My z Mikołajowa(3)
Iurii Sorochuk – ukraiński przedsiębiorca, właściciel rybnego sklepu internetowego i studia fotograficznego. Córka Anna skończyła z wyróżnieniem warszawskie Liceum im. Jacka Kuronia i studiuje w Polsce. Iurii mieszka w Mikołajowie w okolicach Chersonia i Odessy. Specjalnie dla Tygodnika ANGORA zaczął prowadzić wojenny dziennik. Piątek Jestem w Odessie. Spadła bomba – 25 kilometrów od nas. Bezpieczne miejsce, co?:) Rozwalili dziś nowy pas startowy na odeskim lotnisku. Przez pięć lat cały kraj obserwował budowę lotniska. Kiedyś były marzenia o rozwoju turystyki, teraz wszystkie plaże są zaminowane. W tym roku w naszym cudownym Morzu Czarnym się nie wykąpiemy – zakaz wstępu na plażę. Przeżywamy każdą złą wiadomość, bo teraz martwimy się za dwa miasta i całą Ukrainę. Spotkaliśmy dziś stałego klienta, który przed wojną ciągle zamawiał ryby w Mikołajowie.
Opowiedział o okropnej sytuacji finansowej. Połowa biznesów jest zamknięta, nie ma pracy. Niektórych ratuje tylko pomoc humanitarna. Facet też już nie jest tak wesoły jak wcześniej. Wojna zmienia ludzi.
Sobota
Wyszliśmy dziś na spacer do centrum. Wydaje się, że to miasto żyje. Jasne, zdarzają się alarmy, ale bomby przynajmniej nie lecą na głowę. Ludzie starają się żyć. Staraliśmy się dla młodszej córki o status czasowego przesiedleńca, żeby otrzymać możliwość wsparcia finansowego dla niej. Ale dla mieszkańców Mikołajowa nie wystarczyło finansowania. No cóż, my sobie poradzimy, a inni?
Niedziela, poniedziałek
Godzina policyjna przez dwa dni, by zapobiec powtórce z 2 maja 2014. W Odessie były wtedy straszne dywersje. Siedzimy w domu. Internet, łóżko, korytarz podczas alarmów. Nic dodać, nic ująć – dzień świstaka.
Wtorek
Dziś mam okropny humor, już nie wiem, czy to wojna wokół, czy po prostu wstałem nie tą nogą. W nocy alarm w domu w Mikołajowie. Rano o 6, gdy skończyła się godzina policyjna, pojechaliśmy sprawdzić dom. Okazało się, że to jest tylko problem techniczny, żadnego włamania nie było. Całe szczęście, bo teraz włamania są na porządku dziennym. Nie każdy walczy, są też tacy, którzy wykorzystują sytuację. Wszędzie są czarne owce. Wracając, podwoziłem wojskowych – fajni chłopcy, nie tracą ducha bojowego. „Wszędzie będzie Ukraina” – powiedzieli mi na do widzenia.
Środa
Pojawił się ogromny problem z paliwem. Największa rafineria została kilka dni temu zbombardowana. Stacje benzynowe wprowadzają reglamentację. Pięć litrów na samochód na dobę i musisz mieć specjalną kartę. Kolejki są olbrzymie. Ludzie boją się zostać bez możliwości poruszania się. My też utknęliśmy w Mikołajowie przez brak paliwa. To nie jest jedyna zła wiadomość – w Mikołajowie zamknęli największy sklep z jedzeniem. Był lubiany przez każdego mieszkańca miasta, bo tam można było kupić wszystko. Były też kawiarnia i restauracja, gdzie spędzało się dużo czasu i niejeden obiad zjadło. Prawdopodobnie oddają całe jedzenie na front dla armii. Każdy sąsiad, z którym się widziałem, ubolewał z tego powodu, ale też rozumie, dlaczego tak jest.
Czwartek
Udało mi się zdobyć trochę więcej niż 5 litrów benzyny. Nie spodziewałem się, że to wywoła we mnie taką radość. Ta zniszczona rafineria prawdopodobnie nie będzie działać do końca roku, więc możemy się spodziewać długiego problemu z paliwem. Ceny również idą do góry, a wydawało się, że gorzej być już nie może. Żebym płacił 40 hrywien (6 zł – red.) za litr ropy? Te 23 hrywny przed wojną to już wspomnienie. To bolesny temat dla każdego kierowcy. Poza tym – wody nie ma i na razie nie będzie, ale ludzie już się przyzwyczaili do tego. W mieście wciąż niespokojnie – wszędzie miny, pewnie jutro będziemy wracać do Odessy.