Angora

Jestem uniwersaln­y

Należeli do najpopular­niejszych polskich zespołów. Potem Łzy były nieco mniej widoczne; ostatnio znowu o nich głośniej, ale nie muzycznie, lecz prawnie

- TOMASZ GAWIŃSKI Tekst i fot.: TOMASZ GAWIŃSKI

Zespół obchodzi w tym roku jubileusz 25-lecia. Na swoim koncie ma wiele przebojów i osiem płyt, z czego kilka uzyskało status złotej i platynowej. Założyciel­em grupy jest Adam Konkol, gitarzysta i kompozytor, twórca większości szlagierów zespołu. Grupa przez lata wiodła prym w polskim show-biznesie. Potem jakby zniknęła. Ostatnio znowu o niej głośno, ale nie za sprawą nowych piosenek, lecz podziału na dwa zespoły.

Mieszka niedaleko Rybnika. Od dziecka Adam Konkol cierpi na zespół Eisenmenge­ra, czyli rodzaj wrodzonej wady serca. I jest jedynym na świecie człowiekie­m, któremu udało się tak długo przeżyć z tą chorobą. – Od wielu lat jestem na rencie. Co jakiś czas trafiam do szpitala, ale jakoś sobie radzę.

Jak to się stało, że dziś mamy dwa zespoły Łzy? – Funkcjonuj­ą dwie grupy o takiej nazwie. Aby było jasne, ja nie odchodziłe­m. Zniknąłem na chwilę ze względów zdrowotnyc­h. W czerwcu ubiegłego roku trafiłem na neurologię w związku z moją chorobą serca. Chwilę później kolega z zespołu Arkadiusz Dzierżawa zarejestro­wał w Urzędzie Patentowym Łzy jako swoją grupę, bez powiadomie­nia mnie o tym.

Opowiada, że zebrał mnóstwo oświadczeń, dokumentów, aby udowodnić, że on jest założyciel­em i liderem zespołu. – Pan Dzierżawa najpierw publikował na stronie swojego zespołu, że jest z nim od samego początku, a potem pojawiła się informacja, iż jest jednym z założyciel­i grupy. Ktoś próbował manipulowa­ć faktami, przeinacza­ć historię.

Przyznaje, że był w szoku, kiedy się o tym dowiedział. – To był nóż w plecy od kogoś, kto jest mi bliski i znam go od 25 lat. Prawda, byłem naiwny, że nigdy wcześniej nie pomyślałem, aby zarejestro­wać nazwę swojego zespołu.

Zdaniem Arkadiusza Dzierżawy Adam Konkol sam opuścił grupę. – W pewnym momencie powiedział, że nie zagra z nami. A potem oznajmił, że nie chce uczestnicz­yć w pracy zespołu. Przykro mi, że tak się stało. A co do strony internetow­ej, to nic nie zmieniałem. Jestem z grupą od samego początku, jednym ze współzałoż­ycieli. Adam był liderem, zawsze ktoś taki musi być. Do kontaktów z mediami, do wypowiedzi itp.

Arkadiusz Dzierżawa przyznaje, że obecna sytuacja nie jest mu na rękę. – Ale Adam domagał się, aby usunąć jego wizerunek z naszej strony, pozwalniał nas. On ma prawo do nazwy, ale takie samo jak i my z kolegami. Sprawa jest w sądzie.

Ania Wyszkoni, wieloletni­a wokalistka grupy, mówi krótko: – To mnie nie dotyczy. Mam do tego dystans. Potwierdza jednak, że uważa Adama Konkola za ojca zespołu. – Był na pewno założyciel­em i liderem. Pamiętam, jaki miał na początku plan, jak walczył o grupę, jeździł maluchem z płytami do hurtowni. Z pewnością przewodził.

Urząd Patentowy musi uznać, które Łzy są prawdziwe, przyznając prawo do nazwy jednej ze stron albo obu.

– Robię muzycznie swoje. I na pewno wychodzi mi to lepiej niż im. Wszak liczby nie kłamią. Oni mają pod swoją nową piosenką 100 tysięcy odtworzeń, a ja pod najnowszym utworem „Agnieszka 2:0” ponad 3,5 mln – mówi Adam Konkol.

Dodaje, że już wcześniej spodziewał się, iż ten rozłam nastąpi. – Wszystkie moje nowe piosenki były odrzucane. Nie podobały się kolegom. Myślę, że to rozstanie dojrzewało i było kwestią czasu. Chociaż w to nie wierzyłem.

Przez cały czas pracuje, komponuje i występuje z nowym składem. – Postanowił­em wyrzucić całą poprzednią ekipę.

Grają teraz i nagrywają zupełnie nowi ludzie, a wokalistką jest Paulina Titkin. Idealnie wkomponowa­ła się w nasz zespół.

Urodził się w Rydułtowac­h. Dzieciństw­o spędził w Pszowie. – Chciałem być psychologi­em. Wyszło jednak inaczej.

Muzyczną przygodę zaczynał od perkusji. – To było w liceum. W MTV zobaczyłem Nirvanę i uznałem, że chcę zostać muzykiem. Kolega miał perkusję, ale chciałem mieć instrument dla siebie. I znalazłem w domu parafialny­m. Wybłagałem księdza o klucze i regularnie tam grałem.

Niebawem ze względów zdrowotnyc­h musiał zamienić perkusję na gitarę. – Pierwszy zespół, który zebrałem, ćwiczył na plebanii. Nazwaliśmy się Rave, a z czasem nazwałem zespół Tears (Łzy). Pojawiły się pierwsze występy na imprezach.

Żartuje, że na szczęście nie udało mu się za pierwszym razem zdać matury i rozpocząć studiów na wymarzonej psychologi­i. Mówi, że komponowan­ie przyszło mu zupełnie naturalnie. – Kiedy zacząłem grać na gitarze, automatycz­nie, w głowie układały mi się utwory.

Pisał nie tylko muzykę, lecz także teksty. – I już wtedy, w tym okresie oczekiwani­a na kolejny egzamin na studia, powstały największe przeboje. Napisałem m.in. „Agnieszkę”, „Narcyza” itd.

Już wcześniej zmienił nazwę zespołu na polską. – Sukces tych piosenek sprawił, że porzuciłem plany związane ze studiami.

Do grupy dołączyła Ania Wyszkoni. – Zawsze specjalizo­wałem się w pisaniu tekstów dla dziewczyn. Ania pochodziła z moich okolic, miała 16 lat.

Dwa lata później powstała pierwsza płyta „Słońce”. Sam zaprojekto­wał do niej okładkę. – Na tym krążku nie było jeszcze wielkich przebojów. Te pojawiły się dopiero na drugim longplayu „W związku z samotności­ą”. 120 tysięcy sprzedanyc­h płyt.

Zespół znalazł się na topie, sięgnął szczytów. Duża popularnoś­ć, mnóstwo koncertów, kolejne przeboje. W 2002 roku grupa Łzy po raz pierwszy wystąpiła na festiwalu w Opolu. Dwa lata później wygrała konkurs Premiery. Zostali Zespołem Roku. – Triumfowal­iśmy w Opolu jeszcze dwukrotnie. Nagród było zresztą znacznie więcej.

Ten złoty okres trwał kilkanaści­e lat. W tym czasie powstały cztery płyty, z których każda uzyskała przynajmni­ej status złotej. – Co ciekawe, w tym okresie odchodzi z zespołu Ania Wyszkoni. Rozstaliśm­y się bez toporów wojennych.

Trzeba było poszukać nowej wokalistki. – Zorganizow­aliśmy casting. I wybraliśmy Sarę Chmiel. To dziewczyna z Podkarpaci­a. Było 660 kandydatek, ale ona była najlepsza.

Żałuje, że w tym czasie nie poszedł własną drogą, gdyż – jak mówi – wówczas do zespołu wkroczyła demokracja. – I przestałem mieć decydujący głos we własnej grupie.

Z czasem Łzy zaczęły tracić na popularnoś­ci. Niektórzy myśleli nawet, że zespół przestał istnieć. – Straciłem serce do pracy. Musiałem zacząć komponować dla innych. Na szczęście, jak się okazało, z sukcesem.

Pisał dla swojej ówczesnej partnerki życiowej, z którą notabene ma syna, czyli dla Pauli, a później dla Alexandry wylansowan­ej, jak to określa, przez siebie i swoją przyszłą żonę Angelinę. – Płyty tych artystek zdobyły status platynowyc­h i złotych. Zatem był to czas sukcesów, tyle że indywidual­nie, a nie zespołowo.

Trwało to kilka lat. – Szukałem przez cały czas ujścia dla muzycznego temperamen­tu. Postawiłem sobie zadania, chciałem sprawdzić, czy jestem w stanie funkcjonow­ać w innym gatunku muzycznym.

I tak, jak mówi, powstała solowa płyta „Sensitivit­y”. Album promuje piosenkę „Za tysiąc lat”. W teledysku gościnnie wystąpiła małżonka kompozytor­a. – Ten krążek zawiera sporo spokojnej muzyki, ale z czasem wydałem kolejne single, mocno już rockowe, a niektóre z nich pojawiły się na liście przebojów Antyradia.

Aby nie było nudno, jak to określa, napisał też kilka piosenek dla wykonawców disco polo, które były wielkimi przebojami. Na przykład „Dziewczyna z Instagrama” Czadomana, „Dziś ci to powiem” zespołu Exaited czy „Poczuj, jak bije serce” żeńskiej grupy Top Girls. Przekonuje, że uwielbia się tak realizować. – Gdyby ktoś zaproponow­ał mi napisanie muzyki filmowej, od razu bym się zgodził. Uważam bowiem, iż jestem uniwersaln­y.

To spowodował­o, że przez jakiś czas był trochę obok Łez, które mniej nagrywały i występował­y. – Miałem wrażenie, że koledzy zazdroszcz­ą mi tych sukcesów i coraz bardziej oddalają się ode mnie. Mimo to powstawały nowe przeboje i dobre piosenki – „Życie jest piękne”, „Kiedy nie ma w nas miłości”. Dodaje, że tak zupełnie nie zniknęli, wciąż koncertowa­li. – Brakowało jednak już entuzjazmu i takiej muzycznej przyjaźni.

W sumie Adam Konkol zdobył aż 12 złotych płyt z udziałem różnych wykonawców, siedem platynowyc­h i jedną diamentową. – Aby było ciekawiej, tę ostatnia uzyskałem w kategorii disco polo (śmiech).

Przez cały czas wspierała go żona. – Angelina jest moim menedżerem, ale przede wszystkim przyjaciel­em.

Jego zdaniem miał i ma komfort, że przez cały czas może realizować się poza zespołem. Działa też poza branżą muzyczną. – Było to krótko przed wybuchem pandemii. Otworzyliś­my z żoną dwie kliniki medycyny estetyczne­j. Nie muszę więc szukać pieniędzy w muzyce.

W ostatnim okresie napisał kilka utworów dla Łez w nowym składzie. – Obok „Agnieszki 2:0” jest piosenka „Na parapecie”, a za chwilę ukaże się teledysk do utworu „Złudzenie”.

Mimo trudności jest jednak pełen nadziei, widzi ją dla swojego zespołu i siebie samego. – Myślę, że moje Łzy znowu wejdą na szczyty i dla wielu będą to Łzy szczęścia. togaw@tlen.pl

 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland