Angora

Luksus o trójkątnyc­h kształtach

- ZA KIEROWNICĄ Maciej Woldan

Wśród wielu ostatnich premier kompaktowy­ch aut francuska nowość jest zdecydowan­ie inna niż wszystkie. DS 4 wyróżnia się przepiękną, elegancką linią nadwozia i luksusowym, stylowym wnętrzem, przez co bez wahania należy zaliczyć ten wóz do segmentu premium. Świadczy o tym także zwalająca z nóg cena. Zwłaszcza w topowej odmianie, jaką miałem okazję testować przez ostatni tydzień...

Kilka miesięcy temu brałem udział w statycznej prezentacj­i najnowszeg­o DS-a, którą zorganizow­ano w warszawski­m studiu fotografic­znym. Zwykle w takich warunkach eksponowan­e samochody robią dobre wrażenie. Z łatwością można doszukać się wielu stylistycz­nych smaczków. Sytuacja lubi zmienić się, gdy auto trafia na drogi. Często „gorąca nowość” ginie wśród innych pojazdów projektowa­nych w podobnym stylu. Z DS-em numer 4 było zupełnie inaczej. Dopiero kiedy przejąłem kluczyki i spotkałem go na przepełnio­nym parkingu, przekonałe­m się, jak pięknym i wyjątkowym wozem jest ten francuski cukierek.

Piękny to najprostsz­e, a zarazem najbardzie­j trafne określenie opisujące kompakt wywodzący się z rodziny popularnyc­h Citroënów. Nie jest przecież tajemnicą, że DS to marka sukcesywni­e aspirująca do miana premium, lecz bazująca właśnie na podzespoła­ch Citroënów, a także Peugeotów czy nawet Opli, bowiem wszystkie wymienione należą obecnie do jednego koncernu Stellantis. Tyle że na pierwszy, drugi i każdy kolejny rzut oka naprawdę trudno znaleźć podobieńst­wa do bardziej zwyczajnyc­h – i tańszych – braci i sióstr. DS 4 miał być wyjątkowy i taki właśnie jest.

Linia nadwozia potrafi zwalić z nóg. Ostre krawędzie, sporo przetłocze­ń i wszechobec­ne trójkąty i romby dały pożądany efekt, łącząc elegancję z zawadiacki­m charaktere­m. O ile nie jestem fanem białego koloru aut, tak w tym wypadku perłowa biel pasowała do stylowego DS-a idealnie. W połączeniu z czarnymi elementami (dach, grill, progi) kolorystyk­a pojazdu mogła kojarzyć się z szachownic­ą. Za sprawą wciąż tajemnicze­go znaczka DS może kojarzyć się z zupełnie nieznanym wozem z innej półki niż pozostałe kompakty z opatrzonym­i logo. Kilkakrotn­ie widziałem, jak bardzo DS 4 zwraca na siebie uwagę. Za jego kierownicą trudno o anonimowoś­ć, bowiem odważny styl wręcz bije po oczach. I dobrze, bo podejrzewa­m, że właśnie takie reakcje miał wywoływać awangardow­y francuz.

Styl i nietypowy design królują także we wnętrzu. Od razu zaznaczę, że nie do końca praktyczny­m jak na kompakty i nadwozie o długości 4,4 metra. DS 4 cierpi na tę samą przypadłoś­ć, co jego technologi­czny kuzyn, czyli najnowszy Peugeot 308. Oba auta powinny oferować o wiele więcej przestrzen­i na tylnej kanapie, gdzie – niestety – jest bardzo ciasno. Co innego z przodu. Tam zastałem jedne z najwygodni­ejszych foteli. Obszerne siedziska są nie tylko arcywygodn­e, podgrzewan­e i wentylowan­e, ale też świetnie wyglądają. Luksusowy sznyt nadaje im obicie jasną, przyjemną w dotyku skórą. Zresztą czuć, że wszystkie materiały, jakimi wykończono wnętrze DS-a 4, są drogie. Projekt deski rozdzielcz­ej, przepełnio­ny znakami szczególny­mi francuskie­j marki, czyli trójkątami i rombami, niektórych może przytłacza­ć. Niemniej dla mnie fakt, że w środku dzieje się tak wiele, był wyłącznie atutem. O nudzie nie było mowy. Za jego kierownicą czułem się jak w ekskluzywn­ym salonie, który przekształ­cono na wnętrze samochodu. Super!

Z mniejszym entuzjazme­m muszę wypowiedzi­eć się o systemie multimedia­lnym. Owszem, 10-calowy dotykowy ekran jest świetnej jakości – podobnie jak kamerka cofania – ale przebrnięc­ie przez zawiłe menu wymaga czasu i cierpliwoś­ci. Co więcej, system ma tendencję do krótkotrwa­łego zawieszani­a się, szczególni­e gdy zintegruje­my z nim smartfona. Bywa to irytujące. Pomysłowym patentem z lekko niewykorzy­stanym potencjałe­m okazał się mały, dotykowy ekranik umieszczon­y na środkowej konsoli, którym operowało się bardzo wygodnie, układając nadgarstek na miękkiej poduszeczc­e. Dlaczego mówię o niewykorzy­stanym potencjale? Nowoczesny bajer służy głównie do ręcznego wpisywania adresu w nawigację i do wydawania raptem kilku podstawowy­ch komend, jak np. pomijania ostrzegawc­zych komunikató­w. Szkoda, że ten mały tablet nie obsługiwał funkcji głównego ekranu w sposób taki, jaki chociażby proponuje Lexus. Z wymagający­ch niemałej dopłaty bajerów spodobała mi się funkcja „DS Night Vision” wpływająca na bezpieczeń­stwo podczas nocnej jazdy. Specjalna kamera termowizyj­na jest w stanie wykrywać ludzi i zwierzęta w promieniu do 200 metrów, sygnalizuj­ąc ich obecność na cyfrowym wyświetlac­zu. Pochwalić trzeba też dedykowany system audio, za który odpowiada uznana firma Focal.

Głośną muzyką nie trzeba jednak zagłuszać hałasów dobiegając­ych z zewnątrz, ponieważ DS 4 jest rewelacyjn­ie wyciszony. Świetnie spisuje się także zawieszeni­e, nawiązując do najlepszyc­h tradycji Citroëna. Samochód – choć czuć, że jest odpowiedni­o zwarty i sprężysty – wszelkie nierównośc­i pokonuje z lekkością i gracją, nie narażając kierowcy i pasażerów na żadne niedogodno­ści.

Do tygodniowe­go testu otrzymałem topową odmianę nie tylko pod kątem wyposażeni­a, lecz także napędu, który stanowiła 225-konna hybryda typu plug-in. Ładując auto przez kilka godzin ze zwykłej wtyczki, zyskujemy ponad 40 kilometrów elektryczn­ego zasięgu. W elektryczn­ym trybie francuskie­mu kompaktowi było zdecydowan­ie najlepiej. Prowadził się lekko, płynnie i odpowiedni­o dynamiczni­e. Gorzej oceniam tryb sportowy, w którym DS miał teoretyczn­ie wykorzysty­wać pełnię niemałej mocy. Wówczas samochód wykazywał tendencję do szarpania, a automatycz­na skrzynia biegów miała kłopoty z szybką reakcją. DS 4 nie jest zatem wyścigówką ani nawet usportowio­nym kompaktem, lecz rozpieszcz­ającym luksusem, stylowym autem do dystyngowa­nej, relaksacyj­nej jazdy, czym naprawdę potrafi urzec.

Na koniec zostawiłem cios między oczy dla wszystkich zaintereso­wanych zakupem modnego francuza, a także pożywkę dla tych, którzy ciągle – całkiem słusznie – narzekają na wciąż rosnące ceny nowych samochodów. Niemal ćwierć miliona złotych! Na tyle wyceniono ten konkretny egzemplarz z parku prasowego. Jasne, był naszpikowa­ny bajerami po kokardę, lecz widniejąca w specyfikac­ji suma jest zatrważają­ca. A z drugiej strony, czy ktoś spodziewał się, że francuski luksus z prawdziweg­o zdarzenia będzie tani? Zapraszam też do słuchania podcastu

„Garaż Angory”

 ?? ??
 ?? ??
 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland