Bez jachtu od razu lepiej
Michał Ogórek przeczyta wszystko
Rozpoczęły się poszukiwania oligarchów rosyjskich w Polsce, aby móc ich od nas wyrzucić, a majątek odebrać. Poczyniono już w tej sprawie wiele przygotowań, jednak nie tak daleko idących, aby ich znaleźć.
Sens moralny takich działań, jak również społeczne dla nich poparcie i popularność, nie ulega kwestii. Ale by ich odpowiednio potraktować – jak to jest oczekiwane – trzeba takich oligarchów najpierw skądś skombinować, a z tym nie jest tak różowo.
Premier Morawiecki postawił sprawę tak: Coraz więcej Polaków nie rozumie, dlaczego, skoro Włosi skonfiskowali jachty rosyjskich oligarchów, my nie możemy takich działań przeprowadzić w naszym kraju.
Niby prosta odpowiedź: „bo nie ma takich jachtów”, nie likwiduje jednak problemu. Jest możliwe, że oligarchowie rosyjscy nie lokowali u nas swoich tropikalnych willi i całorocznych kąpielisk, spodziewając się, że zostaną tu zamrożone; to więcej niż prawdopodobne. Czym jednak wykazali nieroztropność i złe rozpoznanie, bo – jak się okazuje – we Włoszech zamrozili im je wcześniej i to własność, którą mają, a nie taką, której trzeba dopiero szukać.
Podstawowy więc wskaźnik, po którym rozpoznaje się takiego oligarchę – jacht z basenem i lądowiskiem dla helikopterów – nie został
Dopiero co przeżywaliśmy wspomnienie wyjątkowej niedzieli opisanej na kartach Ewangelii, ze względu na wydarzenia z przedmieść Jerozolimy, kiedy to w asyście najbliższych przyjaciół do bram tego świętego miasta przybył Nauczyciel z Nazaretu.
To była wyjątkowa okoliczność, bo przecież już było po szabatowej sobocie i większość mieszkańców i przybywających do miasta pielgrzymów oraz kupców była zajęta swoimi sprawami i mogli zwyczajnie nie zwrócić uwagi na przemieszczającego się obok nich człowieka na ośle, a jednak stało się wtedy coś niezwykłego, co historia po wsze czasy nazwała Niedzielą Palmową. Na wieść, że do bram miasta zbliża się zapowiadany przez proroków Mesjasz, zebrały się tłumy pragnące zamanifestować swoje uwielbienie do tego człowieka, czego wyrazem stały się palmy ścielone na trasie jego przejazdu. Wśród zebranych dało się słyszeć okrzyki: „hosanna” i „cześć u nas stwierdzony i do naszego portu nie wpłynęła nigdy nawet żadna na jego temat informacja, a co dopiero on sam. Rosyjskiego oligarchę trzeba rozpoznać po czym innym.
Przeglądając ich listę, natkniemy się łatwo na informację, że ich ulubionym hobby są huty i stocznie. Cofając się pamięcią, znaleźlibyśmy kogoś takiego: kilkanaście lat temu głośno było, jak naszą Stocznię Gdańską i Hutę Częstochowa kupił „magnat stalowy” Siergiej Taruta. Jego oligarchiczność rozstrzyga ostatecznie to, że na ślub córki sprowadził za milion dolarów Jennifer Lopez – choć nie do Polski – ale częściowo niejako i za nasze pieniądze, których swego czasu nie wypłacił pracownikom tych zakładów. Jest to w sumie nawet bardziej wkurwiające niż jacht.
Pewnym minusem tego oligarchy jest okoliczność, że jest on ukraiński, a nie rosyjski. Nie skreśla go to z kręgu podejrzeń całkowicie, ponieważ wiadomo, że niektórzy z oligarchów dla niepoznaki urodzili się na Ukrainie, zaś kradli w Rosji, wyczerpując definicję rosyjskości. Inna rzecz, że jeżeli wywieźli z Rosji tyle miliardów dolarów, to można to uznać za działanie przeciwko temu krajowi i niezłe go osłabienie, więc może z naszego punktu widzenia nie są tacy znów źli.
Większa rosyjskość czy ukraińskość tego oligarchy nie ma jednak aż takiego znaczenia w sytuacji,
Synowi Dawida” oraz inne wyrazy aplauzu wobec Jego osoby. I pewnie można by na tym zakończyć wspomnienia tamtych wydarzeń, gdyby nie to, że po kilku dniach taki sam tłum towarzyszył Chrystusowi w drodze na Golgotę i wtedy żywił swoją nienawiść do niego, powtarzając swoje słowa z dziedzińca Piłata, kiedy wyjąc z nienawiści, domagali się kary krzyża dla Nazareńczyka.
Cienka jak jedno westchnienie jest nić, która towarzyszy nam w chwilach zachwytu nad kimś niezwykłym, idolem naszego pragnienia, bohaterem niezwykłości, który swoimi dokonaniami zdaje się zadawać kłam, że nie da się zrobić nic więcej ponad przeciętność. Tylko w nielicznych sytuacjach potrafimy nasz zachwyt przekuć w coś więcej, co jest bardziej trwałe i nie ulegnie zniszczeniu przy pierwszej negatywnej ocenie, którą z pewnością wysunie ktoś, komu nigdy nie będzie po drodze z tym, co dobre i ponadprzeciętne.
Kiedy tłum wiwatował na cześć Proroka z Nazaretu, z pewnością wśród zebranych kiedy i tak nie można mu nic odebrać, bo już tu niczego nie ma. Stocznia i huta zostały mu bowiem najpierw sprzedane przez pierwszy rząd PiS w roku 2007, a następnie odkupione przez następny rząd PiS w roku 2017; kwoty jednej i drugiej transakcji nie zostały ujawnione, jedynie to, że kupowana przez Tarutę Stocznia Gdańska zatrudniała 4 tysiące pracowników, a odsprzedawana – stu. Co zrobił po drodze z trzema tysiącami dziewięciuset pracownikami nie wiadomo, ale po oligarsze można spodziewać się najgorszego.
Odbieranie majątku tego oligarchy przez państwo polskie już się dokonało poprzez przekazanie mu go, a następnie odkupienie tych kilku procent, jakie z niego zostało; to raczej oligarcha odebrał sobie ten majątek od państwa polskiego. Najbardziej dziwi używanie do rozkładania stoczni jakichś cudzoziemców, kimkolwiek by byli, tak jakby państwo polskie nie umiało tego robić samemu, tylko musiało włączać w te rutynowe w sumie działania pośrednio jeszcze i Jennifer Lopez.
Tarucie nie tylko już nic się nie zabierze, ale nawet nie odbierze tego, co na doprowadzaniu stoczni do ruiny zainkasował.
Zresztą, co właściwie? W radiu TOK FM dr Kaczmarski omawiał ewentualne zajmowanie majątku spółek: ten samochód byli swoiści liderzy, którzy nadawali ton i sterowali pozytywnym nastawieniem pozostałych. Podobnie zdarzyło się i kilka dni później, kiedy także dali o sobie znać swoiści „liderzy”, którzy sterowali emocjami zebranych i poddawali im okrzyki pełne nienawiści. Niestety, te manipulacje ludzkimi zachowaniami i wyborami czynionymi przez jednostki nie odeszły do historii i nadal triumfują.
W ostatnich dniach media ukazały nam ogrom zła, jakiego dopuścili się okupujący ukraińskie miasta sowieccy żołnierze. Trudno jest nam uwierzyć, że człowiek może dojść do takiego stanu, że zdaje się napawać swoją nienawiścią i sadystycznymi zbrodniami na bezbronnych.
Czy wśród okupujących te ziemie żołnierzy znaleźli się sami do szpiku źli ludzie?
Sądzę, że nie, ale zdecydowana większość tych młodych osób w mundurach uległa swoistym „animatorom” zagłady, którzy stoją za tymi wszystkimi zbrodniami jako nadrzędni sprawcy tego zła. należący do spółki, która jest własnością dwóch innych spółek, które to spółki są własnością trzech innych spółek itd. Jest to alfabet biznesowy (wcale nie cyrylica) znany szeroko i wśród nieoligarchów, a stosowany co najmniej od czasu, kiedy wszystkie leasingowane samochody w Polsce udawały inne samochody i miały z tyłu kratki, w sam raz do odstawienia oligarchy na policję.
Jedynych odpowiedników objętych sankcjami oligarchów, jakich mamy w kraju, znaleźliśmy w telewizji państwowej. Największemu propagandyście, niejakiemu Sołowjowowi, gospodarzowi pierwszego kanału, Włosi zajęli willę nad jeziorem Como, a prezesowi Ernstowi za kłamstwa na ekranie – też coś. Opisowi odpowiadają u nas Michał Rachoń i Jacek Kurski. Akurat leśniczówkę Kurskiego na Kaszubach, zdobytą przez niego w niejasnych okolicznościach, też mu kiedyś próbowano odebrać; była to jego willa, co mo.
Ponieważ nasi propagandyści telewizyjni nie są to jednak oligarchowie rosyjscy, to akcja odbierania im majątków musi poczekać na inną okazję.
Ustalenie rosyjskości kogoś takiego wydaje się jednak jeszcze trudniejsze od znalezienia go. Również zapisanie w prawie, że akurat Rosjanin nie może nic u nas posiadać. „U mienia niczewo niet” – głównie właśnie mienia.
Choć fajnie byłoby im coś zabrać, to z drugiej strony błoga jest też świadomość, że za bardzo nie ma czego. Dobre i to w tych trudnych czasach. Wesołych Świąt.
Aby nie być tak do końca zadowolonym w odbiorze rzeczywistości, chciałbym zauważyć, że nasze spokojne na razie życie jest także często sterowane przez swoistych „liderów” próbujących nadawać ton naszemu życiu. Niekiedy są to delikatne sugestie dotyczące elit politycznych, którym przeciwnicy zarzucają brak szczerości w ich działaniach, a w niektórych sytuacjach próbują odwoływać się do naszego umiłowania niezależności, podpowiadając nam, że ona jest wystawiona na szwank z najróżniejszych powodów.
„Liderzy” nienawiści, którzy doprowadzili do ukrzyżowania Bożego Syna, ostatecznie przegrali w czasie wielkanocnego poranka i pewnie długo jeszcze leczyli swoje ciemne pragnienia, ale bezskutecznie. Podobnie swoje przegrane zainkasują także ci „animatorzy”, którzy pragnęliby kreować rzeczywistość pełną konfliktów i wątpliwości rzucanych do naszego życia.
Wielkanocny poranek jest nie tylko wspomnieniem minionego cudu Bożej Miłości, lecz także zapowiedzią triumfu dobra nad złem, w każdej odsłonie. (kryspinkrystek@onet.eu)
Tragedia w Ukrainie, agresja i zbrodnie rosyjskich żołdaków w tym kraju są niepodważalne. Znaleźli się jednak tacy, którzy je kwestionują. Nie wierzą w amatorskie i profesjonalne nagrania, w autentyczność zdjęć ofiar, zburzonych domów i bombowych lejów. Wymyślają teorie spiskowe na temat rzekomych ukraińskich inscenizacji i fake newsów. Wśród niedowiarków są m.in. Viktor Orbán, do niedawna ulubieniec Prawa i Sprawiedliwości, oraz posłowie Konfederacji, którzy odgrywają rolę pożytecznych idiotów Putina. Zastanawiam się, ile złej woli trzeba mieć, żeby czarne nazywać białym, a białe czarnym. Owszem, istnieją zaawansowane techniki obróbki dźwięku i obrazu, ale są też metody weryfikacji pozwalające odkryć przeróbki czy potwierdzić autentyzm zdjęć i filmów. Rozmawiam o tym na zajęciach ze studentami dziennikarstwa i myślę, że taka wiedza przydałaby się również polskim zwolennikom Putina, ale czy im akurat o to chodzi? Przecież do rusofilów nie przemówią żadne argumenty.
Zbrodnie wojenne i ludobójstwo, ataki na cywilów, masowe groby ofiar, użycie bomb fosforowych i kasetowych, zrujnowane domy – to fakty oczywiste dla każdego, kto patrzy i widzi. Ale nie dla Korwin-Mikkego i wielu jego towarzyszy. Narracja Moskwy najpierw mówiła o „ustawce” w Mariupolu (zginęło tam od początku wojny już ponad 1,2 tysiąca cywilów), denazyfikacji, akcji specjalnej, a teraz zaprzecza zbrodniom w Buczy. Ta narracja znajduje posłuch również w Polsce i pokazuje, jak łatwo rusofilów poddać wojennej manipulacji. Ileż trzeba jeszcze ofiar, ile zdjęć, ile ludzkich tragedii, ile milionów uchodźców i ludzkich traum, żeby do zakutych rosyjską propagandą łbów dotarł wreszcie obraz tych niewyobrażalnych zbrodni?
Rosyjska telewizja kłamie na temat Mariupola i tworzy fejki o nieludzkim traktowaniu jeńców rosyjskich przez Ukraińców. Czołowy jej prezenter Sołowjow (ten sam, który płakał na wizji, bo stracił dostęp do swoich willi nad jeziorem Como) stwierdził, że za masakrę w Buczy odpowiadają Brytyjczycy. Przewodniczący rosyjskiej Dumy powiedział, że to, co pokazano z Buczy, to „inscenizacja”, której scenariusz napisano w Waszyngtonie i Brukseli, a aktorzy są z Kijowa. I taką kremlowską narrację powtarzają pożyteczni idioci Putina w Polsce. Pamiętamy, jak Rosjanie wypierali się zbrodni katyńskiej – dziś negują swoje sprawstwo w zbrodniach popełnianych na ludności ukraińskiej. I nie omami nas Siergiej Ławrow, że to, co zobaczyliśmy na zdjęciach z Buczy, było inscenizacją, „fejkowym atakiem”, którego celem miało być uderzenie w Moskwę. Są dowody zbrodni, których ukryć się nie da. Najnowsze fake newsy fabrykowane przez Kreml dotyczą ataku na dworzec w Krematorsku i zabicia co najmniej 40 cywilów bombami kasetowymi. Mieli tego – według rosyjskiego Ministerstwa Obrony – dokonać Ukraińcy. Czy znowu pożyteczni idioci kupią tę narrację?
Według autorki książki „How to lose the information war” Niny Jankowicz dezinformacja służy do rozsiewania zwątpienia, podejrzliwości, pogłębiania podziałów społecznych czy wręcz do szczucia całych narodów przeciwko sobie. W czasie wojny rozpowszechnia kłamstwa i rodzi strach. Rosyjskie trolle chcą nas poróżnić z Ukraińcami; chcą, byśmy uwierzyli, że wydarzenia w Ukrainie są ustawkami. Nie dajmy się na to nabrać. Nie pozwólmy też im grać na resentymentach, animozjach społecznych i sporach międzypartyjnych. Nie ulegajmy też propagandzie TVP, która wykorzystuje wojnę w Ukrainie do porachunków z przeciwnikami obecnej władzy. To cyniczne i niegodziwe.