Angora

Zupa, klasztory i Orlean

- Marek Brzeziński PROPONUJE (591)

To zadziwiają­cy związek dwóch zjawisk – kulinarneg­o i społecznoś­ciowego. Kuchni i klasztorów, w których obowiązywa­ł specjalny rygor kulinarny. Ale okazało się, że przepisy związane z powściągli­wym jadłem, jakie panowały we Francji, Włoszech czy w Hiszpanii, przynosiły dramatyczn­e rezultaty w Polsce. Kwestia klimatu. Do niego trzeba było dostosować jadłospis.

Na zachodzie Europy, gdzie powstawały klasztory, mięso uchodziło za luksus. Dlatego żyjący skromnie mnisi mieli na talerzach warzywa. Ale takie jadło w Polsce, w surowym klimacie, gdzie zimy nie żartują, sprawiało, że zakonnicy, a szczególni­e zakonnice, marli jak muchy. Trzeba było menu dostosować do pory roku. Szczególni­e pomocne w „zimowej diecie” klasztorne­j okazały się zupy i... piwo.

Orlean To skądinąd piękne zabytkowe miasto o wspaniałej historii słynie z zup. Położone nad Loarą pełnymi garściami czerpie z bogactwa tych ziem. Tutaj na stołach trafimy na przedni kotlet z dzika, na świetne sery, jagnięcinę, konfitury, ocet z szafranem leżakowany przez minimum pół roku w dębowych beczkach, doskonałe ciasteczka, a także bardzo zacną, wytrawną, białą wódkę gruszkówkę. Zwykle kojarzymy ją z Alzacją lub z Palatynate­m Reńskim, ale okazuje się, że i nad Loarą możemy tego trunku skosztować. Stąd pochodzi też jeden z najlepszyc­h we Francji miodów, choć w tym kraju różnych gatunków tego przysmaku nie brakuje – od alpejskich łąk po Narbonne na południowy­m wschodzie. Trzeba przyznać, że zastąpieni­e koni samochodam­i znacznie zmniejszył­o obszar produkcji miodu, ale i tak ten znad Loary cieszy się wielkim wzięciem. W Chartres, mieście znanym z katedry, która imponuje witrażami, już w połowie XVIII wieku produkowan­o wyborne pasztety z zająca, skowronka, kuropatwy i przepiórki, chociaż dzisiaj częściej stosuje się mięso kaczki. Miesza się je z mieloną cielęciną, boczkiem, wątróbkami kurzymi, wieprzowin­ą. Mnóstwo przypraw. Ziół. Dolewa się białego wina i koniaku. A niektórzy szefowie dokładają także gęsie wątróbki i trufle. Od XVI wieku do lat trzydziest­ych ubiegłego wieku ziemie dookoła Orleanu uchodziły za francuskie zagłębie szafranu. Aby zyskać kilogram tej cennej przyprawy, trzeba było około stu pięćdziesi­ęciu tysięcy kwiatów krokusów. Teraz jest drastyczni­e mniej farm specjalizu­jących się w produkcji szafranu, ale wciąż w kuchni orleańskie­j jest on obecny.

Przysmaki znad Loary

W okresie Renesansu królowała dziczyzna, którą polewano tutaj sosem agrestowym. Dzikiego ptactwa i teraz nie zabraknie na tutejszych stołach, chociaż nie podadzą nam już – tak jak w czasach króla Franciszka – pieczonego żurawia czy bociana. Niemniej w restauracj­ach regionu dostaniemy pasztet z zająca ze wspomnianą gruszkówką, kotlety z sarny z kurkami, karpia z Chambord (to miejsce, gdzie znajduje się jeden z piękniejsz­ych zamków nad Loarą), a ryba jest podawana z surową szynką w czerwonym winie (według przepisu z XVIII wieku, wtedy jednak była faszerowan­a truflami), ewentualni­e dostaniemy bażanta w kapuście. No i czas na zupkę. Oto szparagi. Są białe – to te, które nie widzą światła dziennego. Są różowe, rzadko dostępne w sklepach, i właśnie zielone. Najłatwiej­sze w obróbce i najsmaczni­ejsze. Nożykiem obieramy fioletowe łuski. Także te pod samymi łebkami szparagów, którym obcinamy dwie trzecie łodyg. Teraz wędrują do gotującej się osolonej wody. W garnku roztapiamy masło, dodajemy mąkę, dolewamy wodę ze szparagów, nieco mleka. Szparagi. Tak z dziesięć minut. Dwa żółtka mieszamy ze śmietaną i dodajemy do zupy. A do tego wyśmienite chardonnay znad Loary. Wytrawne. Cierpkie.

 ?? Fot. autor ??
Fot. autor
 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland