Na celowniku gangu Olsena
Atmosfera grozy narastała stopniowo, a sygnał wyszedł od samego Putina, który poinformował o likwidacji „grupy terrorystycznej, która planowała atak i zabójstwo jednego ze znanych dziennikarzy rosyjskiej telewizji”.
Według niego kraje zachodnie, które pośrednio stały za zamachowcami, „oczywiście teraz zaprzeczają, ale fakty i dowody są niepodważalne”. Dodał, że Zachód „przeszedł do terroru” po porażce z Rosją na polu informacji, które miały na celu „rozbicie Rosji, zniszczenie jej od środka”. Zamachu na jednego z głównych propagandzistów Kremla Władimira Sołowiowa według agencji TASS miała dokonać zakazana w Rosji neonazistowska organizacja terrorystyczna „National Socialism/ White Power” (czyli Narodowy Socjalizm/ Biała Siła), sterowana z Kijowa przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy. RIA Nowosti informowała szczegółowo, że szykujący akt terroru naziści zgromadzili „domowej roboty materiały wybuchowe, osiem koktajli Mołotowa, sześć pistoletów Makarowa, strzelbę myśliwski obrzyn, granat odłamkowy RGD-5, ponad tysiąc sztuk amunicji różnego kalibru, narkotyki, fałszywe paszporty ukraińskie z fotografiami członków grupy, nacjonalistyczną literaturę i inne akcesoria”. Jednak Agencja RIA Nowosti wyemitowała nieopatrznie film przedstawiający akcję służb specjalnych. Dzięki niemu na jaw wyszły szczegóły dowodzące, że afera jest nieudolną prowokacją przedstawianą dotąd jako doskonałe dzieło rosyjskich służb.
Zacznijmy od początku akcji. Uzbrojeni po zęby antyterroryści z FSB walą kolbami w drzwi na klatce zwyczajnego bloku mieszkalnego. Te otwierają się niemal natychmiast, jakby ktoś za drzwiami czekał na tę wizytę. Krótka szarpanina z mężczyznami w bieliźnie szybko zakutymi w kajdanki. Następnie przebitka na walające się w pościeli pistolety i magazynki oraz... przygotowane do użycia koktajle Mołotowa. Ale co można by podpalić przezroczystym płynem rozlanym do... plastikowych butelek?
Nie zabrakło portretu Hitlera i koszulek ze swastyką, które każdy szanujący się nazista musi mieć pod ręką. W jaskini zamachowców znaleziono inne zagadkowe przedmioty. To między innymi trzy pudełka z grą komputerową „SIMS”. Zapewne w instrukcji FSB było napisane „trzy karty SIM”, ale ktoś nie zrozumiał. Precyzję instrukcji ilustruje też odręczna dedykacja na „neonazistowskiej” literaturze. Miała się chyba kończyć nieczytelnym podpisem, a zamiast niego widać tekst: „podpis nieczytelny”.
Ciekawe są zarejestrowane zeznania podejrzanych. Jeden z nich wspomina, co robił od stycznia do marca 2022 roku: – Przyjeżdżałem do mieszkania, gdzie w mojej obecności dyskutowano o podpaleniu samochodów z symbolami poparcia dla operacji specjalnej, o podpaleniu wojskowych komend uzupełnień. A także o zabójstwach osób odpowiedzialnych za Sołowiowa, Kisielewa, Skabiejewą, Popowa, Keosajana, Simonian. Oczywiście w styczniu czy lutym nikt nie widział na oczy samochodów z literą „Z”, bo wojna zaczęła się dopiero 24 lutego, a żaden Ukrainiec nie nazwałby jej „operacją specjalną”, bo to oficjalna kremlowska nomenklatura.
Wymienione przez „terrorystę” nazwiska wiele mówią. To uczestnicy codziennych dyskusji na antenie kanału Rossija 1 i Russia Today, ludzie, którzy bezustannie zohydzają Ukrainę i jej zachodnich sojuszników, nie cofając się przed najgorszymi formami podżegania do wojny. Simonian, naczelna RT, niedawno z uśmiechem na ustach opowiadała o tym, jak będzie wyglądał świat po zagładzie atomowej. Świetny skądinąd reżyser Władimir Bortko nawoływał po zatopieniu krążownika „Moskwa”, by skończyć tę awanturę raz na zawsze i „babachnuć” ładunkiem jądrowym w Kijów. Nie wspominając o atakach na Polskę, którą systematycznie przedstawiają jako nielojalną wobec Rosji służkę amerykańskiego imperializmu.
Po co Kremlowi prowokacja z zamachem na Sołowiowa? Nie brak w sieci komentarzy, że to przygotowanie do rozprawy z nielicznymi opozycjonistami, ciągle mimo wszystko obecnymi w rosyjskim społeczeństwie. (AB)