Jestem uniwersalny
Należeli do najpopularniejszych polskich zespołów. Potem Łzy były nieco mniej widoczne; ostatnio znowu o nich głośniej, ale nie muzycznie, lecz prawnie
Zespół obchodzi w tym roku jubileusz 25-lecia. Na swoim koncie ma wiele przebojów i osiem płyt, z czego kilka uzyskało status złotej i platynowej. Założycielem grupy jest Adam Konkol, gitarzysta i kompozytor, twórca większości szlagierów zespołu. Grupa przez lata wiodła prym w polskim show-biznesie. Potem jakby zniknęła. Ostatnio znowu o niej głośno, ale nie za sprawą nowych piosenek, lecz podziału na dwa zespoły.
Mieszka niedaleko Rybnika. Od dziecka Adam Konkol cierpi na zespół Eisenmengera, czyli rodzaj wrodzonej wady serca. I jest jedynym na świecie człowiekiem, któremu udało się tak długo przeżyć z tą chorobą. – Od wielu lat jestem na rencie. Co jakiś czas trafiam do szpitala, ale jakoś sobie radzę.
Jak to się stało, że dziś mamy dwa zespoły Łzy? – Funkcjonują dwie grupy o takiej nazwie. Aby było jasne, ja nie odchodziłem. Zniknąłem na chwilę ze względów zdrowotnych. W czerwcu ubiegłego roku trafiłem na neurologię w związku z moją chorobą serca. Chwilę później kolega z zespołu Arkadiusz Dzierżawa zarejestrował w Urzędzie Patentowym Łzy jako swoją grupę, bez powiadomienia mnie o tym.
Opowiada, że zebrał mnóstwo oświadczeń, dokumentów, aby udowodnić, że on jest założycielem i liderem zespołu. – Pan Dzierżawa najpierw publikował na stronie swojego zespołu, że jest z nim od samego początku, a potem pojawiła się informacja, iż jest jednym z założycieli grupy. Ktoś próbował manipulować faktami, przeinaczać historię.
Przyznaje, że był w szoku, kiedy się o tym dowiedział. – To był nóż w plecy od kogoś, kto jest mi bliski i znam go od 25 lat. Prawda, byłem naiwny, że nigdy wcześniej nie pomyślałem, aby zarejestrować nazwę swojego zespołu.
Zdaniem Arkadiusza Dzierżawy Adam Konkol sam opuścił grupę. – W pewnym momencie powiedział, że nie zagra z nami. A potem oznajmił, że nie chce uczestniczyć w pracy zespołu. Przykro mi, że tak się stało. A co do strony internetowej, to nic nie zmieniałem. Jestem z grupą od samego początku, jednym ze współzałożycieli. Adam był liderem, zawsze ktoś taki musi być. Do kontaktów z mediami, do wypowiedzi itp.
Arkadiusz Dzierżawa przyznaje, że obecna sytuacja nie jest mu na rękę. – Ale Adam domagał się, aby usunąć jego wizerunek z naszej strony, pozwalniał nas. On ma prawo do nazwy, ale takie samo jak i my z kolegami. Sprawa jest w sądzie.
Ania Wyszkoni, wieloletnia wokalistka grupy, mówi krótko: – To mnie nie dotyczy. Mam do tego dystans. Potwierdza jednak, że uważa Adama Konkola za ojca zespołu. – Był na pewno założycielem i liderem. Pamiętam, jaki miał na początku plan, jak walczył o grupę, jeździł maluchem z płytami do hurtowni. Z pewnością przewodził.
Urząd Patentowy musi uznać, które Łzy są prawdziwe, przyznając prawo do nazwy jednej ze stron albo obu.
– Robię muzycznie swoje. I na pewno wychodzi mi to lepiej niż im. Wszak liczby nie kłamią. Oni mają pod swoją nową piosenką 100 tysięcy odtworzeń, a ja pod najnowszym utworem „Agnieszka 2:0” ponad 3,5 mln – mówi Adam Konkol.
Dodaje, że już wcześniej spodziewał się, iż ten rozłam nastąpi. – Wszystkie moje nowe piosenki były odrzucane. Nie podobały się kolegom. Myślę, że to rozstanie dojrzewało i było kwestią czasu. Chociaż w to nie wierzyłem.
Przez cały czas pracuje, komponuje i występuje z nowym składem. – Postanowiłem wyrzucić całą poprzednią ekipę.
Grają teraz i nagrywają zupełnie nowi ludzie, a wokalistką jest Paulina Titkin. Idealnie wkomponowała się w nasz zespół.
Urodził się w Rydułtowach. Dzieciństwo spędził w Pszowie. – Chciałem być psychologiem. Wyszło jednak inaczej.
Muzyczną przygodę zaczynał od perkusji. – To było w liceum. W MTV zobaczyłem Nirvanę i uznałem, że chcę zostać muzykiem. Kolega miał perkusję, ale chciałem mieć instrument dla siebie. I znalazłem w domu parafialnym. Wybłagałem księdza o klucze i regularnie tam grałem.
Niebawem ze względów zdrowotnych musiał zamienić perkusję na gitarę. – Pierwszy zespół, który zebrałem, ćwiczył na plebanii. Nazwaliśmy się Rave, a z czasem nazwałem zespół Tears (Łzy). Pojawiły się pierwsze występy na imprezach.
Żartuje, że na szczęście nie udało mu się za pierwszym razem zdać matury i rozpocząć studiów na wymarzonej psychologii. Mówi, że komponowanie przyszło mu zupełnie naturalnie. – Kiedy zacząłem grać na gitarze, automatycznie, w głowie układały mi się utwory.
Pisał nie tylko muzykę, lecz także teksty. – I już wtedy, w tym okresie oczekiwania na kolejny egzamin na studia, powstały największe przeboje. Napisałem m.in. „Agnieszkę”, „Narcyza” itd.
Już wcześniej zmienił nazwę zespołu na polską. – Sukces tych piosenek sprawił, że porzuciłem plany związane ze studiami.
Do grupy dołączyła Ania Wyszkoni. – Zawsze specjalizowałem się w pisaniu tekstów dla dziewczyn. Ania pochodziła z moich okolic, miała 16 lat.
Dwa lata później powstała pierwsza płyta „Słońce”. Sam zaprojektował do niej okładkę. – Na tym krążku nie było jeszcze wielkich przebojów. Te pojawiły się dopiero na drugim longplayu „W związku z samotnością”. 120 tysięcy sprzedanych płyt.
Zespół znalazł się na topie, sięgnął szczytów. Duża popularność, mnóstwo koncertów, kolejne przeboje. W 2002 roku grupa Łzy po raz pierwszy wystąpiła na festiwalu w Opolu. Dwa lata później wygrała konkurs Premiery. Zostali Zespołem Roku. – Triumfowaliśmy w Opolu jeszcze dwukrotnie. Nagród było zresztą znacznie więcej.
Ten złoty okres trwał kilkanaście lat. W tym czasie powstały cztery płyty, z których każda uzyskała przynajmniej status złotej. – Co ciekawe, w tym okresie odchodzi z zespołu Ania Wyszkoni. Rozstaliśmy się bez toporów wojennych.
Trzeba było poszukać nowej wokalistki. – Zorganizowaliśmy casting. I wybraliśmy Sarę Chmiel. To dziewczyna z Podkarpacia. Było 660 kandydatek, ale ona była najlepsza.
Żałuje, że w tym czasie nie poszedł własną drogą, gdyż – jak mówi – wówczas do zespołu wkroczyła demokracja. – I przestałem mieć decydujący głos we własnej grupie.
Z czasem Łzy zaczęły tracić na popularności. Niektórzy myśleli nawet, że zespół przestał istnieć. – Straciłem serce do pracy. Musiałem zacząć komponować dla innych. Na szczęście, jak się okazało, z sukcesem.
Pisał dla swojej ówczesnej partnerki życiowej, z którą notabene ma syna, czyli dla Pauli, a później dla Alexandry wylansowanej, jak to określa, przez siebie i swoją przyszłą żonę Angelinę. – Płyty tych artystek zdobyły status platynowych i złotych. Zatem był to czas sukcesów, tyle że indywidualnie, a nie zespołowo.
Trwało to kilka lat. – Szukałem przez cały czas ujścia dla muzycznego temperamentu. Postawiłem sobie zadania, chciałem sprawdzić, czy jestem w stanie funkcjonować w innym gatunku muzycznym.
I tak, jak mówi, powstała solowa płyta „Sensitivity”. Album promuje piosenkę „Za tysiąc lat”. W teledysku gościnnie wystąpiła małżonka kompozytora. – Ten krążek zawiera sporo spokojnej muzyki, ale z czasem wydałem kolejne single, mocno już rockowe, a niektóre z nich pojawiły się na liście przebojów Antyradia.
Aby nie było nudno, jak to określa, napisał też kilka piosenek dla wykonawców disco polo, które były wielkimi przebojami. Na przykład „Dziewczyna z Instagrama” Czadomana, „Dziś ci to powiem” zespołu Exaited czy „Poczuj, jak bije serce” żeńskiej grupy Top Girls. Przekonuje, że uwielbia się tak realizować. – Gdyby ktoś zaproponował mi napisanie muzyki filmowej, od razu bym się zgodził. Uważam bowiem, iż jestem uniwersalny.
To spowodowało, że przez jakiś czas był trochę obok Łez, które mniej nagrywały i występowały. – Miałem wrażenie, że koledzy zazdroszczą mi tych sukcesów i coraz bardziej oddalają się ode mnie. Mimo to powstawały nowe przeboje i dobre piosenki – „Życie jest piękne”, „Kiedy nie ma w nas miłości”. Dodaje, że tak zupełnie nie zniknęli, wciąż koncertowali. – Brakowało jednak już entuzjazmu i takiej muzycznej przyjaźni.
W sumie Adam Konkol zdobył aż 12 złotych płyt z udziałem różnych wykonawców, siedem platynowych i jedną diamentową. – Aby było ciekawiej, tę ostatnia uzyskałem w kategorii disco polo (śmiech).
Przez cały czas wspierała go żona. – Angelina jest moim menedżerem, ale przede wszystkim przyjacielem.
Jego zdaniem miał i ma komfort, że przez cały czas może realizować się poza zespołem. Działa też poza branżą muzyczną. – Było to krótko przed wybuchem pandemii. Otworzyliśmy z żoną dwie kliniki medycyny estetycznej. Nie muszę więc szukać pieniędzy w muzyce.
W ostatnim okresie napisał kilka utworów dla Łez w nowym składzie. – Obok „Agnieszki 2:0” jest piosenka „Na parapecie”, a za chwilę ukaże się teledysk do utworu „Złudzenie”.
Mimo trudności jest jednak pełen nadziei, widzi ją dla swojego zespołu i siebie samego. – Myślę, że moje Łzy znowu wejdą na szczyty i dla wielu będą to Łzy szczęścia. togaw@tlen.pl