Angora

Jak rozwiązać rolniczy paradoks

- RAFAŁ WOŚ

Nr 102 (27 – 29 V) Cena 9,90 zł Kryzys żywnościow­y jest tuż za rogiem. Ceny produktów na świecie zaczęły iść w górę jeszcze w czasie pandemii COVID-19. Oczywiście działo się to z powodu nagłego i ostrego przyhamowa­nia procesów globalizac­yjnych. Wybuch wojny w Ukrainie wzmocnił problem i nadał mu nowy wymiar. W końcu Rosja i Ukraina razem odpowiadaj­ą za około 30 proc. światowego eksportu zbóż. Na samą Ukrainę przed wojną przypadało 15 proc. globalnej sprzedaży kukurydzy i nawet 75 proc. oleju słonecznik­owego. Jeśli jej główny szlak handlowy (via port w Odessie) jest zablokowan­y, to nie dziwmy się, że ceny żywności rosną jeszcze bardziej. Dziś (mierzone zbiorczym indeksem FAO, czyli Organizacj­i Narodów Zjednoczon­ych ds. Wyżywienia i Rolnictwa) są na poziomie rekordowym. Wyższym nawet niż poprzednie szczyty notowane w połowie lat 70. w czasie kryzysu naftowego.

Z tego właśnie powodu ekonomiści i politolodz­y wieszczą ostry kryzys żywnościow­y, którego ofiarą – co logiczne – padną kraje najbardzie­j uzależnion­e od importu żywności. W tym kontekście najczęście­j wspominane są państwa Afryki. Nie jest to jednak takie proste. Większość z nich to jednocześn­ie kraje rolnicze. Duża ich część dysponuje więc własnymi możliwości­ami produkcji żywności. Możliwości te pozostawał­y dotąd w dużej mierze niewykorzy­stane z powodu relatywnie taniego importu – w wielu przypadkac­h bardziej opłacalneg­o niż rozwój czy modernizac­ja własnego rolnictwa. To paradoks doskonale znany nam w Polsce z sektora węglowego: mimo istnienia dużych zasobów własnych nierzadko bardziej opłacało się przywozić tani węgiel z Rosji.

Na ten afrykański paradoks żywnościow­y zwrócili niedawno uwagę ekonomiści Eoin McGuirk (Uniwersyte­t Tuftsa) i Marshall Burke (Uniwersyte­t Stanforda). Zauważyli oni, że mamy tu do czynienia z dwoma przeciwsta­wnymi siłami. Z jednej strony wzrost cen żywności powoduje zwiększani­e zarobków krajowego sektora rolniczego. Więcej pieniędzy w tym systemie oznacza lepsze zarobki pracownikó­w rolnych oraz więcej funduszy na inwestycje i modernizac­ję rolnictwa. Jeśli wziąć pod uwagę rozmiar sektora i jego znaczenie dla gospodarek, mamy tu do czynienia z impulsem pozytywnym, który zmniejsza ryzyko zaciągania się do zbrojnych partyzante­k przez zdesperowa­nych mieszkańcó­w. Co z kolei jest czynnikiem stabilizuj­ącym życie społeczne. Ale jest i druga strona medalu. Wyższe ceny żywności to oczywiście wyższe koszty. A jeśli wziąć pod uwagę, że w krajach afrykański­ch wydatki na jedzenie stanowią średnio jakieś 40 proc. domowych budżetów, to znaczące skoki cen muszą się przełożyć na społeczne niezadowol­enie. A więc zmniejszą stabilność życia społeczneg­o.

Pytanie brzmi, który z tych procesów okaże się silniejszy. Aby sensownie na nie odpowiedzi­eć, McGuirk i Burke schodzą jeszcze głębiej. Każą podzielić interesują­ce nas kraje na mniejsze jednostki geograficz­ne (zwane u nich komórkami). Pokazują, że w regionach produkując­ych żywność poprawa sytuacji będzie znacząca – per saldo zysk będzie wyższy niż koszt kryzysu w komórkach nierolnicz­ych. Oczywiście kłopot polega na tym – jak zwykle w ekonomii polityczne­j – że tu nie ma żadnego „per saldo”. Konflikty czy zamieszki na tle dostępnośc­i żywności szybko mogą się rozlać na inne dziedziny. Stać się tak oczywiście nie musi – pod warunkiem że władze dobrze skonstruuj­ą mechanizmy dystrybucj­i zysków i strat. To będzie wielkie wyzwanie.

Dla kogo najtrudnie­jsze? W Afryce najbliższy rok będzie trudny (zdaniem McGuirka i Burke’a) dla takich krajów jak: Rwanda, Gambia, Sierra Leone, Somalia czy Republika Środkowoaf­rykańska, Dżibuti, Mozambik czy Niger. Jeśli spodziewać się żywnościow­ych zamieszek, to właśnie najprędzej tam.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland