Walczyli z łukami o dostęp do Wi-Fi
założycielka organizacji SOS Orinoco, walczącej o uratowanie zagrożonej przez górników i drwali wenezuelskiej Amazonii.
Janomamowie to jeden z najliczniejszych ludów Ameryki Południowej. W Brazylii i Wenezueli żyje ich około 40 tysięcy. Do lat 60. XX wieku prawie nie mieli kontaktu z białymi ludźmi.
W 1968 roku amerykański antropolog Napoleon Chagnon napisał o nich książkę, „Yanomamö: Dzicy Ludzie”, która osiągnęła nakład miliona egzemplarzy. Naukowiec twierdził, zapewne nie do końca zgodnie z prawdą, że wyższy status społeczny w plemieniu Janomamów mają ci jego członkowie, którzy wykazują większą skłonność do stosowania przemocy.
Przez ostatnie dziesięciolecia życie tych niezwykłych Indian bardzo się zmieniło. Na ich terytoria wdzierają się legalni, a także nielegalni górnicy, ci ostatni zwani są garimpeiros. W 1993 roku w masakrze w Haximú w Brazylii garimpeiros zabili 16 Janomamów, w tym kobiety i dzieci. Janomamowie wenezuelscy często współpracują z górnikami w zamian za broń palną i złoto. W ten sposób stają się zależni od rządu i koncernów górniczych.
Do bitwy w Parima B doszło 20 marca, ale dopiero w ubiegłym tygodniu poinformowały o niej światowe media. Prokurator generalny Wenezueli Tarek William Saab, który wszczął śledztwo w sprawie krwawego starcia, do udzielania informacji nie jest skłonny. Wiadomo, że w bazie lotnictwa wojskowego znajdował się router umożliwiający dostęp do internetu. Żołnierze mieli z Janomamami umowę, zgodnie z którą plemię mogło wykorzystywać to urządzenie do łączenia się ze światem. Komunikacja internetowa jest niezwykle ważna w Parima B, ponieważ do regionu tego można dotrzeć tylko samolotem. Ale gdy służbę w bazie objęła kolejna zmiana żołnierzy, hasło do routera zostało zmienione.
Według niektórych źródeł wojskowi zażądali od Indian za udostępnienie hasła wysokiej zapłaty w złocie. Grupa rozgniewanych krajowców przyszła do bazy z pretensjami. Najpierw padły ostre słowa, potem strzały. Janomamowie napięli cięciwy łuków, walczyli dzielnie i pojmali dwóch zranionych przez siebie żołnierzy. Przeciwko karabinom nie mieli jednak żadnych szans. Z rąk wojskowych zginęli 45-letnia Martina González, 30-letni Jhonatan Silva, 22-letni Cariban González i o rok młodszy Isnardo Borges. Pewna indiańska kobieta żaliła się później: „Nie uczyniliśmy nic złego. Nie powinni używać przeciwko nam broni”. Janomamowie zwolnili wziętych do niewoli żołnierzy dopiero po kilku dniach. Na miejscu starcia policja znalazła 70 karabinowych łusek. (JP)