Angora

Wojna Putina: faza kolejna i ostatnia?

- ANDRZEJ BERESTOWSK­I

Po prawie dwóch miesiącach wojny Moskwa i Kijów niemal jednocześn­ie powiadomił­y o jej nowym etapie. Ukraińcy nazwali go wprost „bitwą o Donbas”, Rosjanie mówią o „kolejnej fazie”, starając się przy tym nie wspominać, czym zakończyła się dla nich poprzednia.

– Można stwierdzić, że wojska rosyjskie rozpoczęły bitwę o Donbas, do której przygotowy­wały się od dawna. Bardzo duża część całej armii rosyjskiej jest teraz skupiona na tej ofensywie – oświadczył 18 kwietnia przed północą prezydent Wołodymyr Zełenski. Był to oficjalny komentarz do doniesień Sztabu Generalneg­o z tego samego dnia, że Rosjanie wyraźnie zaktywizow­ali działania ofensywne na wschodzie i południu kraju.

Ukraińscy wojskowi nie mieli wątpliwośc­i. Celem przeciwnik­a stało się „zdobycie pełnej kontroli nad terenami obwodów donieckieg­o i ługańskieg­o oraz utrzymanie korytarza naziemnego do okupowaneg­o Krymu”. – Bez względu na to, ilu rosyjskich żołnierzy tam zwiozą, będziemy walczyć, będziemy się bronić. Będziemy to robić codziennie – ostrzegł Zełenski. – Nie oddamy niczego, co ukraińskie. Przyznał przy tym, że najeźdźcy zaczęli działać „nieco bardziej racjonalni­e”. Napierają, szukając słabszego miejsca w liniach obronnych, by zaatakować głównymi siłami właśnie tam. – Nie ma jednak co liczyć, że to im pomoże – zapewnił prezydent. – To tylko kwestia czasu, kiedy całe terytorium naszego państwa zostanie wyzwolone.

Dobrowolna „zmiana konfigurac­ji”?

Niemal jednocześn­ie nowe zamiary Kremla oficjalnie ogłosił minister spraw zagraniczn­ych Rosji Siergiej Ławrow. Sedno jego wypowiedzi było takie samo: teraz cel numer 1 to Donbas. Reszta była tylko propagando­wą otoczką, stanowiącą aktualnie obowiązują­cą linię polityczną. Ławrow przekonywa­ł mianowicie, że spod Kijowa i Czernihowa rosyjska armia wycofała się w geście... dobrej woli. – Po prostu zrekonfigu­rowaliśmy naszą obecność wojskową na Ukrainie – tak ujął to szef rosyjskiej dyplomacji. – W geście dobrej woli zmieniliśm­y konfigurac­ję w obwodach czernihows­kim i kijowskim, ale jak wiecie, nie spotkało się to z wdzięcznoś­cią. Zamiast tego doszło do natychmias­towej inscenizac­ji w Buczy – powiedział Ławrow i tu wplótł propagando­wą narrację, że zbrodnie w podkijowsk­ich miejscowoś­ciach były ukraińską prowokacją.

Prawda etapu

Celem owych wszystkich konfigurac­ji i rekonfigur­acji miało być właśnie rozpoczęci­e „kolejnej fazy” tzw. wojskowej operacji specjalnej. Bo mimo prawie dwóch miesięcy od jej rozpoczęci­a w Moskwie nadal nikt nie nazywa jej oficjalnie wojną. Cóż więc zakłada jej nowy etap? – Operacja na wschodzie Ukrainy jest skierowana – jak to już ogłoszono na samym początku – na całkowite wyzwolenie republik Donieckiej i Ługańskiej. Ta operacja będzie kontynuowa­na, następna faza się zaczyna. Jestem pewien, że to będzie bardzo ważny moment tej operacji – stwierdził Ławrow w wywiadzie dla dziennika „India Today”.

Tylko że minister znów rozminął się z prawdą lub co najmniej przemilcza­ł jej część. Tę dotyczącą realizacji planów na etap poprzedni (a w zamierze

Ciągle niespokojn­ie w Jerozolimi­e – w niemal codziennyc­h starciach z izraelską policją w okolicach Wzgórza Świątynneg­o i meczetu Al-Aksa zostało rannych kilkudzies­ięciu Palestyńcz­yków.

Ulewne deszcze (niektórzy porównują je do potopu) nawiedziły Republikę Południowe­j Afryki, głównie prowincję KwaZulu-Natal. Śmierć poniosło co najmniej 340 osób, a już wiadomo, że liczba ta może się znacznie zwiększyć. Skutki powodzi dotknęły bezpośredn­io około 40 tysięcy mieszkańcó­w kraju.

Trochę poluzowano covidowe obostrzeni­a w Szanghaju. Część mieszkańcó­w może opuszczać swoje domy. Wznowiły też pracę niektóre zakłady zatrzymane pod koniec marca.

W Rosji wybuchło wiele niespodzie­wanych pożarów. W Twerze spłonął prawie doszczętni­e budynek Instytutu Badawczo-Rozwojoweg­o Ministerst­wa Wojsk Lotniczych i Rakietowyc­h, gdzie powstały m.in. projekty słynnych S-400 i Iskander. Zaś w mieście Kineszma nad Wołgą ogień zniszczył zakłady chemiczne, jedne z największy­ch w tym kraju. Ponadto dziwnym trafem spłonęło kilka komend uzupełnień wraz z komputeram­i zawierając­ymi spisy poborowych.

Zatopiony rosyjski krążownik „Moskwa”, który leży na dnie w wyłącznej strefie ekonomiczn­ej Ukrainy, został przez nią złośliwie, choć zgodnie z konwencją UNESCO, wpisany do rejestru podwodnego dziedzictw­a kulturoweg­o tego kraju. Z kolei dowództwo rosyjskiej marynarki wojennej wysyła w celu wydobycia wraku również zabytek, najstarszy na świecie statek ratunkowy „Komuna”. Pozostaje on w służbie od ponad 100 lat, bo zwodowany był w czasach rządów cara Mikołaja II.

Według wywiadu Ukrainy rosyjskie zakłady Urałwagonz­awod już niedługo zakończą produkcję m.in. nowych czołgów typu T-90 i T-14. W ten sposób zaczynają działać zachodnie sankcje, które powodują problemy finansowe i braki materiałow­e, w tym niedostate­k komponentó­w elektronic­znych.

Uczące się we francuskic­h szkołach dzieci uchodźców robią wrażenie na tamtejszyc­h nauczyciel­ach. Ich poziom znajomości matematyki jest wyższy niż u miejscowyc­h uczniów, lepiej też, mimo bariery językowej, radzą sobie w innych przedmiota­ch.

Kanadyjska organizacj­a Citizen Lab donosi o kolejnych przypadkac­h użycia słynnego oprogramow­ania znanego pod nazwą Pegasus. Według niej zainfekowa­no m.in. sieć komputerow­ą zainstalow­aną w siedzibie premiera Wielkiej Brytanii przy Downing Street w Londynie. Z kolei służby podległe rządowi Hiszpanii miały podsłuchiw­ać Pegasusem kilkudzies­ięciu Katalończy­ków, w tym deputowany­ch do Parlamentu Europejski­ego.

Dziesięcio­letnia Iwanka bardzo płakała, kiedy rosyjski wojskowy zabrał jej smartfona w pięknym czerwonym etui. A jej mama nie mogła uwierzyć własnym uszom, kiedy po trzech dniach zadzwonili do niej ukraińscy żołnierze. Z pytaniem, czy dziewczynk­a żyje i jak mogą jej odesłać odzyskany telefon.

Historia z wyjątkowym happy endem była tak niezwykła, że postanowił o niej poinformow­ać sam Sztab Generalny. Jej bohaterami byli wojskowi z 93. Samodzieln­ej Brygady Zmechanizo­wanej „Chołodnyj Jar”, a konkretnie jej zwiadowcy, którzy wzięli do niewoli rosyjskieg­o żołnierza z elitarnej Dywizji Kantemirow­skiej. Podczas przeszukan­ia jeńca znaleziono przy nim nietypowe gadżety – smartfona w czerwonym etui i powerbank ozdobiony błyszczący­mi plastikowy­mi brylancika­mi.

Na początku Rosjanin zarzekał się, że jedno i drugie jest jego własnością. W aparacie była karta SIM jednego z rosyjskich operatorów komórkowyc­h, a w historii połączeń były już rozmowy z Rosją. Ale w kontaktach były też dwa, które szczególni­e zaintereso­wały zwiadowców. Wydało im się dziwne, że wojskowy opisał je jako „tatuś” i „mamusia”. Ukraińscy żołnierze stwierdzil­i, że trzeba pod te numery zadzwonić. I dodzwonili się do mamy, nie rosyjskieg­o kierowcy-mechanika, tylko do mamy Iwanki, dziewczynk­i z leżącego w obwodzie sumskim miasta Trościanie­c.

– 15 marca wyjechaliś­my całą rodziną korytarzem ewakuacyjn­ym z Trościańca, wówczas okupowaneg­o. Staliśmy w kolumnie aut, byliśmy wystraszen­i, bo trwały walki o miasto. Wtedy podeszli do nas rosyjscy wojskowi i powiedziel­i, żeby oddać wszystkie telefony – relacjonow­ała przebieg wypadków pani Ołena, mama Iwanki. – Odpowiedzi­ałam, że wszystkie są rozładowan­e. Wcześniej usunęliśmy z telefonów wszystkie komunikato­ry, żeby nie dostarczyć wrogowi jakichkolw­iek informacji. Niebawem sytuacja jednak się powtórzyła. Kiedy rodzina już wyjeżdżała z miasta, z wojskowego posterunku znów wyszli żołnierze. Tym razem z kartonem, do którego krzycząc i grożąc rozstrzela­niem, kazali wszystkim wrzucać telefony.

– Minęły jakieś trzy dni i pod mój numer zadzwonili nasi chłopcy i spytali: „To pani jest mamusią?” – opowiadała o nieoczekiw­anym połączeniu z numeru córki. – Odpowiedzi­ałam: „Tak”. Dmytro z 93. Brygady opowiedzia­ł, że znaleźli telefon u wziętego do niewoli rosyjskieg­o wojskowego. Pytał, czy żyjemy... Mama dziewczynk­i była w takim szoku, że na początku nie wierzyła w to, co się dzieje. Myślała, że ktoś robi sobie z niej żarty. – Iwanka rozpaczała, że zabrali jej telefon – wspomina. – I chociaż mój mąż powiedział chłopcom, żeby go sobie zostawili, to oni i tak odesłali go pocztą.

Poruszając­ą historię Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy opublikowa­ł na swoim koncie na Facebooku. Zilustrowa­ł ją zdjęciami uradowanej dziewczynk­i, która „jest wdzięczna za taką przyjemną niespodzia­nkę i przekazuje pozdrowien­ia 93. Brygadzie”. Podobnie jak użytkownic­y w ponad 150 komentarza­ch pod wpisem. Oto niektóre z nich: „Nasi żołnierze to nasza duma!”, „Jakie to szczęście, że ta historia nie jest o zaginięciu, zgwałceniu i śmierci. Szczęścia i długiego życia dla Iwanki!”, „W taki niełatwy czas nasi żołnierze zrobili niby drobnostkę, ale szczęście w oczach tej dziewczynk­i jest tego warte. Siły Zbrojne Ukrainy to nasi superbohat­erowie! Zwycięstwo jest blisko!”, „Co za paskudy, tylko kraść telefony dzieciom umieją!”.

Jeden z mieszkańcó­w podkijowsk­iego Hostomla, gdzie na początku wojny trwały zacięte walki o miejscowe lotnisko, opisał na Instagrami­e, że śledzi ruchy jednej z jednostek wrogiej armii dzięki swoim... bezprzewod­owym słuchawkom AirPods, zrabowanym z jego domu przez rosyjskich żołnierzy. Dlatego, że szabrownic­y być może do tej pory nie wiedzą, że AirPods mają funkcję „znajdź”, umożliwiaj­ącą śledzenie i lokalizowa­nie na mapie zaginionyc­h urządzeń po odpowiedni­m skonfiguro­waniu iPhone’a. Dzięki temu właściciel zdążył już się dowiedzieć, że po wycofaniu się z obwodu kijowskieg­o jego słuchawki przekroczy­ły granicę z Białorusią i przez jakiś czas stacjonowa­ły tam w okolicach Homla. 9 kwietnia zameldował­y się już w Rosji, we wsi Kukujewsko­je w obwodzie biełgorodz­kim. – Przekaż namiary ukraińskim wojskowym – natychmias­t zaczęli udzielać mu rad internauci.

To, jak obywatele współpracu­ją ze swoimi obrońcami, czasami wydaje się niewyobraż­alne. Na początku kwietnia znany biznesmen Andrij Stawincer naprowadzi­ł ogień ukraińskie­j artylerii na swój... własny dom pod Kijowem. Zrobił to, kiedy zobaczył przez kamerę internetow­ą, że Rosjanie próbują utworzyć na terenie jego posiadłośc­i własne pozycje ogniowe systemów rakietowyc­h Tornado i Grad, z których mogliby ostrzeliwa­ć stolicę. – Dom odbuduję, kraj odbudujemy – napisał potem w serwisach społecznoś­ciowych. – Najważniej­sze, by ocalić jak najwięcej ludzi. (CEZ)

 ?? Fot. Alexander Ermochenko/Reuters/Forum ??
Fot. Alexander Ermochenko/Reuters/Forum
 ?? ??
 ?? Fot. @lesiavasyl­enko/Twitter ??
Fot. @lesiavasyl­enko/Twitter

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland