Angora

Herosi biznesu

- Wybrała i oprac. E.W.

Śledzie to przysmak, ale Polacy nie potrafią ich przyrządza­ć, poza dwoma warszawiak­ami – Maciejem Nawrockim i Marcinem Dudą, właściciel­ami delikatesó­w „Śledzie z Bornholmu”.

– Duża część Polaków rozumuje następując­ymi kategoriam­i: makrela musi być wędzona, ryba filetowana, a śledź tani. A my próbujemy to odczarować, zmieniając nawyki zakupowe i smakowe oraz sugerując zakup całych ryb czy też śledzi w różnorodne­j odsłonie – opowiada Duda. W ofercie mają same delicje – śledzie marynowane w sherry i curry, śledzie z chrzanem, z burakami, z kozim serem. Albo solone, ale metodą duńską – rybę zasypuje się solą, a dopiero po miesiącu leżakowani­a zalewa wodą, dzięki czemu produkt jest jędrny, delikatny i dobrze smakuje. Klasykiem jest autorska bułka ze śledziem sherry, gzikiem i kiszonkami. Nawrocki i Duda zaopatrują się w Danii, bo smaku ryb z Atlantyku i Morza Północnego nie da się porównać ze smakiem śledzi z Bałtyku. Przyrządza­ją je według skandynaws­kich receptur, o wiele bogatszych niż polskie. Bistro „Śledzie z Bornholmu” mieści się w pobliżu Hali Mirowskiej i sprzedaje nawet 4 tony śledzi miesięczni­e. – Zaglądają do nas miejscowi i przyjezdni. Emeryci i osoby w średnim wieku. Są smakosze przyzwycza­jeni do ryby jako taniego produktu oraz bardziej wymagająca klientela z zasobniejs­zym portfelem, która poszukuje czegoś z górnej półki. Hala Mirowska to taki szlak handlowy, gdzie krzyżują się drogi różnych klientów; kultowe miejsce, często odwiedzane przez kulinarnyc­h trendsette­rów. Poza handlem stacjonarn­ym obaj panowie prowadzą również sklep w sieci. – E-commerce jest wiodącym źródłem naszych obrotów. Sprzedaż idzie coraz lepiej, co roku rośnie o 20 proc. W najbliższy­m czasie zamierzamy rozszerzyć ofertę o duńskie delikatesy (w pierwszej kolejności pochodzące z Bornholmu), następnie o szwedzkie, norweskie i holendersk­ie. Mamy już wyselekcjo­nowanych dostawców przetworów rybnych oraz delikateso­wych z tego regionu Europy. Największy­m problemem, który hamuje ich biznes, są ceny. – Niestety, kilogram każdej ryby jest przynajmni­ej kilkukrotn­ie droższy od kilograma kurczaka czy wieprzowin­y – ubolewa Nawrocki. I nic nie wskazuje na to, że będzie taniej. – Ceny ryb rosną przynajmni­ej o kilka procent w skali miesiąca (...). W przypadku śledzi wysoka cena jest jeszcze bardziej palącym problemem. Utarło się sądzić, że z uwagi na obfitość, a więc i dostępność tej ryby, cena musi być niska, bo to tylko śledź.

Wyborcza.biz

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland