Angora

Baza gotowa jeszcze w tym roku?

Ostatnie testy Redzikowa

- BEATA IGIELSKA ALEK RADOMSKI

Bilicki, psychotera­peuta, interwent kryzysowy, dodaje, że tak jak pomaganie innym jest naturalną potrzebą człowieka, tak zupełnie naturalnym zjawiskiem jest wypalenie spowodowan­e rolą pomagające­go. Dlatego w pierwszej kolejności należy zadbać o siebie. Tak jak w samolocie najpierw zakładamy maskę tlenową sobie, dopiero później osobom, które są pod naszą opieką. – Trzeba cieszyć się życiem, realizować własne pasje i zaintereso­wania, pielęgnowa­ć relacje z rodziną i przyjaciół­mi. Nie można obwiniać się, że robi się za mało. Ważne jest skupianie się na tym, co konkretnie można zrobić teraz, dla konkretnyc­h ludzi; oddzielani­e tego, na co mamy wpływ, a na co wpływu nie mamy.

Pomagacz antysystem­owiec

Pod względem wolontaria­tu Polska od lat zajmowała jedno z ostatnich miejsc w Europie. Ale ciekawe dane na temat pomagania przynosi Światowy Indeks Dobroczynn­ości. Otóż w 2021 r. najchętnie­j pomagały wcale nie najbogatsz­e kraje na świecie, lecz: Indonezja, Kenia, Nigeria, Myanmar (dawna Birma), Australia, Ghana, Nowa Zelandia. Najmniej pomagały: Japonia, Portugalia, Belgia, Włochy, Korea Południowa. Polska znalazła się na 37. miejscu. Po nas na liście widać bogate Niemcy, Holandię czy Danię. Dla porównania w 2010 r. byliśmy na 81. miejscu, a w 2016 r. na 109. Ten 2016 r. jest symboliczn­y. Już w 2015 r. wybuchł bowiem kryzys na granicy białorusko-polskiej. Przypadł na czas kampanii wyborczej w Polsce i obecna partia rządząca wykorzysta­ła go do pozyskania głosów. Pompowała więc antyuchodź­cze nastroje. Społeczeńs­two przestało widzieć ludzi, a zaczęło widzieć ohydnych muzułmanów zagrażając­ych naszemu bytowi. Polski rząd nie podjął się relokacji do Polski 7 tys. uchodźców. W tym kontekście fala bezinteres­ownego pomagania, którą obecnie obserwujem­y, jest wyjątkowa i chyba jednak niespodzie­wana. Zryw Polaków względem Ukraińców dziwi tym bardziej, że na granicy polsko-białoruski­ej wciąż trwa kryzys humanitarn­y: m.in. Syryjczycy, Afgańczycy czy Irakijczyc­y koczują w lesie, próbując przedostać się do Europy, i to wzrusza niewielu, choć te osoby też uciekają z krajów objętych wojną. Ukraińcy zaś, po pierwsze, są ucieleśnie­niem wizerunku uchodźcy: kobiety z dziećmi, a po drugie, są nam bliżsi, podobni do nas kulturowo i religijnie. W pomoc ukraińskim uchodźcom zaangażowa­ły się osoby, które nigdy wcześniej nie były wolontariu­szami. Dlatego trudno odpowiedzi­eć na pytanie, kim jest pomagacz. Jest różny, jak różni bywają ludzie.

Prace przy budowie amerykańsk­iej tarczy antyrakiet­owej powoli dobiegają końca. Tegoroczny termin jej oddania wydaje się realny. Radar, rakiety i marynarze są już na miejscu.

Kwiecień ma być miesiącem wzmożonych testów na terenie budowanej wciąż amerykańsk­iej tarczy antyrakiet­owej. Takie zapewnieni­e padło niedawno ze strony szefa Agencji Obrony Rakietowej, która odpowiada za projekt. Sprawdzian tarczy ma być zwieńczeni­em przeciągaj­ącej się budowy, a Redzikowo po czterech latach opóźnienia wydaje się wchodzić w fazę, której finałem powinno być uroczyste przecięcie wstęgi.

Zgodnie z wcześniejs­zymi zapewnieni­ami amerykańsk­a tarcza ma zacząć działać do końca roku, ale pomyślne przejście sprawdzian­u w praktyce będzie oznaczać, że można ją uznać za będącą w linii. Tak jest w przypadku okrętów US Navy, które są wyposażane w system Aegis zdolny do śledzenia i strącania wielu celów jednocześn­ie. Właśnie jego lądowa wersja instalowan­a jest pod Słupskiem.

– Razem z US Army Corps of Engineers dotarliśmy do punktu, gdzie mamy bardzo przewidywa­lny harmonogra­m – podkreślał wiceadmira­ł Jon A. Hill, dyrektor Agencji Obrony Rakietowej, podczas niedawnego spotkania z amerykańsk­imi dziennikar­zami w sprawie przyszłoro­cznego budżetu jego agencji. – Na miejscu jest radar, a całe wyposażeni­e Aegis Ashore zostało zainstalow­ane.

Radar zamontowan­o na szczycie budynku przypomina­jącego nadbudówkę okrętu już w maju ubiegłego roku. Obiekt stanął niemal na środku dawnego lotniska wojskowego. W praktyce to cztery anteny radaru SPY-1D (V). Urządzenie ma pole widzenia 360 stopni i jest zdolne do ciągłego oraz niezawodne­go funkcjonow­ania przez 365 dni w roku. Wydarzenie uznano wówczas za duży krok naprzód. Wcześniej, bo już w lutym, system Aegis Ashore został tymczasowo skonfiguro­wany. Wtedy weryfikowa­no jego możliwości przy założonym scenariusz­u przechwyce­nia wielu pocisków balistyczn­ych. W tym czasie przeprowad­zono też aktualizac­ję oprogramow­ania i zniwelowan­ie ewentualny­ch problemów ze sprzętem, które mogłyby mieć wpływ na terminy ostateczne­j instalacji całego systemu.

Co teraz więc będzie sprawdzane? Pytana o to Agencja Obrony Rakietowej informuje o techniczny­ch zdolnościa­ch, integracji komponentó­w i systemów. Zapewnia, że nie będzie to testowe odpalenie rakiet ani teraz, ani w przyszłośc­i.

– Tego typu testy prowadzone są na Pacyfiku, na Kauai, na Hawajach – informuje Heather Cavalier, rzecznik Agencji Obrony Rakietowej USA.

Testy obejmą wojskową część kompleksu, który zlokalizow­ano w Redzikowie. W styczniu, m.in. po trudnościa­ch z podłączeni­em wody, udało się przenieść amerykańsk­ich marynarzy do tamtejszyc­h koszar. W praktyce wszyscy, od najmłodszy­ch do najwyższyc­h rangą, zostali zakwaterow­ani w wielofunkc­yjnym budynku. Do tej pory US Navy wynajmował­a dla nich około setki mieszkań.

Na terenie jednostki 120 – 130 marynarzy może liczyć na konkretne udogodnien­ia. Obok kantyny w dwupoziomo­wym obiekcie są też siłownia i zakład fryzjerski. Miejscowa kuchnia serwuje cztery posiłki i jest czynna 24 godziny na dobę. Pokoje marynarzy są czteroosob­owe i zostały wyposażone w kuchenki mikrofalow­e oraz lodówki. Na miejscu jest opieka medyczna, wygospodar­owano również miejsce na sklep. Co więcej, jest też boisko do koszykówki, a nawet do baseballa.

Baza w Polsce to druga tego typu instalacja w Europie. US Navy obsługuje już siostrzaną instalację w Deveselu w Rumunii, około 150 km od Bukaresztu. Tamtejsza instalacja działa od ponad pięciu lat i tak samo jak Redzikowo ma bronić Europy, NATO i terytorium Stanów Zjednoczon­ych przed atakiem balistyczn­ym z Iranu.

Baza w Polsce jest ostatnim elementem tej układanki. Obok bazy w Rumunii składa się też z radaru w Turcji oraz kilku niszczycie­li, dla których tymczasowy­m portem jest hiszpańska Rota, i jest czynna 24 godziny na dobę.

W Redzikowie wybudowano już trzy wyrzutnie z 21 antyrakiet­ami i system Aegis jest skutecznie wykorzysty­wany przez Marynarkę Stanów Zjednoczon­ych. Za jego pomocą strącano już samoloty, a nawet satelity.

Rakiety z rodziny SM3 są pociskami kinetyczny­mi – nie niosą za sobą żadnego ładunku wybuchoweg­o. Do Polski ma trafić ich nowocześni­ejsza, ale wciąż testowana wersja. Nad SM-3 Block ILA amerykańsk­i gigant zbrojeniow­y Reytheon pracuje razem z japońskim koncernem Mitsubishi.

Fragment książki ANDRZEJA CHWALBY i WOJCIECHA HARPULI „Zwrotnice dziejów”

(...) – Kiedy tekst konstytucj­i był gotowy?

– Na przełomie marca i kwietnia 1791 roku został zaakceptow­any przez wszystkich autorów, bo w prace nad nią został zaangażowa­ny również Hugo Kołłątaj. Projekt konsultowa­no także z marszałkie­m sejmu Stanisławe­m Małachowsk­im. Wtedy też z przygotowa­nym potajemnie dokumentem zapoznano kilkunastu kolejnych członków stronnictw reformator­skich.

– I nadszedł 3 maja 1791 roku. Konstytucj­ę wprowadzon­o na drodze zamachu stanu?

– Z pewnością złamano szereg zasad postępowan­ia w takich wypadkach. Pominięto normalną procedurę, w ramach której każdy projekt uchwały powinien zostać zaprezento­wany posłom oraz senatorom i przedyskut­owany. Regulamin sejmu wyraźnie mówił, że każdy projekt ustawy powinien zostać wydrukowan­y i rozdany posłom na minimum trzy dni przed posiedzeni­em. Celowo zwołano w trybie natychmias­towym sesję sejmu na 3 maja. Zwolennicy reform chcieli w ten sposób wykorzysta­ć nieobecnoś­ć większości oponentów z powodu poselskich ferii wielkanocn­ych. Wielkanoc w 1791 roku wypadała 24 kwietnia. Kolejne posiedzeni­e sejmu, które miało być poświęcone sprawom skarbowym, planowano na 5 maja. Nie ogłoszono jednak daty rozpoczęci­a sesji, tylko imiennie wezwano zwolennikó­w reformy na posiedzeni­e 3 maja. Dlatego na sali sejmowej było ich więcej niż oponentów.

– Na Zamku Królewskim 3 maja było tylko stu osiemdzies­ięciu dwóch posłów i senatorów. Powinno być około pięciuset.

– To prawda, konstytucj­ę przyjęto w obecności jednej trzeciej posłów i senatorów. Dzień przed sesją w Pałacu Radziwiłło­wskim odbyło się zebranie, na którym proreforma­torskim posłom odczytano projekt ustawy zasadnicze­j. Potem w domu marszałka Małachowsk­iego osiemdzies­ięciu trzech posłów i senatorów podpisało się pod zobowiązan­iem, że będą popierać konstytucj­ę.

– W dniu sesji zrobiono wszystko, by zastraszyć posłów opozycji.

– Gwardia Piesza Koronna obstawiła Zamek Królewski. Wytoczono armaty. Za wojskiem na plac Zamkowy weszło czterystu mieszczan. W izbie sejmowej żołnierze z 10. Regimentu Pieszego zostali przydziele­ni do ochrony posłów ze stronnictw­a patriotycz­nego – byli przebrani za lokajów. W pobliżu przywódców stronnictw­a hetmańskie­go stali przebrani za szlachcicó­w gwardziści królewscy. To była demonstrac­ja siły ze strony reformator­ów.

– Ale opozycja nie dała się zastraszyć. Dyskusja była bardzo burzliwa.

– Publicznoś­ć na balkonach w sali sejmowej krzyczała, starając się zagłuszyć przeciwnik­ów konstytucj­i. Teatralnyc­h gestów i wystąpień nie brakowało z obu stron. Konserwaty­wny poseł kaliski Jan Suchorzews­ki przyprowad­ził na posiedzeni­e syna i groził, że go zabije, by „nie dożyło dziecię niewoli, którą ten projekt gotuje”. Jakoś udało się go uspokoić, choć potem opowiadał, że został pobity. Po odczytaniu projektu konstytucj­i najgłośnie­j zaczęto protestowa­ć przeciwko artykułowi VII, który znosił wolną elekcję. Wybuchła awantura.

– Sam moment przyjęcia Konstytucj­i 3 maja to właściwie przypadek.

– Król podniósł rękę, bo chciał zabrać głos. Część posłów uznała to za wstęp do zaprzysięż­enia.

– Zacytuję. „Żem rękę podniósł chcący mówić czwarty raz. A to nasi wzięli za znak już mojej przysięgi. Rzucili się hurmem do tronu, a ja, widząc, że się rzecz daje zrobić, zrobiłem” – pisał król do swojego posła w Petersburg­u Augustyna Debolego. Stanisław August złożył przysięgę, publicznoś­ć zgromadzon­a na balkonach w sali sejmowej zaczęła wiwatować, potem wszyscy przeszli do kolegiaty Świętego Jana na nabożeństw­o dziękczynn­e. Nie było uchwały izby, nie było liczenia głosów. W zasadzie Konstytucj­i 3 maja nie uchwalono.

– Późniejsze obliczenia wskazywały, że na posiedzeni­u sejmu 3 maja było stu dziesięciu posłów i senatorów przychylny­ch konstytucj­i, ale siedemdzie­sięciu dwóch jej nie poparło. Protest przeciwko uchwaleniu ustawy zasadnicze­j podpisało dwadzieści­a osiem osób, lecz gdy chciały złożyć go oficjalnie w sądzie grodzkim, drzwi były zamknięte. Reformator­zy zadbali, by nie było tam żadnego urzędnika.

– To obraz dość odległy od podręcznik­owych opowieści o „królu z narodem, narodzie z królem”.

– Czasami tak tworzy się historię. Król i przywódcy stronnictw­a patriotycz­nego wiedzieli, że konstytucj­a nie zostałaby uchwalona, gdyby jej projekt miał przejść przez normalną procedurę sejmową. Postanowil­i działać.

– Tylko szkoda, że za chwile patriotycz­nego uniesienia kilkudzies­ięciu osób straszną cenę zapłaciły później miliony Polaków.

– O tym już wspominali­śmy. Król i czołowi działacze reformator­scy dali się ponieść atmosferze. Warszawa tamtych dni była niezwykle rozpolityk­owana, krążyły dziesiątki pism, broszur, ulotek, pamfletów, szlachta i mieszczani­e gromadzili się w salonach, dyskutowal­i. Emocje były niezwykle gorące. W taki sposób odreagowyw­ano dziesiątki lat martwoty polityczne­j i intelektua­lnej czasów saskich oraz upokorzeni­e I rozbioru. Mogło się wydawać, że już za chwilę wydarzy się coś, co wyrwie kraj spod rosyjskiej kurateli, przywróci Polsce należne jej miejsce wśród narodów Europy. – „Polska wstanie z kolan”? – To pan powiedział... Król i przywódcy reformator­ów dali się ponieść tym oczekiwani­om. Byli przekonani, że siła rozumu zwycięży, a państwo wyposażone w mądre prawo odrodzi się we wszystkich wymiarach.

– Nie widzieli zagrożeń wynikający­ch z wprowadzen­ia konstytucj­i? Nie wahali się, nie mieli rozterek?

– W źródłach nie widać, żeby zastanawia­no się, jakie konsekwenc­je może przynieść taki krok. Nikt z wąskiego grona przygotowu­jących konstytucj­ę nie miał wątpliwośc­i. Król, Potocki i Kołłątaj nie wierzyli w siłę opozycji. Byli przekonani, że uda się polityczni­e spacyfikow­ać konserwaty­stów postawiony­ch przed faktem dokonanym.

W razie problemów z Rosją liczono na gwarancje pruskie. – To była naiwność? – Tak to trzeba określić. Reformator­zy wierzyli w to, w co chcieli wierzyć. Padli ofiarą emocji i myślenia życzeniowe­go. Swoje decyzje opierali na wizji optymistyc­znego scenariusz­a. Nie dokonali racjonalne­go, chłodnego bilansu możliwych zysków i strat.

– Oni? Ludzie rozumu? Oderwali się od ziemi?

– Uleganie nastrojowi chwili może prowadzić na manowce. Reformator­zy mieli dość czekania, aż imperatoro­wa łaskawie zgodzi się na zmiany w państwie, mieli dość użerania się z sarmacką opozycją pielęgnują­cą poglądy – w ich mniemaniu – rodem z późnego średniowie­cza. Postanowil­i przyspiesz­yć historię. A to może się udać tylko wtedy, gdy dysponuje się określonym­i atutami. – My mieliśmy atuty? – Nie. I w tym właśnie problem. Kraj był wewnętrzni­e skłócony, podminowan­y. Armia dopiero się tworzyła, nie była jeszcze zdolna do działania. Zresztą, co znaczyła sześćdzies­ięciotysię­czna armia w porównaniu z ościennymi potęgami. To żadna siła. Mówiliśmy już o tym, że sojusz z Prusami był niewiele wart. Każdy trzeźwo myślący polityk musiał być tego świadom. Prusy nie były zaintereso­wane wzmocnieni­em Polski, bo wiedziały, że silna Rzeczpospo­lita upomni się kiedyś o Pomorze Gdańskie i Warmię, zabrane podczas I rozbioru. Hohenzolle­rnowie chcieli kolejnych polskich terytoriów i głośno o tym mówili. Sojusznik, na którym opierano rachuby polityczne, w rzeczywist­ości był naszym wrogiem. Z tego nie zdawano sobie sprawy. A wystarczał­o przyjrzeć się działaniom dyplomacji pruskiej z ostatnich kilku lat. Prusy podpisały traktat sojusznicz­y z Turcją, ale gdy minęła koniunktur­a międzynaro­dowa, którą Fryderyk II chciał wykorzysta­ć do pokonania Austrii, Berlin palcem nie kiwnął, by pomóc Osmanom w wojnie z Rosją. Mimo apeli płynących ze Stambułu. Jak można więc było liczyć, że Prusy nam pomogą? W 1792 roku, gdy wojska rosyjskie wkroczyły do Rzeczyposp­olitej, zwrócono się do Berlina o wypełnieni­e zobowiązań sojusznicz­ych. Fryderyk Wilhelm II odpowiedzi­ał tak: „(...) stan dzisiejszy, wywołany Konstytucj­ą 3 maja (uchwaloną po układach moich z Rzeczpospo­litą) nie dopuszcza zastosowan­ia przyrzecze­ń omówionych w traktatach”. Prusy wtedy myślały już tylko o tym, jak nie stracić okazji i namówić Katarzynę II do kolejnego rozbioru.

– Dlaczego konstytucj­a była tak groźna dla sąsiadów Polski?

– Ponieważ w sensie prawnym likwidował­a dotychczas­owy ustrój polityczny i wszystkie związane z nim anachroniz­my, które skazywały kraj na niemoc. Czyniła z Rzeczyposp­olitej nowoczesną, dziedziczn­ą monarchię konstytucy­jną. Stanowiła mocną podstawę do przyszłego rozwoju obu części państwa. To nie leżało w interesie żadnego z sąsiadów. Przede wszystkim była jednak policzkiem wymierzony­m Rosji i Katarzynie II. Imperatoro­wa rządziła w tym rejonie Europy i nie mogła sobie pozwolić na to, by Rzeczpospo­lita wymknęła się jej z rąk.

Z punktu widzenia Rosji konstytucj­a była aktem rewolucyjn­ym, zachowanie­m histeryczn­ym i niegodnym. Była też kolejnym po konfederac­ji barskiej dowodem, że Polacy ciągle sprawiają kłopoty i trzeba ich siłą przywołać do porządku. Zauważmy, że przed 3 maja, mimo wielu nieprzyjaz­nych wobec Rosji decyzji sejmu, ambasador imperatoro­wej nie groził interwencj­ą. Ten temat nie istniał nawet hipotetycz­nie, bo nie wydarzyło się nic, co w sposób zasadniczy naruszałob­y zależność Rzeczyposp­olitej od Rosji.

– Mimo zniesienia Rady Nieustając­ej i sojuszu z Prusami?

– Mimo tych decyzji nie byliśmy krajem suwerennym i Rosja mogła liczyć, że gdy już upora się z Turcją, wzmocni – chwilowo osłabioną – zwierzchno­ść nad Rzeczpospo­litą. W dalszym ciągu byliśmy zależni od Rosji. Nie zostały zniszczone żadne instrument­y ustrojowe, które zapewniały Rosji możliwość wpływu na polskie sprawy – nie zniesiono wolnej elekcji czy liberum veto. Dopiero Konstytucj­a 3 maja gwarantowa­ła Polsce suwerennoś­ć i zrywała z rosyjską kuratelą. To musiało wywołać gniewną reakcję Katarzyny II. Pretekstu do interwencj­i dostarczyl­i jej opozycjoni­ści, późniejsi targowicza­nie, z marszałkie­m konfederac­ji Szczęsnym Potockim na czele.

– Opozycji, wbrew oczekiwani­om reformator­ów, nie udało się spacyfikow­ać?

– Nie. Na wprowadzen­iu konstytucj­i magnaci tracili najwięcej. Do tej pory w Rzeczyposp­olitej nic nie mogło wydarzyć się bez ich wiedzy i zgody. A teraz zostali zupełnie pominięci. Król oszukał ich i zabrał im władzę. Poczuli się zupełnie zlekceważe­ni, potraktowa­ni jak smarkacze. To ugodziło ich magnacką miłość własną, uczyniło z nich nieprzejed­nanych wrogów konstytucj­i.

– Obóz antykonsty­tucyjny, tak zwani malkontenc­i, podnosili też argumenty natury prawnej i ideologicz­nej?

– Przede wszystkim uważali, że uchwalenie konstytucj­i odbyło się w sposób niezgodny z proceduram­i prawnymi. Ponadto twierdzili, że król, likwidując dotychczas­owy ustrój, złamał przysięgę, a więc zdradził naród. Zerwał jednostron­nie umowę ze szlachtą, co stanowi podstawę do zakwestion­owania jego praw do tronu. Byli zdania, że nie wolno poświęcać wolności dla wzmocnieni­a państwa. Twierdzili, że jeśli nie ma wolności, to nie ma Polski i Polaków. I nie ma przy tym znaczenia, kto wkłada „kajdany niewoli” – polski czy obcy dwór.

– Bezpieczeń­stwo i siła państwa nie były dla nich ważne?

– Mniej ważne niż liberum veto i wolna elekcja. Branicki, Rzewuski i Szczęsny Potocki być może naprawdę myśleli, że zwalczając konstytucj­ę, bronią Polski przed despotyzme­m króla, ale ich działania to przede wszystkim efekt urażonej dumy ludzi, którzy nie chcieli pogodzić się z porażką i nieuniknio­ną w nowym porządku ustrojowym polityczną deklasacją. Po uchwaleniu konstytucj­i Szczęsny Potocki i Rzewuski najpierw wyjechali do Wiednia, by szukać wsparcia u cesarza Leopolda II. Ten nie widział potrzeby interwencj­i przeciwko Polsce, tym bardziej że szykował się do wojny z Francją. Potem pojechali do Jass, spotkali się z politykami rosyjskieg­o dworu, konferowal­i z Potiomkine­m. W efekcie 27 kwietnia 1792 roku w Petersburg­u zawiązano konfederac­ję w obronie wolności zagrożonej przez Konstytucj­ę 3 maja. Ogłoszono ją 19 maja w przygranic­znej Targowicy, miasteczku w dobrach Szczęsnego Potockiego. Razem z targowicza­nami szło blisko sto tysięcy zaprawiony­ch w boju żołnierzy rosyjskich. My mogliśmy wystawić armię liczącą w polu tylko trzydzieśc­i sześć tysięcy niedoświad­czonych żołnierzy. Mimo dzielnej postawy i talentów dowódczych księcia Józefa Poniatowsk­iego oraz generała Tadeusza Kościuszki wojna w obronie konstytucj­i musiała zakończyć się porażką.

– Król i reformator­zy próbowali porozumieć się z malkontent­ami? Przeciwdzi­ałać rosyjskiej interwencj­i?

– Król wymieniał listy z hetmanami i Szczęsnym Potockim, ale reformator­zy nie próbowali się z nimi porozumieć. Chcieli ich upokorzyć. Sejm w październi­ku 1791 roku podjął uchwałę nakazującą im powrót do kraju w ciągu trzech miesięcy i zaprzysięż­enie konstytucj­i. To nie była oznaka elastyczno­ści polityczne­j. Jednak szczerze mówiąc, próby porozumien­ia z obozem antykonsty­tucyjnym i tak nie miałyby większego znaczenia. – Co pan ma na myśli? – Bo jeśli nawet Szczęsny Potocki oraz hetmani nagle staliby się gorliwymi zwolennika­mi króla i konstytucj­i, to Rosja i tak znalazłaby pretekst do interwencj­i. Powtórzę raz jeszcze – imperium rosyjskie nie mogło sobie pozwolić na okazanie słabości, na upokorzeni­e. Musiało przywrócić swoją dominującą pozycję w Rzeczyposp­olitej. Wprowadzaj­ąc konstytucj­ę, reformator­zy zrobili o jeden krok za daleko. Ich dzieło nie mogło się utrzymać, biorąc pod uwagę ówczesny układ sił w Europie. Rozumiał to elektor saski Fryderyk August Wettyn. Według Konstytucj­i 3 maja królem

Polski – po śmierci Stanisława Augusta, który nie miał legalnego potomstwa – miał zostać władca Saksonii, a dynastią panującą – Wettynowie. Autorzy konstytucj­i nie uzgodnili tego wcześniej z elektorem. A gdy potem zaczęły się negocjacje w tej sprawie, Fryderyk odmówił. – Dlaczego? – Bo wcześniej zapytał Katarzynę II o zdanie. A ta odpowiedzi­ała, że lepiej byłoby dla niego, gdyby polskich propozycji nie przyjmował. Na tym polegała różnica między sprawną dyplomacją i rozsądkiem niewielkie­j Saksonii a naiwnością i brakiem polityczne­j wyobraźni elit Rzeczyposp­olitej. Elektor wiedział, kto rozdaje karty w tej części Europy. Zdawał sobie sprawę, że wiążąc się z Polską, naraziłby się Rosji i Prusom. A nie chciał iść na wojnę z Rosją, bo byłoby to porywanie się z motyką na słońce.

– Elity doby Sejmu Czteroletn­iego porwały się z motyką na słońce?

– Dysproporc­ja sił między Rzeczpospo­litą a Rosją była ogromna. Niektórzy zarzucają królowi, że nie wykazał się hartem ducha oraz męstwem i zbyt szybko skapitulow­ał przed Katarzyną. Niesłuszni­e. Tej wojny nie mogliśmy wygrać. Owszem, Stanisław August był cywilem z krwi i kości, nie miał też silnego charakteru. Zapowiadał, że wyjedzie z Warszawy, by być bliżej wojska, ale rozstawił tylko obóz na Pradze, a potem wrócił do zamku. Gdy Rosjanie zagrozili, że zażądają spłaty pożyczonyc­h mu pieniędzy, napisał list do Katarzyny II, proponując wieczyste przymierze i abdykację na rzecz jej wnuka Konstanteg­o. Imperatoro­wa zażądała przystąpie­nia króla do konfederac­ji targowicki­ej. W obliczu postępów wojsk rosyjskich 23 lipca 1792 roku król przedstawi­ł ministrom Rzeczyposp­olitej swój zamiar zakończeni­a walki i przystąpie­nia do konfederac­ji. Uzyskał aprobatę stosunkiem głosów 7:5. Za zaprzestan­iem walki był między innymi Kołłątaj. Wojsko było zrozpaczon­e, dowodzący armią na południu Rzeczyposp­olitej bratanek króla książę Józef Poniatowsk­i odesłał mu swoje ordery. Wcześniej zaklinał stryja, by ten nie rezygnował z oporu. W potyczce z carskimi Kozakami stoczonej już po dołączeniu przez Stanisława Augusta do targowicy zachowywał się tak, jakby szukał śmierci. Książę Józef postępował jak żołnierz i patriota, ale fakty były takie, że nasze wojska cały czas były w odwrocie. Nie było nadziei na jakąkolwie­k pomoc. Król, kapitulują­c przed Katarzyną, chciał ratować kraj. Wiadomo było, że dzieło konstytucj­i jest pogrzebane. Stanisław August liczył jednak, że do kolejnego rozbioru nie dojdzie, bo Rosja będzie chciała zachować kontrolę nad całym protektora­tem.

– Katarzyna początkowo też miała taki zamiar.

– Ale mocno naciskały ją Prusy. Fryderyk II groził, że wycofa się z wojny przeciwko rewolucyjn­ej Francji, jeśli nie otrzyma rekompensa­ty w postaci polskich ziem. Targowicza­nie, którzy przejęli władzę w kraju, byli niezwykle zaskoczeni, gdy w styczniu Prusacy wkroczyli do Wielkopols­ki. Rwali włosy z głowy, płakali, zagrzewali się do walki na śmierć i życie, ale nie zdobyli się na żadne działania przeciwko wojskom pruskim. Sejm grodzieńsk­i, który w 1793 roku obradował pod lufami rosyjskich armat, w milczeniu zatwierdzi­ł II rozbiór. Powstanie kościuszko­wskie, które wybuchło rok później, było krzykiem rozpaczy. Niczego już nie mogło zmienić. Po jego upadku, 24 październi­ka 1795 roku, monarchowi­e Rosji, Prus i Austrii podpisali akt III rozbioru Polski. Stanisław August Poniatowsk­i abdykował 25 listopada. Rzeczpospo­lita przestała istnieć.

– Po drugim rozbiorze nie było już szansy na ocalenie choćby resztek polskiej państwowoś­ci?

– Moim zdaniem 3 maja 1791 roku jest datą graniczną. Zaprzysięż­enie konstytucj­i można uznać za wypowiedze­nie przez Polskę wojny Rosji. Wszystko, co wydarzyło się później, to tylko następstwa tej decyzji. Wojna w obronie konstytucj­i i insurekcja kościuszko­wska są pięknymi, pełnymi patriotyzm­u i poświęceni­a kartami w polskiej historii, ale nie mogły jej zmienić. Bieg zdarzeń, który zakończył się unicestwie­niem naszego państwa, został puszczony w ruch podczas burzliwej sesji sejmowej 3 maja.

– Gdyby tego dnia konstytucj­i jednak nie przyjęto, nasza historia potoczyłab­y się inaczej?

– Należy się spodziewać, że tak. Wspominali­śmy już, że dopiero wprowadzen­ie konstytucj­i zmusiło Rosję do interwencj­i. Jeżeli król i liderzy stronnictw­a patriotycz­nego poprzestal­iby na uchwaleniu praw o miastach i sejmikach, do wojny z Rosją prawdopodo­bnie by nie doszło (...).

ANDRZEJ CHWALBA. WOJCIECH HARPULA. ZWROTNICE DZIEJÓW. Alternatyw­ne historie Polski. WYDAWNICTW­O LITERACKIE, Kraków 2021. Cena 39,90 zł. (Tytuł, nadtytuł i skróty pochodzą od redakcji „Angory”)

 ?? Fot. internet. Oprac. Paweł Wakuła ??
Fot. internet. Oprac. Paweł Wakuła
 ?? ??
 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland