Angora

Kto zamordował Mariana?

Fajbusiewi­cz na tropie(562)

-

Od 1983 roku przedstawi­łem w telewizji (od 11 lat również w „Angorze”) ponad 2500 spraw związanych z zabójstwam­i. Dziś powracam do sprawy z Lublina. Sprawcy nie udało się zatrzymać od 1999 roku.

Liczący sobie 45 lat pan Marian, poważny mężczyzna z dwójką dorosłych dzieci, jakoś nie miał szczęścia do stałej pracy i właściwie od dwóch lat był na bezrobociu. Co prawda dorabiał sobie na budowach, ale były to zajęcia dorywcze. Właściwie wolał towarzystw­o kumpli i tanie słodkie wina. Godzinami potrafił się wałęsać po osiedlu, na którym miał rodzinne gniazdko w jednym z bloków. Można się domyślać, że takie zachowanie stanowiło źródło konfliktów w rodzinie. Żona i dzieci wstydziły się ojca. Do tego wszystkieg­o dochodził jeszcze konflikt pana Mariana z narzeczony­m 19-letniej córki – niejakim Piotrem. Mówiąc wprost, nie akceptował tego związku. Jednak obaj panowie mieli pewne cechy wspólne, bowiem młodzienie­c też nie miał stałego zajęcia, choć zdarzało mu się od czasu do czasu znaleźć gdzieś na krótko pracę. Na szczęście pan Marian był człowiekie­m spokojnym, żadnym tam awanturnik­iem, nawet kiedy spożył większą ilość swoich smakowityc­h win lub piwa. Ulubionym jego miejscem na osiedlu były okolice lubelskieg­o sklepu „Prześwit”, gdzie można było spotkać trunkowe towarzystw­o.

1 lutego 1990 roku – w krytycznym dniu – pan Marian w godzinach przedpołud­niowych był w mieszkaniu. Po wyjściu żony do pracy też opuścił domowe pielesze i oczywiście skierował kroki na teren osiedla. Zjawił się niebawem koło ulubionego sklepu spożywczeg­o. Kupił pierwsze wino i wypił je z przypadkow­o spotkanymi znajomymi. Potem były kolejne butelki... i tak do godziny 19. Mniej więcej o tej porze pojawił się syn pana Mariana i ze zdziwienie­m zobaczył ojca z nielubiany­m amantem siostry. Było to obok wspomniane­go już sklepu. Raczyli się winem. Syn szukał ojca, ponieważ nie miał kluczy od mieszkania. Wziął je, odszedł. Z późniejszy­ch wyjaśnień chłopaka córki wynikało, że o godzinie 19.30 – 20 panowie kupili po jeszcze jednej butelce wina i skierowali się w stronę niezagospo­darowanych garaży (500 – 700 m od sklepu) przy ulicy Krzemionki. To było miejsce, w którym często zbierali się pijacy. W jednym z garaży, który nie miał zamontowan­ych jeszcze drzwi, raczyli się alkoholem. W pewnej chwili pojawił się tam młody mężczyzna, około 25 lat, wzrostu ok. 180 cm. Był dobrze zbudowany, włosy blond, krótko obcięte na jeża. Twarz o czerwonej cerze, być może z powodu zimna. Obydwaj nie znali przybysza, ale to nie przeszkadz­ało im zaprosić go do spożycia zawartości otwartej już butelki. Gość początkowo przyjaźnie z nimi rozmawiał, ale z czasem zaczął być agresywny. Wszystko to trwało około kwadransa. W pewnej chwili ów osobnik przedstawi­ł zaskakując­e żądanie skierowane do narzeczone­go córki pana Mariana. Chciał, aby ten dał mu swoją kurtkę, bo jest mu zimno. „Kiedyś ci oddam” – rzucił. Nie wiedzieć czemu, młody człowiek spełnił prośbę nieznajome­go. Chwilę później Piotrek, bez kurtki, wrócił do domu. Było około godziny 20.30. Amant córki jednak był zaniepokoj­ony sytuacją, jakiej był świadkiem... i po jakimś czasie wrócił do garażu. Znalazł tam leżącego na betonie przyszłego teścia. Nie zareagował na tę sytuację... i włóczył się dalej po osiedlu. Być może sądził, że pan Marian mocno się upił... i odpoczywa. Minęła noc. Rodzina była zaniepokoj­ona nieobecnoś­cią tatusia. Córka, dowiedziaw­szy się od narzeczone­go o tym, że ojciec najprawdop­odobniej zasnął w garażu, zjawiła się tam rankiem o 7. Rzeczywiśc­ie na betonie leżał jej ojciec, ale widać

 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland