Angora

Fryderyki rozdane!

ANGORA NA SALONACH WARSZAWKI

- From Software MAREK SZPAK PLOTKARA

„Elden Ring”

Nikt nie lubi komarów. I słusznie, bo to najgroźnie­jsze zwierzęta na świecie. Przenoszą śmiertelne choroby i z ich powodu umiera nawet 750 tysięcy ludzi rocznie. Gracze natomiast uwielbiają japońskie studio From Software, które od lat specjalizu­je się w masowym uśmiercani­u bohaterów swoich gier. Niedawno wydali produkcję, która miała być wreszcie nieco bardziej przystępna dla „niedzielny­ch graczy”. A tak przynajmni­ej zakładano, bo samo studio nigdy tego nie obiecywało. Skąd się wzięły te plotki? „Elden Ring” to przede wszystkim tytuł rozgrywają­cy się w otwartym świecie. Od teraz nie jesteśmy skazani na kolejne, często niezwykle frustrując­e próby walki z potężnymi przeciwnik­ami. Możemy udać się w inne miejsce, trochę naszą postać „podpakować” i spróbować zmierzyć się jeszcze raz, tym razem silniejsi, zdrowsi, z lepszą bronią itd. To nieco ułatwia grę, ale absolutnie nie znaczy, że „Elden Ring” jest łatwe. To tak naprawdę kolejne „Dark Souls”, ale z bardzo mocno rozwinięty­m elementem eksploracj­i. I tu trzeba wyraźnie zaznaczyć, że jest co zwiedzać. Mroczna kraina fantasy potrafi zachwycić swoją topografią, architektu­rą oraz niesamowit­ymi projektami kolejnych kreatur, które spotykamy na swojej drodze. Szkoda tylko, że From Software technologi­cznie wciąż tkwi w poprzednie­j generacji, więc nie ma co oczekiwać jakości na miarę „Horizon Forbidden West”. Rozczarowa­niem jest też przestarza­ły interfejs oraz strona fabularna, reklamowan­a nazwiskiem George’a R.R. Martina (twórca „Gry o tron”), który rzekomo zajął się wykreowani­em całego świata, ale historia znowu jest bardzo enigmatycz­na oraz pochowana po kątach. „Elden Ring” to bez wątpienia nie jest „Dark Souls” dla „niedzielne­go gracza”. To kolejny tytuł studia From, który daje więcej wolności, możliwości oraz mocniej przesuwa wektor rozgrywki w stronę eksploracj­i, ale wciąż potrafi mocno frustrować i wciąż niezwykle często wyświetla się napis: „Nie żyjesz”. Zachęcam, a równocześn­ie ostrzegam.

Najważniej­sza polska nagroda muzyczna wręczana jest od 1995 roku. Miała swoje chwile chwały i gorsze momenty, kiedy nawet żadna telewizja nie chciała uroczystej gali transmitow­ać. Tegoroczna edycja odbyła się w Szczecinie i była pokazywana na żywo przez telewizję TVN.

Tym razem w imprezie mogli też wziąć udział zwyczajni, najzwyczaj­niejsi widzowie, czyli nie tylko ci, którzy dostali zaproszeni­a, ale i ci, którzy po prostu kupili bilety. I to była zdecydowan­ie słuszna decyzja, bo widownia reagowała spontanicz­nie i z entuzjazme­m oklaskiwał­a swoich ulubionych wykonawców. Ze snobistycz­nego spotkania warszawski­ch VIP-ów Fryderyki zamieniły się dzięki temu w udane muzyczne wydarzenie. Imprezę poprowadzi­ły prezenterk­i TVN: Gabi Drzewiecka (35 l.) i Agnieszka Woźniak-Starak (44 l.), a także dziennikar­ka Radia Zet Agnieszka Kołodziejs­ka (44 l.). Do kompletu i do parytetu (to teraz modne słowo) wzięły Damiana Michałowsk­iego (33 l.) – prezentera TVN-owskiej śniadaniów­ki. Dwie Agnieszki dostały od stylistów efektowne intensywni­e różowe garnitury. To kolor, który wygląda dobrze chyba na każdej kobiecie, dodaje energii i siły, podkreśla kolor skóry. Gabi była w błyszczące­j i wydekoltow­anej kreacji, która podkreślił­a jej świetną figurę i, niestety, odsłoniła liczne tatuaże. Kiedy ta brzydka moda na mazanie po własnym ciele się skończy? Coraz trudniej znaleźć osobę, która nie ma na skórze chociaż jednej dziary. Już za chwilę będzie się można o tym dobitnie przekonać na polskich plażach.

Tego wieczoru, który artyści zgodnie nazwali świętem muzyki, spotkało się ze sobą kilka muzycznych pokoleń. Pojawili się wykonawcy muzyki hiphopowej, którzy śpiewają tak szybko i nieraz tak niewyraźni­e, że trudno zrozumieć, o czym mówią ich piosenki. Jak już uda się zrozumieć, to okazuje się, że są smutni, nieszczęśl­iwi i w szponach uzależnień. Powiemy o nich więcej, kiedy poprawią dykcję i porzucą wszelkie smutki lub nałogi. Na tym tle już od paru lat wyróżnia się zdolny duet tworzący zespół Kwiat Jabłoni. Utalentowa­ne dzieci Kuby Sienkiewic­za (60 l.), lidera popularnyc­h kiedyś bardzo Elektryczn­ych Gitar, komponują ładne dźwięki i piszą mądre teksty. Podczas gali Fryderyków Katarzyna Sienkiewic­z (29 l.) i Jacek Sienkiewic­z (28 l.) porwali widownię swoim najnowszym przebojem „Mogło nie być nic”. Warto obserwować tych zdolnych młodych ludzi, bo na pewno usłyszymy w ich wykonaniu niejedną ładną piosenkę. Niektórzy wykonawcy młodego pokolenia wyraźnie wzorują się na polskich legendach muzycznych. Na przykład Ralph Kaminski (31 l.) to niemal skóra zdarta z młodego Czesława Niemena; przypomina go nawet charaktery­styczną fryzurą na pazia. Artysta przyznaje, że Niemen jest dla niego ważną inspiracją, sam wykonuje także jego piosenki. Entuzjasty­czne krzyki, wrzaski i piski pod sceną wskazują, że ten młody twórca ma liczne grono wiernych fanów. Kapituła Fryderyków również doceniła jego artystyczn­e dokonania: Kaminski wyjechał ze Szczecina z dwiema statuetkam­i, a jedną z nich odbierał na scenie razem z mamą. Dziękował jej za wsparcie, którym obdarza syna od najmłodszy­ch lat. Wielką wygraną tegoroczne­j edycji Fryderyków jest Daria Zawiałow (29 l.). Widownia oklaskiwał­a ją trzykrotni­e, gdy wychodziła na scenę, żeby odebrać nagrodę dla Artystki Roku, za Utwór Roku i jako część zespołu kompozytor­skiego razem z Michałem Kushem. Wkrótce rusza w trasę, w lecie wystąpi na kilkudzies­ięciu koncertach i zapewne po dwóch pandemiczn­ych latach przerwy nie tylko ona, ale i inni wykonawcy bez trudu zapełnią nawet największe sale koncertowe czy festiwale. Już dawno nie byliśmy tak głodni muzyki na żywo jak teraz. Do Szczecina przyjechal­i także muzycy obecni na polskiej scenie od kilkudzies­ięciu lat, także ci, którzy wykonują mniej popularne gatunki muzyczne. I tak Złotego Fryderyka za całokształ­t twórczości odebrał wybitny jazzman, saksofonis­ta Henryk Miśkiewicz (70 l.). Na scenie pojawił się także Dezerter, jeden z najbardzie­j znanych zespołów rockowych lat 80. Jego fani mają już po pięćdziesi­ąt lat i więcej, a kiedyś chodzili na koncerty grupy, która była jednym z głosów buntu przeciwko ponurej komunistyc­znej rzeczywist­ości. Teraz Dezerter wykonał piosenkę o tym, że „kłamstwo to nowa prawda”, bo muzycy wciąż śpiewają o tym, co wokół nas jest najważniej­sze. Złotego Fryderyka odebrali też członkowie legendarne­go zespołu Republika i wdowa po jej liderze, wokaliście Grzegorzu Ciechowski­m. Anna Skrobiszew­ska zapowiedzi­ała, że już za kilka dni wystawi statuetkę na licytację, z której dochód zostanie przeznaczo­ny na pomoc Ukraińcom: „(...) Chcę dziś mówić o miłości. Złoty Fryderyku, serce twoje złote i skrzydła masz anielskie, dlatego ogrzejemy się trochę w twoim blasku przez kilka dni, a potem polecisz na aukcję i wesprzesz tych, którzy stracili najbliższy­ch, którzy stracili swój dom, którzy nie mają teraz do czego wracać”.

 ?? ??
 ?? Fot. Łukasz Kalinowski/East News ?? Kwiat Jabłoni – Katarzyna Sienkiewic­z, Jacek Sienkiewic­z
Fot. Łukasz Kalinowski/East News Kwiat Jabłoni – Katarzyna Sienkiewic­z, Jacek Sienkiewic­z

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland