Prawda po rosyjsku
Według Mroziewicza
Wiadomości z Ukrainy podpisywane przez media rosyjskie za przyzwoleniem cenzury trzeba za każdym razem czytać odwrotnie. Charków zdobyty, Mariupol zdobyty, co znaczy: bronią się mężnie. Żołnierze Putina wyzwalają miejscowości zajęte przez nazistów i hitlerowców ukraińskich, to znaczy pijane żołdactwo gwałci dziewczyny i zabija ich mężów i ojców w Buczy. Ale kłamać w ten sposób dłużej nie można, zwłaszcza kiedy toczą się rozmowy ukraińsko-rosyjskie w Stambule. Patronuje im prezydent Turcji, Erdoğan. Delegacja Wołodymyra Zełenskiego negocjuje z pozycji kontrpartnera, który wojny nie przegrywa. Dla Rosji to nie do przyjęcia, dlatego pierwsze trzy sesje nie przyniosły rezultatu. Ustalone korytarze humanitarne za każdym razem okazują się pretekstem do przegrupowania oddziałów najeźdźcy lub szlakami wiodącymi do piekła.
Putin toleruje ekscesy dziczy plądrującej mieszkania i sklepy, kradnącej, co się da, i wywożącej do siebie nie tylko przedmioty codziennego użytku, lecz także samochody i ludzi. Rozbestwienie okupantów osiągnęło rozmiary apokaliptyczne. Przypomnieli sobie metody z czasów carskiej Rosji. Wywożą porwanych Ukraińców na Sachalin. Oddzielają dzieci od rodziców.
Szef brytyjskiego wywiadu Jeremy Flaming sugeruje, że między wywiadem rosyjskim a Kremlem panuje napięcie wynikające ze strachu informatorów przed przekazywaniem prezydentowi Putinowi prawdziwych wiadomości o przebiegu działań. Minister obrony Siergiej Szojgu zniknął na dwa tygodnie pod pretekstem zawału serca, ale już się pojawił i wydał polecenie przesunięcia działań z okolic Kijowa w stronę Donbasu, co oznaczałoby przyznanie się Rosji do klęski.
Czy tę wojnę Putin może wygrać? W pojedynkę Rosja zwykle przegrywa. Przykłady? Wojna rosyjsko-japońska? Przegrana. Wojna polsko-bolszewicka? Przegrana. Wojna rosyjsko-fińska? Przegrana. Wojna radziecko-afgańska? Rozpad ZSRR. Wojna z Ukrainą? Za klęskę odpowiedzialny będzie prezydent Putin. Małe wojny – z Węgrami w 1956 roku, Czechosłowacją w 1968 roku, Czeczenią, Gruzją, Dagestanem, Syrią Rosja wygrywa, terroryzując mieszkańców i niszcząc ich dobytek.
Lech Wałęsa twierdzi, że zwycięstwo Ukrainy zależy od tego, czy zdecyduje się zaatakować agresora. Świat znalazł się w XXI wieku, a Rosja tkwi w wieku XIX. Wojny planuje się na 8 – 16 dni. Na więcej nie ma zapasów amunicji i żywności. Rosjanie wojują już półtora miesiąca. Sprzedają paliwo czołgowe chłopom. Rabują żywność w sklepach. Mają odmrożone nogi, bo ich buty są do niczego. Najęli 16 tysięcy Syryjczyków,
płacąc im niezły grosz. Liczą na to, że najemnicy sprawdzą się w walkach miejskich i że nie będą wzdragali się przed zabijaniem Ukraińców. Liczba zaciężnych zbrodniarzy ma wyrównać straty rosyjskie. Zginęło ich, rannych zostało lub trafiło do niewoli przez miesiąc tylu, ilu zginęło przez osiem lat w Afganistanie.
Żeby dowiedzieć się, co Rosjanie planują, trzeba posłuchać ich propagandy i komunikatów o rzekomych zbrodniach Ukraińców. Zbrodnie są popełniane, lecz przez Rosjan. Najemnicy się nie sprawdzają. Dziesięć tysięcy kadyrowców z Groznego zostało przez Ukraińców rozbitych lub przepędzonych. Syryjczycy do walk w miastach się nie nadają, bo nie znają terenu. Wojska rosyjskie więcej niszczą, niż zdobywają. Na front wysyła się wbrew temu, co mówi Putin, poborowych, bo zawodowych nie wystarcza. A niewyszkolony rekrut na froncie to nieszczęście.
Po co im była ta wojna? Mają największy kawał kuli ziemskiej na własność. Nie umieją go zagospodarować. Do cywilizowania Syberii używają kryminalistów. Kiedy wybuchła rewolucja 1917 roku, Rosja była piątym mocarstwem gospodarczym świata. Kiedy upadał Związek Radziecki, Rosjanie byli na siódmym miejscu.
Rosja cierpi z powodu utraty swej pozycji. Barack Obama powiedział o niej, że stała się mocarstwem regionalnym. Tymczasem Rosja nigdy nie zrezygnowała z wyścigu zbrojeń. Zamiast zagospodarowywać Syberię, czeka, by wyręczyły ją Chiny. Nawiasem mówiąc, jednostka, która zmasakrowała Buczę, pochodzi z Kraju Chabarowskiego, gdzie przeważają Chińczycy. przypominają więc opowieści o „mrocznej rosyjskiej duszy”, wierzącej w swe nadzwyczajne przeznaczenie, aby z błogosławieństwem Cerkwi ujarzmiać innych.
Mit o „Rosji zbierającej narody” rozkwitł na nowo.
Znamienne, że wielu rosyjskich emigrantów, mieszkających na Zachodzie i korzystających ze swobód demokratycznych, także popiera agresję na Ukrainę. W Pafos i Larnace na Cyprze mieszkający tam Rosjanie urządzili proputinowską demonstrację. Wznoszono hasła: „Precz z NATO!”, „Rosjo, jesteśmy
Supermocarstwem nazywaliśmy w przeszłości potęgę, która dysponowała bronią jądrową i bronią gospodarczą. Rosja już się w tej definicji nie mieściła, aż przyszedł jej na pomoc gaz. Paliwa kopalne stały się brakującą bronią gospodarczą. Dziś do definicji supermocarstwa, którym Rosja jest na powrót, trzeba dodać zdolność natychmiastowego rozmieszczenia własnych oddziałów w dowolnym zakątku kuli ziemskiej. Tego Rosja zrobić nie może, więc supermocarstwem nie jest.
W czasach zimnej wojny obowiązywała doktryna odstraszania nuklearnego. Ja mam broń, mogę uderzyć, ty też masz, więc lepiej jej nie ruszajmy. Teraz ta doktryna działa w ograniczony sposób: ja mam taktyczną głowicę (jedna trzecia bomby znad Hiroszimy). Ty też masz. Wymienimy ciosy, ale co dalej?
Na razie ciosy wymierzają artyści. Gerard Depardieu przyjął obywatelstwo rosyjskie w 2013 roku, uciekając przed podatkami z Francji. Był kolegą Putina. Dziś określa działania armii rosyjskiej jako dzikie i niezrozumiałe. Oddaje honoraria za trzy koncerty w Paryżu na rzecz Ukrainy. Obudziła się pani Netrebko, która dziś potępia Rosję, więc rosyjskie teatry operowe zerwały z nią kontrakty. Wcześniej zerwała z nią kontrakty Metropolitan Opera, bo diwa obnosiła się z uwielbieniem dla Putina. Swoją drogą, jak artysta może nie wyczuć pod skórą swego znajomego – prymitywnego zbrodniarza? Przykro myśleć, że kraj Dostojewskiego, skądinąd Polakożercy, to nie państwo, ale mentalność. po twojej stronie!”, „Rosja ocali planetę!”. W Niemczech w licznej diasporze rosyjskiej panują promoskiewskie nastroje. Ulicami Berlina przejechała kawalkada samochodów z rosyjskimi flagami i symbolami sił zbrojnych Putina. „W obliczu (rosyjskich) okrucieństw i obrazów z ostatnich dni nie pojmuję, jak można być po stronie zbrodniarzy wojennych”, oburzał się minister spraw wewnętrznych Nadrenii Północnej-Westfalii Herbert Reul. (KK)