Tchórze i herosi
ANDRZEJ SOŚNIERZ, lekarz, poseł (Porozumienie Jarosława Gowina), prezes Narodowego Funduszu Zdrowia (2006 – 2007):
– Nie ulega wątpliwości, że natura nas upokorzyła. Było to widoczne nie tylko w Polsce, ale niemal we wszystkich krajach. Przewaliła się przez cały świat i niewiele mogliśmy z tym zrobić.
Rozczarowała skuteczność szczepionek. Wbrew początkowym zapowiedziom nie dawały trwałej odporności, a do tego każda kolejna dawka przypominająca była coraz mniej skuteczna. Ostatecznie nabyliśmy odporności bardziej przez przechorowanie niż przez zaszczepienie.
Na świecie przyjęto dwie metody walki z pandemią. Chińska okazała się bardziej skuteczna, ale jej zastosowanie w warunkach krajów naszego kręgu kulturowego było zupełnie niewykonalne. Teraz pandemia trochę wymknęła się Chińczykom spod kontroli, więc zamknęli 30-milionowy Szanghaj i nie przejmują się odczuciami swoich obywateli.
Polska też może pochwalić się własnymi pionierskimi rozwiązaniami. Przestaliśmy testować ludzi i pandemia zniknęła jak nożem uciął (śmiech). A tak poważnie to nasza walka z covidem ograniczała się do nieudolnego naśladowania tego, co dzieje się za granicą.
Najwięcej kontrowersji budzi pytanie, czy na covid rzeczywiście umarło ponad 100 tys. Polaków. Wbrew pozorom nie można na to jednoznacznie odpowiedzieć.
Moja znajoma, osoba w starszym wieku, doznała złamania szyjki kości udowej. Nie mogła się poruszać, leżała w łóżku. Rozwinęło się zapalenie płuc i kobieta zmarła. Czy zmarła z powodu złamania czy zapalenia? Obie odpowiedzi są prawdziwe. Pewien znany były senator został aresztowany. Bardzo to przeżył. Miał problemy z sercem. Jednocześnie zakaził się koronawirusem. Doznał rozległego zawału i zmarł. Na co umarł? Oczywiście na zawał. Ale gdyby organizm nie był osłabiony zakażeniem, to może by przeżył? To pokazuje, że statystykę w medycynie trzeba ułożyć na nowo.
Pandemia stała się eldorado, okazją do zarobienia wielkich pieniędzy przez ludzi, którzy mieli „dojście” do medycznych decydentów. Wystarczy przeanalizować, jak funkcjonowały punkty wymazowe i laboratoria. Na początku pandemii laboratoriom płacono 500, a potem 280 zł za wykonanie testu z pobranego wymazu. Jednocześnie za wykonanie samego wymazu płacono zaledwie 20 zł. I co się stało? Laboratoria z własnej kieszeni płaciły punktom wymazowym 80 zł za każdy dostarczony wymaz. Prowadziło to do prawdziwej walki, rywalizacji na noże między laboratoriami. W efekcie punkt wymazowy dostawał 20 zł z NFZ i 80 zł od laboratorium, któremu zostawało jeszcze 200 zł i wszyscy byli bardzo zadowoleni. Potem te stawki zostały obniżone, ale i tak każdy na tym zarabiał. Lekarze pracujący w punktach wymazowych też nie narzekali, gdyż za niezwykle lekką i łatwą pracę byli w stanie zarobić 30 tys. zł miesięcznie. Teraz to eldorado już się skończyło.
Z powodu covidu służba zdrowia nie pracowała na normalnych zasadach. Przekładano zabiegi operacyjne, udzielano mniej świadczeń, wykonywano mniej badań, przyjmowano mniej pacjentów w przychodniach, a obłożenie łóżek w szpitalach było o 20 proc. mniejsze. Wszystkiego robiono mniej niż przed pandemią.
Wśród pracowników służby zdrowia pandemia ujawniła postawy zarówno heroiczne, jak i skandaliczne. Dlatego oklaskiwanie przez ministra całej służby zdrowia było błędem. Wśród oklaskiwanych przez szefa resortu zdrowia byli też tchórze. A przecież postaw godnych naśladowania nie brakowało. Mój przyjaciel, lekarz, w najgorszym szczycie pandemii, zgłosił się do szpitala covidowego jako wolontariusz, gdzie leczył za darmo. Jednocześnie wielu lekarzy podstawowej opieki medycznej zamknęło przychodnie na cztery spusty, uciekli na L4 lub ograniczali się do teleporad. Myślę, że warto, żeby na temat pandemii powstał obiektywny, staranny raport, w którym przeanalizowano by zarówno kwestie medyczne, jak i gospodarcze. Ale wnioski dla wielu decydentów, zwłaszcza służby zdrowia, nie byłyby budujące, więc taki raport zapewne nie powstanie.