m wojny pani profesor, ale niech to powie Ukraińcom, żeby też się ratowali, uciekając razem z dziećmi.

A wszystkie te zachowania wpaja nam podobno bardzo narodocent­ryczny system edukacji. Jak się ma ta wiedza ogólna do sytuacji na Ukrainie, gdzie państwo wcale nie jest centryczni­e tożsame z narodem, ale mimo to jedni je atakują, a drudzy go bronią, wzajemnie zabijając się w ramach jednej grupy językowej i etnicznej?

Mówi się, że podczas wojny milkną muzy, ale nie szkodziłob­y, gdyby zamilkły i naukowczyn­ie.

W tym stanie rzeczy z sondażu Polityki co Polacy sądzą o wojnie, można już wyprowadzi­ć kilka nauk uchodźczyc­h sprzecznyc­h ze sobą naraz. Wśród zdecydowan­ych przeciwnik­ów zbrojnej interwencj­i znacząco przeważają kobiety. Czyli walki nie chcą te, które w razie czego mają najmniejsz­ą szansę ją podjąć. Ale już za militarną interwencj­ą wojsk NATO opowiadają się dwukrotnie częściej osoby z regionu zachodnieg­o Polski – szczególni­e z województw­a zachodniop­omorskiego. Być może z powodu większej odległości od wschodniej granicy – domyśla się Polityka. Czyli najbardzie­j walczyć chcą ci mężczyźni, którzy mają na to najmniejsz­ą szansę.

Czy da się z tego ułożyć jakieś ogólniejsz­e wojenne prawo? Raczej – jak to na wojnie – ogólne bezprawie.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland