Harce na grobach
Kiedy byłam dzieckiem, upartym i raczej niesfornym, z ust dorosłych padały czasem słowa: „Jak taka jesteś niegrzeczna, to oddamy cię bolszewikom!”. To było straszne. Oczywiście, nie wiedziałam, kim byli owi mityczni bolszewicy. Mnie jawili się jako coś pośredniego między wilkiem a niedźwiedziem – a z pewnością nie miało „to” coś cech ludzkich. Dowiedziałam się prawdy w 1948 roku, kiedy ich część wracała spod Berlina do domów. Pojawili się samochodem na podwórku mojej babci i poprosili o mleko, a nas, dzieci, częstowali wyciąganymi z kieszeni „gimnastiorek” żółtawymi, pachnącymi nieco machorką, tabliczkami cukru. Okazało się, że to ludzie tacy sami jak my. W latach późniejszych była ogólnokrajowa akcja ekshumacji poległych na polskiej ziemi żołnierzy Armii Radzieckiej i tworzenia miejsc wspólnego pochówku. Niewiele było grobów pojedynczych, oznaczonych tabliczką z imieniem i nazwiskiem oraz miejscem śmierci. Przytłaczająca większość to mogiły zbiorowe. Oczywiście każdy taki cmentarz zdobił obelisk z sierpem, młotem i czerwoną gwiazdą. Moje lata szkolne, młodość i spora część życia dorosłego upłynęły pod znakiem kultu poległych na naszej ziemi wyzwolicieli. W Dniu Zwycięstwa młodzież nosiła tam kwiaty, paliła znicze i trzymała warty honorowe. Pamiętam śpiewającego w Sopocie Lwa Leszczenkę o tym właśnie Dniu Pobiedy. Oczywiście my też to śpiewaliśmy; po rosyjsku i po polsku.
Potem na tym obrazku pojawiły się rysy, że ta wolność była taka sobie, a wśród bohaterów byli też tacy, którzy rabowali, palili i gwałcili. Już tak ochoczo tych rocznic się nie czciło, a w latach 90. pojawiły się zgoła inne koncepcje i inne zachowania. Gdzieś tam obelisk oblano farbą, gdzie indziej pozbawiono sierpa i młota lub zamalowano czerwoną gwiazdę. Nie było to godne postępowanie, ale... jednak było. Nie wiem, czy podobnie zachowywali się mieszkańcy krajów sąsiednich.
Ze zgrozą oglądam i słucham, co wyczyniają w Ukrainie wnuki i prawnuki tych, którzy walczyli z faszyzmem, walczyli o swój kraj i parę sąsiednich. Zapłacili hekatombą poległych na swojej i obcej ziemi, tysiącami inwalidów, osieroconych dzieci, pozostających w żałobie bliskich. Ci w większości młodzi i bardzo młodzi ludzie nie tylko tańczą na grobach poległych w czasie WIELKIEJ WOJNY OJCZYŹNIANEJ swoich dziadów, ale dokonują na nich swoistej defekacji. I to gdzie? Ano tam, gdzie rówieśnicy ówczesnych krasnoarmiejców razem kopali transzeje, razem spali w okopie, razem ginęli od kul tego samego wroga. Dlaczego ten świat tak spsiał, dlaczego jeden samowładca narzucił swój punkt widzenia tak wielu własnym obywatelom i światu?! Kto i kiedy położy temu kres?
BABCIA HELENKA (nazwisko i adres internetowy do wiadomości redakcji)