Trudne dorastanie
już z natury istotą niezdolną do wierności, wciąż poszukującą, obcą ideałom mieszczańskim? Tam, gdzie powinna dojść do głosu rozwaga, a może tylko zimna kalkulacja, triumfują emocje. No bo co zrobić, gdy los dał nam żonę, której jakoś nie potrafimy polubić? Okno pokazuje człowieka impulsywnego, żywiołowego, niekiedy wręcz nieobliczalnego, który stawia sztukę na pierwszym miejscu. Tak myśleli zawsze wielcy twórcy, którzy w oczach swoich najbliższych często zyskiwali opinię ludzi trudnych, nie zawsze doceniających tak zwane rodzinne ciepło.
Jednak tam, gdzie dochodzi do konfliktu sztuki i polityki, narrator pozostaje bezkompromisowy. Nie waha się ani przez chwilę, choć wie, że za swoją odwagę graniczącą z zuchwalstwem będzie musiał zapłacić wysoką cenę. W Polsce lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte XX wieku to przecież okres najbardziej intensywnego życia politycznego, walki o władzę i możliwość godnego życia.
Książka Jacka Durskiego przynosi portret indywidualisty, który w pewnym momencie zostaje wciągnięty w wir wydarzeń. Nie umie zamknąć się w zaciszu pracowni, by stworzyć wielkie dzieła, odcinając się od niespokojnej rzeczywistości. Nie jest typowym opozycjonistą, chyba nawet nie ma temperamentu politycznego, który pozwalałby mu postępować mniej lekkomyślnie. Ale jego wybory pozostają bezdyskusyjne, chociaż jakże chętnie przyjmuje rolę outsidera, artysty wiecznie skłóconego z najmniejszą choćby wspólnotą.
Środowisko plastyków śląskich przyjmuje go na ogół życzliwie, umożliwia zaliczenie odpowiednich egzaminów, dzięki którym traktowany będzie jako artysta w pełni profesjonalny. To oczywiście ułatwia narratorowi dalszą działalność, ale nie odbiera ostrości widzenia. Potrafi patrzeć krytycznie i oceniać właściwie zachowania niektórych kolegów – i tych podporządkowujących się komunistycznej władzy, i tych zmarnowanych, skłaniających się ku jakiejś spóźnionej dekadencji.
Wiadomo, że talent wystarcza jedynie na początku twórczej drogi. Później liczy się praca, wytrwałość, upór graniczący niekiedy z szaleństwem. Pamiętacie głodnych artystów, zapominających o całym świecie, pogrążonych w pasji tworzenia wielkiego dzieła?
Przymus malowania, rzeźbienia i rysowania
Jacek Durski zna ich doskonale. Nie należy do cierpliwych rzemieślników powoli wydobywających z niekształtnej materii doskonałą formę. Jak na prawdziwego artystę przystało, nie cieszy go bezczynność, a nęka przymus malowania, rzeźbienia, rysowania. Ten stan towarzyszy mu chyba przez całe życie:
„Już muszę malować! Uderzam szpachlą z błękitem manganu. Nie tak! Walę prosto z tuby błękit milori, a teraz przy niebieskich tytanian, cynober. Mieszam farby nadgarstkiem, serdecznymi palcami. Maluję brodą. Długa aż do pasa. Prawie Urbanowicz. Maluję nieubrany. Nie wiem, ile godzin. Mój duch w plamach”.
W dzisiejszych czasach, gdy odbiorcy sztuki interesują się głównie cenami uzyskiwanymi na aukcjach, a w najlepszym razie wernisażami i wystawami, taki punkt widzenia należy do rzadkości. Tworzenie jako czynność szalona, natchniona, pod każdym względem tajemnicza. Nie da się tego wytłumaczyć ludziom marzącym o zwyczajnym życiu, choćby byli to nasi najbliżsi.
Zamykający drugą część powieści wątek miłosny należy do najbardziej przejmujących w literaturze ostatnich lat. Kim jest Małgorzata – dziewczyna jak ze snu, która wynagradza bohaterowi wszystkie erotyczne rozczarowania i niepowodzenia? Niespełnionym marzeniem, tragicznie zakończoną przygodą, jakąś obietnicą, a może nawet przestrogą?
Autor nazwał swoją książkę „powieścią”, więc postawię w tym miejscu kropkę. Chociaż w Oknie wszystko wydaje się autentyczne, a postacie noszą z reguły prawdziwe imiona i nazwiska, musimy również uszanować prawa literackiej fikcji. Na pewno wiele wątpliwości wyjaśniłaby część trzecia, którą Jacek Durski pragnął wydać razem z dwoma wcześniejszymi tomami jako całość.
Jestem bardzo ciekaw zakończenia tej niezwykłej książki. Wyobrażam sobie, że część ostatnia zawierać powinna obraz ewolucji artysty, który odkłada pędzel i dłuto, by zmierzyć się z komputerem. Jak pracował, korzystając z możliwości techniki cyfrowej? Czy i wówczas towarzyszyło mu natchnienie, zagadkowy impuls, pasja tworzenia? Jak ułożyło się w końcu życie osobiste artysty? Czy umiał pogodzić się z nadciągającą nieuchronnie starością, czy też odrzucił rolę starego mistrza, by uganiać się za młodością w tej czy innej postaci? No i wreszcie – ile ze swych sekretów zechciał nam pod koniec życia odsłonić?
Nie znam odpowiedzi na te pytania, które chyba zadawać będą również inni czytelnicy Okna. To jedna z tych książek, które powinny zostać doprowadzone do końca, bo potrzeba poznania „ciągu dalszego” nie ma tu nic wspólnego z banalną ciekawością. Autor przekonał nas, że o czasach stalinowskich, okresie „małej stabilizacji”, epoce gierkowskiej i stanie wojennym potrafi mówić własnym głosem, odrzucając rozpowszechnione stereotypy. Ale minione trzydziestolecie nie doczekało się jeszcze zbyt wielu syntetycznych ujęć. Dlatego ostatnia część trylogii – o ile, rzecz prosta, istnieje – powinna zostać wydana jak najszybciej.
Autor jest profesorem w Instytucie Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk, historykiem literatury, prozaikiem i eseistą.
Jest druga połowa lat sześćdziesiątych minionego wieku. Nastoletni bohaterowie tej powieści wywodzą się z dygnitarskich domów, ale żyją – jak wszyscy mieszkańcy Warszawy – w ponurej PRL-owskiej rzeczywistości. Adam Sander jest synem wiceministra i uczy się w elitarnym liceum. Czas jego dorastania zbiega się z politycznymi przepychankami na szczytach komunistycznej partii oraz narastaniem antysemickiej nagonki. Świat Adama kręci się wokół taniego wina, muzyki Rolling Stonesów i pierwszej miłości, ale i jego musi dotknąć wicher historii panoszący się po Polsce. A także konfrontacja z żydowskimi korzeniami jego najbliższych. W tle będą protesty studenckie, brutalne ich tłumienie przez milicję i przez ściągane do stolicy bojówki robotnicze oraz represje na uczelniach. Później zaś polityczna histeria moczarowsko-gomułkowska przeciwko Żydom mieszkającym w Polsce i tworzący się podział społeczeństwa na tych przyzwoitych i tych, którzy nie potrafili lub nie chcieli się przyzwoicie zachować. W takiej rzeczywistości przystało dorastać Adamowi i jego rówieśnikom. Czy przypisana młodości energia i bezkompromisowość da radę zwyciężyć z takimi wyzwaniami?
„Bardzo długi marzec” to jedna z nielicznych, jeżeli bodajże nie jedyna powieść opowiadająca wprost o wydarzeniach z 1968 roku z perspektywy nastolatków. Autor jest prozaikiem, dramaturgiem i scenarzystą filmowym. Mieszka w Warszawie i na lubelskiej wsi. O jego najnowszej książce reżyser Feliks Falk napisał, że to „Romeo i Julia w czasach zarazy”.
JACEK BINKOWSKI ANDRZEJ DZIURAWIEC. BARDZO DŁUGI MARZEC. Wydawnictwo LIRA, Warszawa 2022. Cena 39,99 zł.