Nie dałbym rady wytłumaczyć...
Żałuje pan tych słów po tej całej wrzawie medialnej?
– Dochodziły do mnie głosy, że gdzieś na Facebookach ludzie mnie krytykowali, ale nie żałowałem i nie żałuję. Co najwyżej zastanawiam się, czy nie wyraziłem się nazbyt obcesowo. Być może powinienem był użyć bardziej eleganckiej formy? Ale to było jedyne, co przyszło mi wtedy do głowy, kiedy zostałem zapytany o sytuację w Polsce. Sedno sprawy się nie zmieniło – dzisiaj myślę podobnie.
Kiedy uczyłem w Szkole Filmowej w Łodzi, opowiedziałem moim studentom historię związaną z kręceniem zdjęć do filmu Wojtka Marczewskiego „Ucieczka z kina Wolność”. Pewnego dnia założyliśmy się z reżyserem, czy jesteśmy w stanie wspólnie dowieść, kiedy w trakcie ujęcia popełniłem fałsz. Zrobiliśmy próbę. Każdy z nas miał zapisać na kartce ten moment. Okazało się, że obaj zapisaliśmy to samo. – Czyli to jest ta legendarna energia! – Można to tak nazwać. To takie sprzężenie, że aktor i reżyser wiedzą o sobie prawie wszystko. Czasami się tak zdarza.
– Przywołałem „Kler”, bo kilka miesięcy temu pytałem Jacka Braciaka, czy jego zdaniem ten film, z perspektywy czterech lat po premierze, coś w Polsce zmienił.
– Na pewno tak. Ludzie przyszli gremialnie do kin i zobaczyli coś, o czym do tej pory się tylko szeptało. Wojtek Smarzowski opowiedział o problemach i mechanizmach Kościoła w niezwykle precyzyjny sposób, uruchomił trudne tematy i zwrócił uwagę na problemy, które do tej pory były wyciszane.
– Po doniesieniach o skali pedofilii w Kościele niektórym osobom wierzącym może być trudno się w nim odnaleźć.
– Jestem wychowany w duchu wiary katolickiej, chodziliśmy z rodzicami do kościoła. Teraz to się u mnie pozmieniało, z różnych powodów, o których nie będę mówił. Myślę, że dobrze, że zerwaliśmy z pewnymi „niezręcznościami”, a wiele osób potraktowało dyskusję o pedofilii w Kościele jako szansę na nowe otwarcie, rodzaj wielkiej ulgi. Dobrze, że pęka jakiś balon – mówmy o wszystkim, nazywajmy zło po imieniu. – Lubi pan życzenia? – Bardzo lubię, ponieważ jest to okazja do powiedzenia drugiemu człowiekowi czegoś serdecznego.
– Czego życzy pan sobie w okresie Wielkanocy? Albo innym?
– Nie będę oryginalny – wszystkiego najlepszego. Głównie pokoju. Dostrzegajmy tych, którzy są obok.
*** Janusz Gajos — aktor teatralny i filmowy. Po ukończeniu studiów w łódzkiej Filmówce w latach 1965 – 1970 był aktorem w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Od 1970 grał na scenach takich warszawskich teatrów jak: Komedia, Polski, Kwadrat, Dramatyczny i Powszechny. Od 2003 do 2022 związany z Teatrem Narodowym. Laureat Orłów za filmy: „To ja, złodziej”, „Jasminum”, „Mniejsze zło”, „Body/Ciało” i „Kler”. Znany także m.in. z serialu „Czterej pancerni i pies”, filmów „Milioner”, „Przesłuchanie” czy „Ucieczka z kina Wolność”. Od 23 kwietnia w Och-Teatrze będzie można oglądać spektakl „Ożenek”, który reżyseruje, na swoją premierę czeka też film „Fuks 2” z jego udziałem.