Bukowel, wstydliwy azyl zamożnych
Codziennie śledzimy bohaterską postawę Ukraińców. Od Lwowa po Charków, od Odessy po Donbas Ukraińcy przypominają nam wzorce postaw, o których większość z nas uczyła się z podręczników.
Nie wszędzie jednak wojenna rzeczywistość wygląda tak samo. Zniszczony Mariupol, okupowany Chersoń czy oaza uchodźców Lwów kontrastują z sytuacją na Zakarpaciu i w Karpatach. W tych graniczących z Węgrami i Słowacją regionach wojny praktycznie nie ma.
Życie toczy się tam normalnie, a o tragedii własnego narodu mieszkańcy Mukaczewa czy Użhorodu dowiadują się z ukraińskiej telewizji. O wojnie w teorii mówi się też w Bukowelu, drugiej po bułgarskim Bansko stacji narciarskiej w Europie Środkowo-Wschodniej. Bukowel, głęboko schowany w ukraińskich Karpatach, w ostatnich latach przeżywał prawdziwy boom. Jak grzyby po deszczu powstawały luksusowe hotele, a narciarzy przyciągnęły dziesiątki kilometrów nartostrad. Zachodni charakter kurort zawdzięcza ukraińskiemu oligarsze, inwestorowi i właścicielowi Ołeksandrowi Szewczence z obwodu iwanofrankiwskiego. To polityk, który startował w wyborach prezydenckich w 2019 roku.
Wybuch wojny przerwał udanie zapowiadający się sezon. Od listopada panowała w Bukowlu prawdziwa zima. Hotele pękały w szwach, a cała infrastruktura turystyczno-rozrywkowa przeliczała miliony zarobionych hrywien. Zimową sielankę na „karpackiej wyspie” zastopował 24 lutego, gdy narciarze błyskawicznie opuścili Bukowel. Wszystko stanęło z dnia na dzień.
Zaskakujące okazały się jednak kolejne dni. Wraz z intensyfikacją działań wojennych w „kontynentalnej Ukrainie” bogaci kijowianie zaczęli powracać do Bukowla. 5 marca na wjazd do Bukowla czekało w korku 5000 limuzyn z logo Porsche i Lexusa! Przyjaciele „ściągali” znajomych, koledzy – kolegów. Znów zapełniły się najdroższe hotele. Kurort odżył, choć na stokach nie było tym razem narciarzy.
– Pustką świecą baseny i sauny. Pójście tam teraz byłoby mało patriotyczne. Cisza nocna wszędzie w Bukowlu jest przestrzegana jak nigdy – mówi młoda Ukrainka w drodze do apteki po środki uspokajające, których i tak nie udało jej się dostać.
Bogaci Ukraińcy, ci, których stać na wielomiesięczny pobyt w najbardziej luksusowych przybytkach Bukowla, szybko uznali stację za najbezpieczniejsze w tym czasie miejsce. Biznesmeni, prezesi firm handlujących węglowodorami i właściciele hoteli nie kryją, że są schowani w bezpiecznym miejscu. Odpierając zarzuty o bezczynność, twierdzą, że zasilają armię ukraińską większymi środkami niż... niejedno państwo! – Choć nie walczę, płacę 2000 dolarów podatku miesięcznie i pomagam ojczyźnie – mówi właściciel firmy, który za tymczasowy dom wybrał Bukowel. Wśród zakwaterowanych w Bukowlu znalazł się odnoszący sukcesy przedsiębiorca i menedżer Dmytro Borodin, który w Charkowie zarządzał fabryką pontonów Grand Inflatable Boats. – Miałem wielu partnerów handlowych i przyjaciół w Rosji. Nagle straciłem z nimi kontakt. Nie odzywają się. Nie mam pojęcia, co teraz robić – wyznaje po rosyjsku, by po chwili przejść na ukraiński.
W Bukowlu pojawili się też kijowanie, którzy byli tam tylko raz, a potem wybierali już Alpy Francuskie czy Szwajcarię.
Jednym z nielicznych symptomów trwania wojny jest uformowanie się sztabu kryzysowego, w skład którego wchodzą dyrektorzy i właściciele hoteli. Niemające zbyt wiele pracy kobiety z Bukowla zajęły się z kolei produkcją siatek maskujących. Podczas gdy setki tysięcy mężczyzn wróciło na Ukrainę, by chwycić za broń, Bukowel jest antyprzykładem wizytówki, jaką Ukraina wypracowała sobie na świecie.
Wielu pracowników hoteli i restauracji nie bardzo wie, jak określić sytuację, w której znalazła się stacja. Zagubiona jest młoda Ukrainka z informacji turystycznej, która nikomu takowej nie udziela, przyjmując jedynie spore datki na wspieranie armii. Z jasnym określeniem tego, co dzieje się od paru tygodni w Bukowlu, nie ma za to problemu Diana, recepcjonistka z hotelu Hvoja: – Bardzo wstydzę się sytuacji, do jakiej po 24 lutego doszło w Bukowlu.