Najważniejsza jest frajda
Rozmowa z dr. n. med. JANEM KUBICKIM, anestezjologiem z Łodzi
– Który raz startował pan już w turnieju lekarzy?
– Dokładnie nie pamiętam, ale sądzę, że od około 15 lat jeżdżę na różnego rodzaju tenisowe turnieje i mistrzostwa lekarzy. Okazji do występów jest sporo i staram się z tego korzystać.
– Jak się panu grało tym razem?
– Średnio, co wynika z tego, że to praktycznie początek sezonu na kortach otwartych i trzeba się przestawić. Nie do końca to mi się udało. Ale nie to jest najważniejsze. Liczy się głównie frajda ze spotkania z kolegami i możliwość fajnego spędzenia czasu na świeżym powietrzu. Cieszy, że w zawodach startuje coraz więcej młodych lekarzy.
– Może się pan pochwalić sukcesami na korcie?
– W tenisa zacząłem grać w bardzo dorosłym wieku i początkowo płaciłem frycowe. Jeździłem na zawody i najczęściej szybko odpadałem, ale przez cały czas starałem się wyciągać wnioski z porażek. Motywowało mnie to do jeszcze większego wysiłku i poprawy własnej gry. Dzięki temu w ciągu ostatnich sześciu, siedmiu lat udało mi się wygrać kilka turniejów w swojej kategorii wiekowej. Dało mi to dużą satysfakcję. – Czy sport pomaga panu w życiu? – Oczywiście. To fantastyczna odskocznia od trudnej, codziennej i niezwykle odpowiedzialnej pracy. Wysiłek fizyczny pozwala złapać życiową równowagę, co jest dobre zarówno dla naszego zdrowia fizycznego, jak i pomaga radzić sobie ze stresem.
– Tenis to pana ulubiony sport?
– Tak. Gdy byłem chłopcem, miałem okazję podawać piłki w czasie mistrzostw Polski. Spotkanie z wybitnymi zawodnikami zapadło mi głęboko w pamięć. A po latach, gdy sam zacząłem grać, po prostu zakochałem się w tenisie. W sezonie letnim staram się grywać trzy, cztery razy w tygodniu. Zamiłowanie do tenisa zaszczepiłem także swoim synom.
– Do kolekcji dołożył pan teraz puchar ANGORY i nagrodę w postaci rocznej prenumeraty naszego tygodnika.
– Sprawiło mi to dużą radość. Przyznam, że dotychczas sięgałem po ANGORĘ sporadycznie, bo stałą czytelniczką była moja mama. Teraz będę miał możliwość regularnego czytania tygodnika, który bardzo sobie cenię.