Duńskie Alcatraz na Bałkanach
Miasto Gnjilane we wschodnim Kosowie stało się ostatnio sławne ze względu na swoje więzienie. I to nie z powodu jakiejś spektakularnej ucieczki ani umieszczenia w nim ważnego więźnia. Zakład został wynajęty przez rząd Danii i wkrótce zawitają tam skazańcy z tego kraju.
Kopenhaga i Prisztina podpisały umowę o przeniesieniu więźniów w grudniu ubiegłego roku. Będzie obowiązywała przez pięć lat z możliwością przedłużenia o kolejne pięć. Ten ubogi bałkański kraj otrzyma za to 210 milionów euro.
Dania ma w zakładach karnych miejsca dla ponad czterech tysięcy więźniów, jednak z roku na rok liczba skazanych rośnie, więc poszukano czegoś na wynajem. Zgodnie z duńskim prawem każdy osadzony powinien mieć własną celę i swobodę poruszania się, a w kilku placówkach z powodu braku personelu skazańcy muszą być na noc zamykani, i to nieraz po dwie osoby w celi.
Z kolei w Kosowie pustkami świeci około 700 cel. Złośliwcy mówią, że kosowskie więzienia są puste, bo większość kosowskich kryminalistów działa w Europie Zachodniej, jednak Alban Muriqi, doradca tutejszej minister sprawiedliwości, wyjaśnia dla FAZ, że to rezultat złego planowania poprzednich rządów. – Pięć, sześć lat temu nasze więzienia były przepełnione. Wybudowano wtedy jeszcze dwa, każde z miejscami dla 650 więźniów. W wyniku tego stworzono dużo więcej miejsc, niż jest potrzebne w kraju, który ma niespełna dwa miliony ludności.
Duńczykom wpadło więc w oko te kilkaset pustych miejscówek niedaleko Prisztiny i w celach poprawy standardu w swoich więzieniach postanowili wysłać kilkaset osób 2 tysiące kilometrów dalej – do jednego z najbiedniejszych krajów w Europie.
Od razu pojawiło się pytanie o prawo więźniów do widzeń z bliskimi. – Nagle będzie trzeba odwiedzać ojca w Kosowie, co nie jest realną opcją dla większości ludzi – powiedziała Mette Grith Stage, adwokat wielu skazanych na deportację. Alban Muriqi dodaje jednak, że rodziny osadzonych w Kosowie będą mogły przybywać na widzenia, choć nie co tydzień. – Mogliby co dwa miesiące przyjeżdżać na trzy dni – i dodaje, że do tych celów zostaną wybudowane dodatkowe obiekty.
Zgodnie z europejskimi konwencjami oraz duńskim prawem osadzeni powinni w miarę możliwości przebywać blisko swoich rodzin, jednak z punktu widzenia Kopenhagi to nie obowiązuje w przypadku skazanych na deportację. I właśnie obcokrajowcy, którzy zostali w Danii prawomocnie skazani na karę więzienia i wysłanie do państw, z których pochodzą, będą odbywać kary w Gnjilane. Duński minister sprawiedliwości Nick Haekkerup ma jasny przekaz dla osadzonych: – Wasza przyszłość nie leży w Danii, więc nie powinniście u nas nawet odbywać kary więzienia.
Pomysł stworzenia duńskiego Alcatraz na początku nie spodobał się pełnym obaw mieszkańcom Kosowa. Nie będą tu jednak siedzieli skazani za terroryzm czy przewlekle chorzy więźniowie. Jednym z przyszłych osadzonych w kosowskiej kolonii będzie na przykład pirat z grupy, która w grudniu porwała kontenerowiec pod liberyjską banderą w Zatoce Gwinejskiej. Serbski ekspert ds. bezpieczeństwa Ilija Żivotić obawia się tylko tego, że inne kraje pójdą śladem Kopenhagi i Kosowo stanie się swoistym „miejscem zbiórki” kryminalistów z Europy.
Co ciekawe, kierownictwo więzienia przyjedzie z Danii, podczas gdy większość pracowników niższego szczebla będzie się wywodziła z miejscowych. Niestety, praca z zachodnimi kryminalistami nie oznacza dla Kosowian wyższych płac, za to więźniowie będą traktowani zgodnie z duńskim prawem. W ten sposób więzienie w Gnjilane przeobrazi się w duńską enklawę na Bałkanach, choć z kosowskim personelem. (MH)