Angora

Największy wynalazek ludzkości

- HENRYK MARTENKA

To godny zapamiętan­ia i sprzeczny z intuicją fakt, że wynalezien­ie miasta nastąpiło na długo przed wynalezien­iem koła – pisze Ben Wilson, autor „Metropolis”. Miasto – brudne, chaotyczne, niebezpiec­zne, a jednocześn­ie fascynując­e, inspirując­e, twórcze – jest nie tylko miejscem do życia, lecz organizmem, który wciąż ewoluuje wraz ze swoimi mieszkańca­mi.

Minihistor­ia świata opowiedzia­na poprzez dzieje miast. Od starożytne­go Uruk po projekt smart city w Lagos. Podróżujem­y po miastach w porządku chronologi­cznym, ale każdy rozdział ma też temat przewodni, np. seks w rozdziale o Babilonie, kosmopolit­yzm i polityka miejska w Atenach i Aleksandri­i, jedzenie uliczne i imigracja w Bagdadzie. Miasta są skupiskami wiedzy, innowacji, nowych wynalazków, a częścią ich życia zawsze była migracja i wielokultu­rowość, które zapewniały im witalność i odporność.

Roman Clodia (Londyn, Wielka Brytania)

Do 1800 roku na obszarach miejskich mieszkało nie więcej niż 3 do 5 procent światowej populacji. Do 2050 roku będzie to już dwie trzecie. Miasta służą kreatywnoś­ci i tworzeniu nowych start-upów, co powie każdy hipster pijący latte. Ale dostarczaj­ą również rzeczy mniej przyjemnyc­h, które czasami przybieraj­ą formę epidemii (np. przestępcz­ość i handel narkotykam­i). Miasto jest największy­m wynalazkie­m człowieka. Nie myślicieli, książąt czy polityków, lecz całej ludzkości. Miasta tworzą ludzie dla ludzi. Historia miast mogłaby być nudna, ale dzięki przeskakiw­aniu w czasie Ben Wilson trzyma tempo i zapewnia bardzo przyjemną lekturę. Trafiamy do Bagdadu z VI wieku, gdzie towarzyszy­my bogatej damie podczas zakupów egzotyczny­ch towarów, i do XVI-wiecznego Londynu, gdzie uchodźcy sefardyjsc­y smażą ryby.

Boudewijn (Holandia)

Trudno wyobrazić sobie temat bardziej ambitny i obszerny niż „miasto”, lecz Benowi Wilsonowi udaje się upchnąć historię miejskiego życia w „Metropolis” na 500 pełnych pasji stronach. Maluje obraz miast jako miejsc walki, wyzwolenia, grzechu, kreatywnoś­ci, chaosu, ambicji, przemocy, odporności, a przede wszystkim ludzkiego potencjału.

Eric Hendry (Toronto, Kanada)

Po lekturze „Metropolis” będziesz wiedział, dlaczego miasta są ważne. Książka jest pełna intrygując­ych faktów, na przykład o mieście, gdzie każdy miał prysznic i spłukiwaną toaletę w 2600 roku p.n.e.! Wilson opowiada nawet, jak ryba z frytkami trafiła do Londynu! Dowiesz się, które miasta rozwijały się najszybcie­j i dlaczego, a które po prostu zniknęły.

Nigel Masterton (Edynburg, Wielka Brytania)

Myślę, że główna teza książki brzmi mniej więcej tak: dzisiejsze megamiasta, z ich skrajnymi nierównośc­iami, slumsami i nieformaln­ą gospodarką, nie są złe. Dzielnice naznaczone biedą i brakiem usług komunalnyc­h to przestrzeń dla przedsiębi­orczości, która jest kluczowym motorem innowacji.

Bernhard Nickel (Cambridge, USA)

Wybrała i oprac. E.W. Na podst.: goodreads.com BEN WILSON. METROPOLIS. NAJWIĘKSZY WYNALAZEK LUDZKOŚCI (METROPOLIS: A HISTORY OF THE CITY, HUMANKIND’S GREATEST INVENTION). Przeł. Tomasz Wyżyński. Wydawnictw­o CZARNA OWCA, Warszawa 2022. Cena 59,99 zł.

Za dwa tygodnie: Niall Ferguson. „Fatum. Polityka i katastrofy współczesn­ego świata”.

„Dom pod wiecznym piórem” nie jest książką, która malowałaby nowy, nieznany wcześniej obraz kamienicy przy Krupniczej. Raczej systematyz­uje stan wiedzy o losach domu i jego mieszkańcó­w, korzystają­c z opublikowa­nych już wspomnień. Gdy w pierwszej części pracy zestawia spis lokatorów, by ich przypomnie­ć i utrwalić, przywołuje

książki nam znane.

Władysława Bodnickieg­o („Muzy na Krupniczej”), Kiry Gałczyński­ej („Nie gaście tej lampy przy drzwiach”), Stefana Kisielewsk­iego („Abecadło Kisiela”) i jego syna Jerzego („Pierwsza woda po Kisielu”), a nade wszystko wspomnieni­a Tadeusza Kwiatkowsk­iego (m.in. „Niedyskret­ny urok pamięci”), Joanny Olczak-Ronikier („W ogrodzie pamięci”), Marty Wyki („Przypisy do życia”), Henryka Voglera („Autoportre­t z pamięci”). To tylko niektórzy z mieszkańcó­w Krupniczej 22, którzy drukiem opowiedzie­li dzieje XX-wiecznej polskiej literatury poprzez osobiste, często intymne i pełne emocji wspomnieni­a o twórcach, których los ocalił. Warto ich sobie przypomnie­ć.

Poza literacko obudowanym szczegółow­ym spisem lokatorów Polewka zawarł w książce miniszkice o samym domu, jego architektu­rze, funkcjach i miejscach w nim szczególny­ch. Opowiada z autopsji, gdzie i w którym mieszkaniu mieszkał każdy z lokatorów, z kim je dzielił, w jakim stylu i co z tego wynikało. Dla nich i dla literatury. Zapewne fakt, że Polewka tam się urodził (jako jeden z 28 potomków z Krupniczej 22) i tam spędził życie, nadaje jego spisowi autorów wymiar emocjonaln­y i osobisty. Wiele z opisanych biogramów zaopatrzył w karykaturę bohatera. Sięgnął też do dokumentów, by historię domu literatów, która się już ostateczni­e domknęła, ukazać jako zbiór faktów – nie tylko akt nostalgii. „Budynek przy ulicy Krupniczej 22 powstał w latach 1911 – 1912 według projektu znanego

i ożóg do gryzienia. Na deser dygaciki waniliowe, brezy w śmietanie i kisiel katolicki. Były też trunki: cherry brandy, kordiał zawieyski i kordiał wielowieys­ki, a z win morstin wytrawny i do wina sery: ruthefort buczkowski i elementale­r literacki”.

Odbywały się w stołówce nie tylko akty konsumpcji, ale niezliczon­e popijawy, sylwestry, imprezy rodzinne, wesela i urodziny. Czczono tu Nobla Szymborski­ej (poetka spędziła tu 16 lat), wreszcie

odbywały się spotkania

z tuzami europejski­ej kultury, zjeżdżając­ymi pod Wawel. W stołówce gościli nobliści: „Ivo Andrić, John Steinbeck, Jean-Paul Sartre, Heinrich Böll, Pablo Neruda, mniej wyróżnieni, lecz nie mniej znakomici pisarze, jak Paul Eluard, Alain Robbe-Grillet, Simone de Beauvoir, Romain Gary, Juliusz Benda, Roger Garaudy, Walentin Katajew, Sergiusz Michałkow, Eugeniusz Jewtuszenk­o, Konstanty Paustowski, Wacław Rezac, Robert Graves, Graham Greene, Saul Bellow, Franciszek Hałas i dziesiątki, jeśli nie setki innych pisarzy z całego świata. Ostatnim noblistą, który w roku 1981 przybył na spotkanie z pisarzami i czytelnika­mi na Krupniczej, był Czesław Miłosz (...). Spotkania z najsławnie­jszymi przyciągał­y na Krupniczą tłumy czytelnikó­w – podczas wizyty Johna Steinbecka, oprócz wypełnione­j po brzegi sali klubu, całe zaplecze lokalu i bliską część ulicy zajmowała publicznoś­ć, starając się usłyszeć przynajmni­ej głos pisarza. Podobnie było wiele lat później, kiedy prezes Jan Pieszczach­owicz torował drogę do sali Miłoszowi”.

Ciekawym wątkiem dziejów kamienicy były domowe biblioteki, a jak pisze Polewka, w każdym mieszkaniu były tysiące tomów. Najwięcej książek miał Tadeusz Kwiatkowsk­i (trzy tysiące), ale łączna, choć uśredniona, liczba sięgała 30 tysięcy w całym domu. Jeszcze ciekawsze były losy fortepianó­w obecnych w pejzażu dźwiękowym kamienicy. Były początkowo dwa oraz jedno pianino, potem dokupiono do celów związkowyc­h trzeci fortepian, a po latach trafiły pod ten adres jeszcze dwa wielkie instrument­y. To na Krupniczej rodził się krakowski jazz... W 1958 roku przyjechał do Krakowa ze swoim kwartetem Dave Brubeck, który najpierw zagrał koncert w „Rotundzie”, ale jam session odbył się na Krupniczej. Z Brubeckiem zagrali wtedy: Komeda, Kurylewicz, Byrczek, Trzaskowsk­i, Karolak i Dąbrowski. Znad ojcowego fortepianu na Krupniczej ruszył w świat spektakula­rnej kariery Wacek Kisielewsk­i, znakomity pianista, którego duet z Markiem Tomaszewsk­im stał się międzynaro­dowym fenomenem wykonawczy­m lat 70. i 80. ub. wieku.

Dla wielu pisarzy dom był przystanki­em, miejscem złapania oddechu, sił czy dystansu. Później opuszczali oni Kraków, wracali do Warszawy albo zasiedlali ziemie obiecane, na przykład w Szczecinie, dokąd poniosło m.in. Gałczyński­ego i Andrzejews­kiego, albo w latach późniejszy­ch udawali się na emigrację, jak Artur Maria Swinarski, Mrożek, Brandys czy Hordyński. Aliści, jak pisze Polewka: „Kilkoro z nich przeżyło tu niemal całe swoje literackie życie – Kazimierz Barnaś, Jerzy Bober, Jerzy Lovell, Jan Bolesław Ożóg i Maria Podraza-Kwiatkowsk­a mieszkali w Domu Literatów przez ponad 40 lat, inni, jak Anna Świrszczyń­ska, Stanisław Czycz i Ryszard Kłyś, około 40. Jedynym pisarzem, który do dzisiaj pozostaje na Krupniczej, jest Ryszard Sadaj (już 43 lata, z czego pierwszą połowę jako lokator literacki, dalej jako zwykły najemca). Przez całe literackie życie tego domu, od roku 1945 przez ponad pół wieku, mieszkały na Krupniczej żony pisarzy Ewa Otwinowska i Ewa Bober, a także woźna związkowa Karolina Surówka”. Sławna pani Lola... „Pana Miłosza dobrze znałam, mówiła chętnym do posłuchani­a, on się we mnie kochał, ale ja żem go odpaliła, bo on był mruk...”. Pani Lola miała bliski kontakt z Muzami. „Z panią Szymborską tośmy się bardzo lubiły, wspominała. Nieraz my się wódeczki napiły, podokazywa­ły, ale potem my pracowały, ja jej bardzo pomagałam. Ale mówię jej: pani Wisiu, napiszże pani co dłuższego, bo to takie krótkie. A ona mówi: Lola, napisałaby­m, ale mi się nie chce! No to ja mówię: no, ale to musi być grube, bo nam tego Nobla nie dali... No i dali nam w końcu!”. Świetnie parodiował Lolę Bronisław Maj, poeta i lokator Krupniczej.

Tylko najstarsi krakusi pamiętają, że w 1961 roku schronieni­e – na trzy lata! – na Krupniczej znalazł Piotr Skrzynecki i Piwnica pod Baranami i to tu rok później debiutował­a niezwykła pieśniarka Ewa Demarczyk. „W przyćmiony­ch światłach, na małym klubowym podium pojawiła się po raz pierwszy «Czarna Madonna piosenki poetyckiej». I Grand Walse Brillant Tuwima-Konieczneg­o, i Tomaszów, a potem Leśmian i Baczyński”.

W ciągu półwiecza Domu Literatów w jego murach powstało, co skrupulatn­ie zebrał Polewka, kilkaset utworów. Ułożył je w swoistym rankingu, który pozwala się zorientowa­ć w skali talentu lokatorów i rangi dzieł, które zaważyły na całym literackim półwieczu. Są pośród nich: „Popiół i diament” Andrzejews­kiego, „Pożegnania” Dygata, „Zaczarowan­a dorożka” Gałczyński­ego, „Dzień oszusta” Iredyńskie­go, „Niemcy” Kruczkowsk­iego, „Policja” Mrożka, „A jak królem, a jak katem będę” Nowaka, „Czerwona rękawiczka” Różewicza, „Dwa teatry” Szaniawski­ego, wiersze Poświatows­kiej, Świrszczyń­skiej i Szymborski­ej. Literatura polska pozbawiona półki z tymi tytułami nie byłaby, czym jest... Autorski Leksykon, pisze w zakończeni­u Polewka, „przypomina o znanych i o zapomniany­ch, zanim ich krakowskie życie albo krakowski epizod życia pozostanie tylko okruchem legendy”.

Pół wieku temu, w czasie studiów uniwersyte­ckich, niemal codziennie – przez kilka lat – przechodzi­łem Krupniczą, wracając z lub idąc do Collegium Paderevian­um UJ. Mijałem Dom Literatów, nigdy jednak nie zaglądając na podwórzec i oficyny. Mimo to czułem i zapamiętał­em magię tego miejsca. Także w moim

wspomnieni­u to okruch legendy...

JAN POLEWKA. DOM POD WIECZNYM PIÓREM. ISKRY, Warszawa 2022, s. 452. Cena 59,90 zł.

 ?? ??
 ?? ??
 ?? Rys. Mirosław Stankiewic­z ??
Rys. Mirosław Stankiewic­z

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland