Snajper na mrozie
Robert Pobi to autor kilku bestsellerowych thrillerów. Ten amerykański pisarz jest wielkim oryginałem: mieszka w głuszy w górach, na wyspie dzikiego jeziora, nie korzysta z telefonu, telewizji i internetu (jeśli musi, to jedzie kilkanaście kilometrów do najbliższego miasteczka). Na pewno ma za to wielce kreatywną wyobraźnię, co pozwoliło mu wymyślić fascynującą fabułę i oryginalnego bohatera dreszczowca „Miasto okien”.
Oto Nowy Jork w okowach srogiej zimy: paraliżująca metropolię śnieżyca i siarczysty mróz. Ta surowa aura nie przeszkadza snajperowi, który zaczyna terroryzować miasto. Strzela z wielkokalibrowego karabinu nietypowymi pociskami (kule odlewane z metalu pochodzącego z... meteorytu). Jego ofiarami padają funkcjonariusze agencji ochrony prawa i porządku (FBI, ATF, służba więzienna). Jest nieuchwytny, bowiem zabija strzałami ze znacznej odległości, świetnie się maskuje i potrafi godzinami czaić się w zasadzce na swe ofiary.
Tego supersnajpera tropi odwołany z emerytury przez kierownictwo FBI były agent Lucas Page, genialny śledczy, obecnie profesor uniwersytecki (jest niepełnosprawny: na służbie stracił oko, rękę i nogę). Pierwszą ofiarą strzelca był bowiem jego dawny partner. Page jest wybitnie uzdolnionym matematykiem ze wspaniałą wyobraźnią, łatwo i szybko potrafi odczytać trajektorię pocisku i odkryć stanowisko snajpera. Ale to tylko część pracy śledczej: o wiele ważniejsze jest dotarcie do motywów zabójcy, odkrycie jego zamiarów. A tego można dokonać, jedynie docierając do tajemnicy: co łączy ofiary?
Świetne tempo i fenomenalne zwroty akcji, emocjonująca lektura.