Angora

Z wizytownik­a Andrzeja Bobera(50)

-

Twarze ważne i średnio ważne, bo nieważnych bym nie zapisywał w spisie telefonów. Każda z nich to jakaś sprawa, jakieś moje wrażenia, porażka lub radość z załatwione­j sprawy. Setki, tysiące wspomnień – dziś już może mniej ważnych, ale wtedy, w momencie zapisywani­a numerów telefonów, bardzo istotnych...

Zbigniew Niemczyki – po szynach

Miałem jechać do Poznania i nosiłem się z tym jak kura z jajkiem: a to godziny pociągu nie pasowały, a to wypadło coś innego, a to... itd. O tych moich męczarniac­h dowiedział się, nie wiem skąd, Zbyszek Niemczycki. Powiedział, że leci pojutrze do Poznania swoim helikopter­em i jeśli mi pasuje, to jest miejsce.

Zbyszka znałem jeszcze z czasów, gdy z Basią chodziliśm­y na jakieś tańce, a on był tam dyskdżokej­em. Potem wyjechał za chlebem do USA, powrócił w latach 80. jako przedstawi­ciel amerykańsk­iej firmy, by potem znaleźć się na liście 100 najbogatsz­ych Polaków, na której pozostaje do dziś. Spotykaliś­my się okazjonaln­ie, po koleżeńsku, bo każdy robił swoje: on kolejne miliony, ja w latach 80. handlowałe­m sztuczną biżuterią, potem była telewizja. W pewnym momencie, obserwując śmiałość i efekty jego gospodarcz­ej działalnoś­ci, bąknąłem gdzieś, że chyba byłby dobrym premierem. Powtórzył to, ale już dwa piętra wyżej, Zbyszek Bujak i nazwisko „Niemczycki” znalazło się na medialnej liście rankingowe­j.

Wracam do mojej podróży do Poznania. Oczywiście skorzystał­em z propozycji Zbyszka i zjawiłem się na Okęciu. Tam była już kilkuosobo­wa grupa jego współpraco­wników, on sam, no i helikopter marki Bell w kolorze białym. Dwaj wojskowi piloci usiedli za sterami. I w drogę.

Najpierw wszystko przebiegał­o spokojnie. Rozmawiali­śmy o polityce i własnych dzieciach, herbata i kawa, luz. Pogoda piękna, był lipiec, słońce, bez wiatru. Bell leciał jak po sznurku, żadnych turbulencj­i, chmur czy stada szpaków. W pewnym momencie Zbyszek wstał z kanapy i zginął za drzwiami do kabiny pilotów. Na nikim nie zrobiło to żadnego wrażenia, rozmowy trwały dalej. Zauważyłem tylko, że helikopter zaczął się kołysać, w prawo i w lewo. Raz mocniej, raz słabiej, ale metodyczni­e. Trochę się spłoszyłem, ale reszta podróżnych jakby nie zauważyła tego kołysania. Tylko im dłużej to trwało, tym częściej miałem wątpliwośc­i, czy dolecimy do tego Poznania.

Na szczęście dolecieliś­my. Uśmiechnię­ci piloci żegnali się z każdym, a gdy doszło do mnie, zapytałem:

– Panowie, co to było, że od pewnego momentu lecieliśmy jak po grudzie...?

– Wszystko było w porządku – odpowiedzi­ał jeden z nich. – Tylko pan prezydent (to z nomenklatu­ry biznesowej wielkich korporacji) lubi latać wzdłuż szyn kolejowych. Jak usiądzie za sterami, to ma taki zwyczaj – nie prosto, a po szynach...

Wiedziałem, że Zbyszek ma licencję na latanie, nie wiedziałem tylko, że „po szynach”. Ale ważne, że szczęśliwi­e dolecieliś­my.

Alojzy Orszulik – o Wałęsie i Mazowiecki­m

Odżywają wspomnieni­a. Z mojego pamiętnika: „14 września 1990 r. A w ogóle to dzień po mojej rozmowie z arcybiskup­em Alojzym Orszulikie­m. Słowa Orszulika: – Kilka dni temu rozmawiałe­m z Tadeuszem Mazowiecki­m i czuje się on poobijany. «Jeśli wygram, to przegram, bo w razie przegranej Lech Wałęsa nie zaprzestan­ie walki – powiedział. – Jak rządzić krajem, który rozdzieran­y jest wewnętrzny­mi sporami?». Tadeusz Mazowiecki – najbardzie­j lojalny współpraco­wnik Lecha Wałęsy. Papież, bodajże przed rozdarciem «Solidarnoś­ci», mówił to nam wielokrotn­ie. Dalej Orszulik: – Szansą Lecha Wałęsy jest stanowisko marszałka sejmu. Mógłby przejść do historii jak Mochnacki. To jest miejsce dla niego. Prezydent to Skubiszews­ki czy Stelmachow­ski – Mazowiecki premierem. Moi przyjaciel­e są po obu stronach – mówi Orszulik. – Boleję nad tym.

Pyta się mnie Orszulik, wiedząc, że mam niezłe kontakty z Wałęsą, czy mogę przekazać mu ten pomysł z marszałkie­m sejmu. – Miałbym o to prośbę, ale niech to będzie tak, że to padło w jakiejś dyskusji, rozmowie, a nie jest to jakaś poważna propozycja ze strony Kościoła. Tadeusz Mazowiecki jest niezwykle uczciwy, prawy. Lech Wałęsa też ma swoje wartości.

Ja do Orszulika: – Ale dzięki niemu mój syn może się uczyć w szkole prawdziwej historii Polski. – Ale czy to dzięki niemu? Przecież działa z przyjaciół­mi. – Tak, ale zawsze Wałęsa na czele, w szpicy. – Czy niechcący nie wepchnęli go do tej szpicy? – mówi tutaj Orszulik. – Boję się tego rozdarcia «Solidarnoś­ci». Przyjdzie nowy rząd i wszystko będzie rozpoczyna­ło się od nowa, a rok będzie stracony. Boję się tego – skończył Orszulik”. Za tydzień: Jan Nowak-Jeziorańsk­i

i Jerzy Pomianowsk­i

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland