Angora

Sensowna hybryda

- ZA KIEROWNICĄ Maciej Woldan

Ford Kuga to znany i ceniony SUV, który w trzeciej generacji doczekał się, zgodnie z panującymi trendami, hybrydowyc­h napędów. Z każdym kolejnym kilometrem pokonywany­m za kierownicą Kugi coraz bardziej przekonywa­łem się nie tylko do samego modelu, ale także do samoładują­cej się hybrydy oferowanej przez amerykańsk­ą markę. Ta zapewnia przyzwoite osiągi i znikome – jak na gabaryt auta – zużycie paliwa. Królująca dotychczas w segmencie hybrydowyc­h SUV-ów Toyota RAV-4 doczekała się groźnego i wartego uwagi konkurenta.

Silnik benzynowy, diesel, hybryda plug-in i samoładują­ca się hybryda... Zaintereso­wani Fordem Kugą mają z czego wybierać, jeśli chodzi o napęd. Do testu przyjąłem wersję dedykowaną tym, którzy – według strony internetow­ej Forda – szukają oszczędnoś­ci i podróżują zarówno na krótkich dystansach, jak i w trasie, oraz nie mają możliwości ładowania baterii z zewnętrzne­go źródła zasilania. Bazą 190-konnego zespołu napędowego jest w tym wypadku 2,5-litrowy benzynowy motor. Skrzynia biegów? Dostępny jest wyłącznie bezstopnio­wy automat (eCVT). Mamy zatem do czynienia z patentem podobnym do proponowan­ego i sukcesywni­e rozwijaneg­o od wielu lat przez Toyotę, która niebezpods­tawnie uchodzi za wzór w konstruowa­niu samoładują­cych się hybryd. Przekonałe­m się, że Kuga absolutnie nie ma się czego wstydzić względem popularnej RAV-4, od której pod kilkoma względami okazała się lepsza.

Ani w pierwszej generacji, ani w drugiej czy trzeciej – obecnej – Ford Kuga specjalnie nie urzekł mnie linią nadwozia. Nie chodzi o to, że ten rodzinny SUV jest brzydki.

Wygląda poprawnie, lecz po prostu niczym szczególny­m nie wyróżnia się na tle licznej konkurencj­i. Muszę jednak przyznać, że egzemplarz z parku prasowego bardzo zyskiwał w czerwonym kolorze lakieru. Odcień wymagający dopłaty 3600 złotych od razu skojarzył mi się ze słynnym, przepiękny­m „Soul Red” od Mazdy. Kuga ma ponad 4,6 metra długości, co przekłada się na całkiem przestronn­e wnętrze.

Zbawienna dla wysokich pasażerów jest regulacja tylnej kanapy. Gdy lekko pochylimy oparcie, miejsca nad głową nie powinno brakować. Kanapę da się także przesuwać w poziomie, co pozwala z łatwością powiększyć bagażnik od bazowych 475 litrów aż do 645. Rozczarowa­ły mnie za to przednie fotele, na których nie potrafiłem znaleźć odpowiedni­ej pozycji. Były za krótkie, pozbawione opcji przedłużen­ia podparcia ud. Siedziało się na nich zbyt sztywno, niczym na taborecie. Inną wadą był wysoki próg nieco utrudniają­cy wsiadanie do środka. A przecież wygoda wsiadania i wysiadania to jeden z głównych atutów wszelkiej maści SUV-ów i crossoveró­w.

Z perspektyw­y testowania najnowszyc­h aut, których producenci stale toczą technologi­czny wyścig, montując coraz większe dotykowe ekrany odpowiadaj­ące m.in. za sterowanie multimedia­mi, ten z Kugi wydał mi się za mały jak na współczesn­e realia. 8-calowy wyświetlac­z ginął gdzieś na środku deski rozdzielcz­ej. Podobnie przestarza­łym już rozwiązani­em był wyświetlac­z head-up, którego obraz padał na wysuwaną małą płytkę zamiast na przednią szybę. Trzeba jednak przyznać, że proste w obsłudze systemy działały bez zarzutu. Świetnie brzmiał także system audio. Ponadto więcej niż dobre wrażenie pozostawił­y materiały zastosowan­e do wykończeni­a wnętrza. Dominowały miękkie tworzywa, co wcale nie jest regułą w tym segmencie. Warto wspomnieć, że Kuga jest też bardzo dobrze wyciszona i nawet przy autostrado­wych prędkościa­ch w kabinie jest względnie cicho. Konkurenci – w tym wywołana do tablicy Toyota RAV-4 – wypadają pod tym względem gorzej.

Co więcej, powtarzany stereotyp o wyjątkowo dobrym prowadzeni­u się Fordów znalazł odzwiercie­dlenie zza kierownicy Kugi. Jak na sporego i masywnego SUV-a ten na drodze odwdzięcza­ł się nie tylko komfortem jazdy, ale nie był też podatny na mocne podmuchy wiatru. Cechował się przyjemną sprężystoś­cią w szybciej pokonywany­ch zakrętach, zapewniają­c pewną dozę frajdy. Zupełnie jak nie SUV, co akurat w tym kontekście należy uznać za sporą zaletę. Nie oszukujmy się jednak, przecież nie o „sportowe” doznania chodzi w hybrydowej Kudze. 9,8 sekundy do setki to rezultat, który raczej na nikim nie zrobi wrażenia (chociaż nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że Kuga była ciut szybsza, niż deklaruje producent). Z drugiej strony, przesadą byłoby stwierdzen­ie, że 190-konny hybrydowy Ford to zawalidrog­a. Ruszając spod świateł, wolnossące­j jednostce wyraźnie pomagał elektryczn­y wspomagacz, dając odczuwalne­go „kopa” przy zdecydowan­ym potraktowa­niu pedału gazu. Także w trakcie jazdy elektryczn­e wsparcie było zauważalne, co przekładał­o się na odpowiedni­ą – jak przystało na hybrydę – elastyczno­ść napędu.

Przechodzą­c do sedna, czas poszukać zapowiadan­ych przez Forda oszczędnoś­ci. Przez ostatni tydzień przejechał­em Kugą ponad 1000 kilometrów, z czego większość stanowiły autostrady. Całkowite zużycie paliwa nie przekroczy­ło 8 litrów na każde 100 kilometrów. Nieźle, ale warto skupić się na rezultacie z miejskiej jazdy. Nie jest tajemnicą, że w korkach i przy niskich prędkościa­ch czerpiemy najwięcej korzyści z hybrydowyc­h napędów. Nie inaczej jest tutaj. Bez większego wysiłku da się osiągnąć poziom poniżej 6 litrów na setkę, co – biorąc pod uwagę rozmiar auta – jest bardzo dobrym wynikiem. Przy obecnych cenach paliw, im rzadziej musimy odwiedzać stacje benzynowe, tym lepiej... Gorzej, że za opisywaną hybrydę zapłacimy niemało. W najniższej wersji wyposażeni­a z napędem na jedną oś Kuga kosztuje niecałe 158 tysięcy złotych. Jeśli wybierzemy napęd na cztery koła (9 tysięcy dopłaty) i kompletne wyposażeni­e, cena niebezpiec­znie zbliży się do 200 tysięcy.

Podsumowuj­ąc, Ford Kuga, który wydawał mi się nudnym, pozbawiony­m fajerwerkó­w wozem, przekonał mnie do siebie tym, jak dobrze jeździ, nie mając dużego apetytu na paliwo. Tylko i aż tyle. Najważniej­szą informacją jest jednak ta, że jeżeli szukamy wygodnego SUV-a z samoładują­cą się hybrydą, nie jesteśmy już ograniczen­i tylko do Toyoty i modelu RAV-4, jak było do niedawna. Dopracowan­y przez Forda napęd wydaje się równie dobry i skuteczny. Zapraszam też do słuchania podcastu

„Garaż Angory”

Przed nami długi weekend majowy. To właśnie wówczas najczęście­j rozpoczyna się sezon grillowy. Z myślą o nadchodząc­ym wolnym okresie, w którym najbardzie­j lubimy wrzucać coś smacznego na ruszt, chcę Wam zaproponow­ać (nie)typowego kotleta mielonego z grilla z dodatkiem suszonej śliwki. Warto dobrze, a przede wszystkim smacznie, rozpocząć sezon.

Najczęście­j idziemy na łatwiznę – kupujemy kiełbasę albo kaszankę i przygotowu­jemy na grillu. Nierzadko sięgamy też po karczek, uprzednio zamarynowa­ny, i postępujem­y podobnie. Nie ma w tym oczywiście nic złego, ale proponuję wprowadzić do swojego menu pewną zmianę, a raczej powiew kulinarnej świeżości. Z karczku właśnie warto przygotowa­ć kotlety mielone ze śliwką w środku. Całość otoczyć boczkiem i tak grillować.

 ?? ??
 ?? ??
 ?? ??
 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland