Nowa twarz Białego Domu
13 maja 44-letnia Karine Jean-Pierre została pierwszą w historii Afroamerykanką sprawującą urząd sekretarza prasowego prezydenta Stanów Zjednoczonych. I pierwszą osobą na tym stanowisku, która otwarcie przyznaje się do swojego homoseksualizmu.
Zapytana, czy kiedykolwiek zwątpiła, że może zajść tak daleko, odparła: – Nie, nigdy. Po prostu ciężko nad tym pracowałam. Dostała rolę, o jakiej marzyła, i zdaje sobie sprawę, że musi wykorzystać tę okazję. – Nigdy więcej nie będę miała podobnej pracy. Obojętne, co będę robiła w przyszłości, nie będzie to równoznaczne z tym, co robię dziś. Radość Karine jest niemal euforyczna: – Jestem tą czarną, dziwną imigrantką i mogę wejść przez bramy Białego Domu.
Urodziła się w Fort-de-France na Martynice. Jej rodzice, Haitańczycy, najpierw uciekli na tę francuską wyspę od dyktatury Duvalierów, później wyemigrowali do USA w poszukiwaniu lepszej przyszłości dla dzieci. – Chcieli mieć pewność, że mogą dać nam wszystko, czego sami nie mieli – wspomina Karine. – Tata był taksówkarzem w Nowym Jorku, mama zarabiała jako pomoc domowa. Pracowali sześć, siedem dni w tygodniu, prawie ich nie widywałam. Dorastałam, rozumiejąc, że to zaszczyt być w tym kraju. Amerykański sen nie jest łatwy, zwłaszcza jeśli jesteś osobą kolorową, ale rodzice wpoili mi, abym nie rezygnowała, pracowała niesamowicie ciężko i doceniała to, co mam.
Po studiach na Columbia University pracowała w organizacji ekologicznej. Siedziała przy telefonie, wydzwaniała do rozmaitych ludzi i instytucji, apelując o wsparcie finansowe. – Byłam w tym okropna. Bardzo trudno prosić o pieniądze, zwłaszcza przez telefon. Później, jako wolontariuszka, jeszcze raz zbierała fundusze. – Poszliśmy do domu bardzo bogatego darczyńcy gdzieś na Manhattanie. Wtedy definitywnie uznała, że zajęcie nie pasuje do jej charakteru. Za to następna praca okazała się fascynująca. – Chodziłam latem na plażę obserwować wrzeszczące sieweczki, które są zagrożonym gatunkiem. Liczyłam jajka, potem patrzyłam, jak ptaki się wykluwają. Zawsze lubiłam wszystko, co miało związek z nauką i środowiskiem.
Karierę polityczną zaczęła robić w biurze jednego z nowojorskich radnych. W 2008 roku poprowadziła regionalną kampanię prezydencką Baracka Obamy. Podczas jego pierwszej kadencji trafiła do
Biura Spraw Politycznych Białego Domu. Później szło już z górki. Joe Biden przyjął ją do swojego zespołu w maju 2020, a już w listopadzie została zastępczynią sekretarz prasowej Jen Psaki. Odchodząca ze stanowiska szefowa wystawiła jej znakomitą opinię na Twitterze: Jest pełna pasji, mądra i ma kręgosłup moralny, który czyni ją nie tylko świetną koleżanką, ale też niesamowitą mamą i człowiekiem. Na dodatek ma znakomite poczucie humoru. Upragniony awans przysporzył jednak nieco problemów rodzinie Karin. Jej partnerka – Suzanne Malveaux, dziennikarka CNN relacjonująca krajowe i międzynarodowe wydarzenia, w tym wiadomości z Białego Domu – musiała zmienić obszar zainteresowań, by uniknąć konfliktu interesów. Jak twierdzą szefowie stacji, będzie nadal dla nich pracowała, ale od polityki wara. Karine nigdy nie ukrywała, że jest homoseksualna, choć szczegółów z życia prywatnego skąpi fanom. W mediach społecznościowych chwali się raczej działalnością publiczną, czasem wspomina o adoptowanej córeczce Soleil.
Sekretarz prasowy Białego Domu jest twarzą administracji prezydenckiej i jedną z najpopularniejszych osób w Ameryce. Na osobę pełniącą tę funkcję są zwrócone oczy całego świata, szczególnie w czasach kryzysów i skandali politycznych. Nominacja dla Karine Jean-Pierre ma więc ogromną wagę – podkreśla, że Joe Biden stawia na uczestnictwo we władzy ciemnoskórych kobiet, które były dotąd istotną, choć niewidzialną częścią Partii Demokratycznej. Karine dołącza do innych kolorowych Amerykanek piastujących najwyższe stanowiska – wiceprezydent Kamali Harris, przewodniczącej Rady Polityki Wewnętrznej – Susan Rice i ambasador USA przy ONZ – Lindy Thomas-Greenfield. (EW)
Na podst.: