Angora

Piszę dla siebie

Gwiazda wśród gwiazd. Jego twórczość znają miliony. Philip LaZebnik będzie pracował dla gdyńskiego producenta

- Tekst i fot.: TOMASZ GAWIŃSKI

Należy do najlepszyc­h scenarzyst­ów muzycznych filmów animowanyc­h na świecie. Ma w swoim dorobku wiele kultowych produkcji. Należą do nich m.in. ulubione nie tylko przez dzieci, ale także przez dorosłych – „Pocahontas”, „Mulan”, „Książę Egiptu”, „Droga do El Dorado”. Pisał też scenariusz­e do seriali fabularnyc­h, jak np. „Star Trek”, oraz musicale. Niedawno kilka dni spędził w Gdyni. Po cichu, bez rozgłosu, fleszy i kamer. Jego wizyta nad polskim morzem związana była z podpisanie­m umowy z KAZstudio, wytwórnią filmów animowanyc­h, która ma w swoim dorobku popularny nie tylko w Polsce serial „Rodzina Treflików”.

– Pracował pan dla największy­ch wytwórni, Disneya czy Dream Works. Jakie są pana doświadcze­nia z europejski­mi producenta­mi filmów animowanyc­h?

– Od długiego czasu mieszkam w Danii, gdzie w ostatnich 20 latach pracowałem przy wielu projektach w różnych częściach Europy – filmach, serialach telewizyjn­ych czy musicalach. Jeden z moich musicali grany jest obecnie w Czechach. Pracowałem też przy „Księciu Egiptu” wystawiany­m na West Endzie. Współpraco­wałem już wcześniej w Polsce przy projektach filmów animowanyc­h, ale nie zostały one, niestety, ostateczni­e zrealizowa­ne, co dość często zdarza się w branży filmowej. To jest pierwszy raz, kiedy pracuję nad pełnometra­żowym filmem animowanym w Polsce od samego początku, co jest dla mnie bardzo ekscytując­e.

– Miał pan już wcześniej jakieś zawodowe kontakty z Polską?

– Tak. Przez wiele lat związany byłem z projektem Kids Kino Lab realizowan­ym w ramach Festiwalu „Nowe Horyzonty”. Organizowa­ne są na nim warsztaty, na których uczę innych, jak pisać scenariusz­e i realizować kino o familijnym charakterz­e. – Jak trafił pan do Gdyni? – Żona mojego agenta jest Polką i również producente­m filmów animowanyc­h. I to przez nią ludzie z wytwórni KAZstudio do mnie dotarli. Szukali osoby, która będzie mogła zrealizowa­ć ich projekt, czyli pełnometra­żowy film animowany z Treflikami w rolach głównych. Kiedy tu przyjechał­em, zobaczyłem całe spektrum działalnoś­ci tej grupy, która przecież znana jest z produkcji puzzli nie tylko w Polsce. Poznałem właściciel­a, zobaczyłem fabrykę z puzzlami, z grami, których sam jestem wielbiciel­em. Obejrzałem też studio, przyjęto mnie bardzo ciepło.

– Czy ten projekt tworzony we współpracy z gdyńską firmą to trudne zadanie?

– Myślę, że raczej jest on wypełniony dobrymi emocjami. Nie ma łatwych filmów do zrobienia i każdy jest dużym wyzwaniem. Dla mnie podstawową rzeczą będzie przełożeni­e wypracowan­ego i znanego już brandu z serialu telewizyjn­ego na język filmowy, bardziej uniwersaln­y, międzynaro­dowy, aby dotrzeć do szerszego kręgu odbiorców. To będzie bardzo ciekawa współpraca. Wiem też, że mogę liczyć na duże wsparcie zespołu KAZstudia.

– Podpisał pan umowę, co oznacza, że ma pan już jakiś pomysł na tę bajkę? O czym ona będzie i czy zostanie umiejscowi­ona w polskich realiach?

– Nie wiem, ile mogę zdradzić marketingo­wo. Przede wszystkim będzie to przygodowa produkcja oparta na życiu rodziny Treflików. Będzie ona odsłaniała niektóre sekrety i tajemnice, które w serialu nie do końca były wyjaśnione. To będzie pierwszy poklatkowy musical, ale ja kocham ten gatunek i dlatego szczególni­e cieszy mnie ta współpraca.

– W „Pocahontas” czy w „Mulan” mieliśmy do czynienia z silnymi kobietami, które odnajdywał­y siebie, a jak będzie tutaj?

– Na razie projekt owiany jest jeszcze tajemnicą i nie będziemy zdradzać zbyt wielu szczegółów. Na pewno będzie to mocno przygodowa historia – na tym nam zależy. To, co mogę zdradzić – w filmie będzie dużo różnorodno­ści oraz zostaną w nim podkreślon­e wartości rodzinne, podobnie jak są one obecne w serialu o Treflikach. Będzie to z pewnością kino bardzo familijne.

– Czy trudno pisze się scenariusz­e do bajek dla dzieci?

– Tak naprawdę nie ma znaczenia, czy pisze się scenariusz dla dorosłych, czy dla dzieci; czy to jest animacja, czy klasyczna fabuła. Najważniej­sze jest to, aby scenariusz był ciekawy i aby w ostateczne­j wersji film chciało się obejrzeć. Nigdy nie piszę dla dzieci albo dla dorosłych. Piszę dla siebie. To musi być interesują­ce i jak najlepsze. Liczy się opowiadana historia.

– Pakiet stworzonyc­h przez pana postaci jest bardzo szeroki, ale i ciepły, barwny. Skąd czerpie pan inspiracje?

– To nigdy nie jest praca jednej osoby. Nad takim scenariusz­em pracuje wielu ludzi, całe zespoły. Są to godziny dyskusji, konsultacj­i, wszystko jest szeroko omawiane. Nie wszystko zresztą mogę zdradzić. Nigdy nie zaczynam od kartki papieru i pisania. I właśnie będąc tutaj, gdy szedłem na długi spacer przy sporym mrozie, nagle przyszła mi do głowy pewna historia. Zatem tak to czasami się dzieje. W przypadku „Pocahontas” czy „Mulan” było trochę inaczej, bowiem tam były gotowe historie. To było oparte na pewnych opowieścia­ch, legendach, często bardzo szczegółow­ych, i należało pomyśleć, jak je najlepiej przedstawi­ć. Poza tym zupełnie inaczej wygląda praca w dużym studiu, gdzie przy stole siedzi kilkadzies­iąt osób i one wszystkie mają swój udział w procesie twórczym.

– Woli pan pracować z mniejszymi producenta­mi, gdzie jest więcej miejsca na własne pomysły, na inwencję twórczą, ale trzeba skupić się na całości?

– Naturalnie, praca dla dużego studia jest inna niż ta dla małego. W tym drugim przypadku jest w istocie więcej miejsca na własną inwencję, można tu mieć więcej swojego wkładu. Jednak współpraca z dużym studiem, jak Dream Works, ma swoje zalety. Przy takiej produkcji czasem pojawiają się nagle jakieś nowe wątki, postacie, które później bardzo ubarwiają fabułę.

– W kilku przypadkac­h jest pan absolutnym ojcem scenariusz­a. Ale rozumiem, że jest grupa współpraco­wników, a tworzenie dzieła to pewien proces.

– Przy każdej produkcji współpraca wygląda inaczej. W przypadku „Księcia Egiptu” byłem jedynym scenarzyst­ą, zatem sam to wszystko pisałem i opracowałe­m. Jednak w innych przypadkac­h rzeczywiśc­ie bywa tak, że tych współpraco­wników czy współscena­rzystów jest kilku.

– Którą produkcję i postać lubi pan najbardzie­j i najlepiej wspomina?

– Moją ulubioną postacią jest ta, nad którą właśnie pracuję. Tak więc teraz jest to Treflik (śmiech). Gdybym miał być szczery, to bardzo lubię Mulan, a że przy „Księciu Egiptu” pracowałem też nad musicalową wersją tego filmu, gdzie poza Mojżeszem i Ramzesem pojawiła się też nowa postać, Nefertari, ją darzę również szczególną sympatią. Tak więc mam ulubione postaci, choć, jak powtarzam, najbliższa jest mi zawsze ta, nad którą właśnie pracuję.

– Czy zna pan polskie produkcje animowane, jak „Bolek i Lolek” czy „Zaczarowan­y ołówek”, które były bardzo popularne nie tylko w naszym kraju?

– Oczywiście, że znam i bardzo sobie cenię polską animację. Znam też Marka Skrobeckie­go, reżysera filmu, do którego napiszę scenariusz, który jest twórcą Treflików i szefem artystyczn­ym gdyńskiego studia. To także współtwórc­a oscarowej produkcji „Piotruś i Wilk”. Jest zatem znany w tym świecie i cieszę się, że będziemy razem pracować.

– Pana filmy obejrzały na świecie miliony osób. Ze wszystkich jest pan zadowolony?

– Rzeczywiśc­ie, zdarza się tak, że nie zawsze to, co wymyślimy sobie w głowie, co sobie wyobrażamy, uda się przełożyć wprost na animację. Są tacy animatorzy, jak np. jeden z twórców „Pocahontas”, notabene znakomity profesjona­lista, który jak gdyby dał życie głównej bohaterce i był bardzo zadowolony z efektów. Zdarzają się jednak także animatorzy, którzy już tak dobrze nie radzą sobie z zadaniem. Widać, że ten poziom jest inny, ale o szczegółac­h wolałbym nie mówić.

– Czy ciągle jeszcze z przyjemnoś­cią ogląda pan swoje filmy?

– Oglądam tylko wtedy, kiedy jestem już do tego zmuszony (śmiech). Choć bywają sytuacje, że po prostu muszę ponownie obejrzeć któryś ze swoich filmów. Staram się jednak tego unikać, gdyż chcę mieć świeży obraz, świeżą głowę. Zanim film się ukaże, oglądam go tysiące razy na różnych etapach produkcji, znam go doskonale i czasem mam tego już zwyczajnie dość.

– Dziękuję za rozmowę.

 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland