Co zabija Polaków?
Chorzy na raka prostaty mają od 1 kwietnia zagwarantowane darmowe leczenie chirurgiczne z użyciem systemu robotycznego. To świadczenie na najwyższym światowym poziomie.
Wspomniane leczenie mogą przeprowadzać placówki medyczne z oddziałem szpitalnym o profilu urologicznym lub oddziałem o profilu chirurgia onkologiczna, które mają blok operacyjny. Ośrodki muszą również udokumentować wykonanie co najmniej 100 operacji usunięcia prostaty z powodu nowotworu rocznie. – Mamy już 17 ośrodków, które spełniają warunki do finansowania robotyki. Najwięcej, bo pięć, w województwie mazowieckim, a cztery w województwie pomorskim – twierdzi minister Adam Niedzielski. Do końca 2023 roku warunki ma spełnić kolejne osiem placówek, a docelowo będzie ich 36.
Przypomnijmy, że robot chirurgiczny pozwala przeprowadzać bardzo precyzyjne i małoinwazyjne zabiegi. Jego ramiona są wyposażone w narzędzia chirurgiczne, kamerę endoskopową, a sztuczny nadgarstek imituje ruchy ludzkiej ręki. Lekarz ma bieżący podgląd operowanych tkanek, także w technice trójwymiarowej i 10-krotnym powiększeniu. Nacięcia wykonywane przez robota są bardziej dokładne, co zmniejsza ryzyko powikłań i infekcji oraz skraca czas pobytu w szpitalu i rekonwalescencji.
Przeprowadzenie takiej operacji możliwe jest u każdego pacjenta, nawet u takiego, który nie kwalifikuje się do żadnej innej metody. Jedynym ograniczeniem jest doświadczenie operatora. Dotychczas za wspomnianą operację trzeba było zapłacić 45 – 50 tysięcy złotych. Przypomnijmy, że rak prostaty to najczęściej rozpoznawany nowotwór u mężczyzn. Każdego roku odnotowujemy w Polsce ok. 16 tysięcy nowych rozpoznań, a 5 – 6 tysięcy chorych umiera.
Choć rząd praktycznie ogłosił już koniec pandemii, to wcale nie znaczy, że nagle zmniejszy się w naszym kraju liczba zgonów. Przyczyn nadmiarowej śmiertelności jest bowiem więcej.
COVID-19 pozbawił życia ponad 100 tysięcy Polaków. Jednak eksperci zwracają uwagę, że to nie są pełne dane, bo wiele osób umarło w domu z powodu powikłań pocovidowych i w statystykach jako przyczynę śmierci podawano najczęściej zaburzenia oddychania. Już w 2020 roku odnotowano liczbę zgonów wyższą o 12,7 proc. od tej, jakiej można było oczekiwać na podstawie danych z lat 2017 – 2019. Jak twierdzą w swym styczniowym raporcie „Umieralność ludności Polski wg przyczyny zgonu w pierwszej połowie 2021 r.” naukowcy Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Instytutu Badawczego, COVID-19 odpowiada za 76,9 proc. nadmiarowej śmiertelności. Co jeszcze zabija Polaków częściej niż wcześniej?
Do innych przyczyn nadwyżki zgonów w 2020 roku należą:
objawy i przyczyny niedokładnie określonych zgonów (bez covid) – 38,4 proc.
zaburzenia wydzielania wewnętrznego – 17,9 proc. choroby układu krążenia – 13,7 proc.
choroby układu trawiennego – 7,3 proc.
choroby – 7,2 proc.
Porównując to z danymi z lat poprzednich, autorzy wspomnianego raportu stwierdzili, że najbardziej, bo o 29 proc., zwiększyła się śmiertelność z powodu zaburzeń wydzielania wewnętrznego układu nerwowego oraz chorób układu moczowo-płciowego (19 proc.) oraz chorób układu nerwowego (17 proc.).
Pandemia jednak nie skończyła się w 2020 roku, dlatego też interesujące wydaje się zestawienie wspomnianych danych z tymi, które opublikował GUS w informacji „Umieralność w I półroczu 2021 roku”. W informacji podano, że w tym okresie zmarły w Polsce 270 662 osoby, w tym 56 897 z powodu COVID-19. To oznacza, że liczba zgonów z powodu wszystkich przyczyn była wyższa o 23,9 proc., przy czym sam COVID-19 przyczynił się do tego jedynie w 2,2 proc. Nadmiarowa śmiertelność wzrosła więc z powodu innych chorób, bardzo często diagnozowanych w zaawansowanym już stadium rozwoju, gdy szanse na skuteczne leczenie są dramatycznie mniejsze. Chodzi tu głównie o nowotwory i choroby przewlekłe.
Jednym z głównych „winowajców” są choroby krwi i mechanizmy immunologiczne. Tutaj bowiem umieralność wzrosła aż o 118 proc., choć w liczbach bezwzględnych mówimy o stosunkowo niewielkiej liczbie zgonów – 319 w I półroczu 2021 roku. Zanotowano też o 72 proc. więcej zgonów spowodowanych chorobami zakaźnymi i pasożytniczymi. W pierwszych sześciu miesiącach 2021 roku o 30 proc. więcej osób zmarło z powodu zaburzeń psychicznych i zaburzeń zachowania w porównaniu z tym samym okresem rok wcześniej. Autorzy raportu zwracają uwagę, że częściej umierały kobiety oraz mieszkańcy wsi.
Czas pandemii i związanych z nią obostrzeń sprawił, że Polacy częściej sięgali po alkohol, który w grupie zaburzeń psychicznych był przyczyną blisko 90 proc. zgonów. To w dużej mierze także efekt utrudnionego dostępu do terapii i leczenia. Niepokojący jest również wzrost liczby zgonów z powodu zaburzeń wydzielania wewnętrznego, stanu odżywiania i przemiany metabolicznej. Dane z 2020 roku i lat wcześniejszych pokazują, że przyczyną ponad 90 proc. zgonów z powodu chorób ze wspomnianej grupy jest cukrzyca. Zaskoczeniem zaś jest spadek liczby zgonów spowodowanych nowotworami. Z czego to wynika, dokładnie nie wiadomo. Być może to skutek tego, że pacjenci nowotworowi chorowali równocześnie na COVID-19 i w przypadku zgonu jako przyczynę podawano wyłącznie COVID-19.
Warto w tym miejscu odwołać się do raportu „Health at a Glance 2021”, z którego wynika, że Polska ma jeden z najwyższych wskaźników umieralności z powodu raka wśród krajów OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju). U nas nowotwory są przyczyną 228 zgonów na 100 tysięcy mieszkańców, przy średniej OECD wynoszącej 191. Taki wynik plasuje nas na czwartym miejscu – gorzej jest na Węgrzech, Słowacji i Łotwie. Dotyczy to przede wszystkim raka piersi, szyjki macicy i czerniaka. W statystykach pięcioletnich przeżyć w raku szyjki macicy nasz kraj zajmuje przedostatnie miejsce w OECD. Biorąc pod uwagę wszystkie nowotwory, to mamy relatywnie niski wskaźnik zachorowalności – średnio 267 osób na 100 tysięcy mieszkańców, podczas gdy średnia w krajach OECD wynosi 294.
Przedstawione dane dotyczące zachorowalności pochodzą z roku 2020, te zaś, które obrazują śmiertelność, są z 2019 roku, co oznacza, że nie uwzględniono jeszcze wskaźników z okresu pandemii.