Nowy wspaniały świat
To, co kiedyś przepowiadali Huxley i Orwell, zaczyna się materializować na naszych oczach.
Władze Chin przekształcają społeczeństwo w bezwolną masę kontrolowaną za pomocą najnowszej technologii. Stany Zjednoczone próbują przerwać chińskie łańcuchy dostaw. Rosja usiłuje opanować Ukrainę i rozszerzyć strefę wpływów w Europie. Niemcy i Francja chcą narzucić swoją dominację całej Unii. Globalne koncerny mają coraz większy wpływ nie tylko na miliardy konsumentów, lecz także rządy największych państw.
Żyjemy w czasach totalnej inwigilacji i ogromnej niepewności, gdzie pewne jest tylko to, iż świat, jaki znamy, przestaje istnieć.
USA – Osłabić, ale nie wykończyć
Jako naród, jesteśmy dobrymi ludźmi. W pokoju i w wojnie zaszliśmy daleko, ale przed nami długa droga. Mamy wiele do zrobienia. W tych trudnych i ciekawych czasach jest dużo do naprawienia i zyskania – Joe Biden, prezydent USA.
Prof. ZBIGNIEW LEWICKI, amerykanista z UKSW:
– Wojnę w Ukrainie obecna administracja amerykańska chce wykorzystać do możliwie jak największego osłabienia Rosji. Biały Dom chce, żeby Rosja straciła jak najwięcej, zwłaszcza nowoczesnego sprzętu, gdyż w obecnej sytuacji przez lata nie będzie mogła go odtworzyć. Te wszystkie działania zmierzają do pozbawienia Rosji pozycji militarnego mocarstwa.
Ten cel niestety może nie zostać w pełni osiągnięty, gdyż Francja i Niemcy chcą ocalenia Rosji i odbudowania dawnych wspólnych interesów. W wielu krajach Zachodu pojawiają się sugestie, że zbyt duże upokorzenie Rosji może doprowadzić do użycia przez nią broni jądrowej.
Bez względu na to, czy Rosja zostanie pokonana i upokorzona, wygra czy też zostanie tylko osłabiona, nie ma szans na stanie się krajem demokratycznym. To nie ten naród, nie ta tradycja, nie ta historia.
Wojna w Ukrainie i zachowanie Niemiec sprawiły, że w Polsce niektórzy politycy zaczęli mieć nadzieję, że Stany Zjednoczone postawią na nas kosztem Berlina i sprawią, iż w tej części Europy staniemy się dla Ameryki najważniejszym partnerem. Ale trzeba być realistą. Niemcy są od nas znacznie bogatszym i bardziej rozwiniętym technologicznie krajem, a więc także bardziej atrakcyjnym dla Stanów Zjednoczonych. Nie myślmy więc, jak zastąpić Niemcy, tylko jak podtrzymać obecne bardzo dobre relacje polsko-amerykańskie.
Rosja – Przywódca też pewnie będzie ze służb
Całe nasze doświadczenie historyczne dowodzi, że taki kraj jak Rosja może żyć i rozwijać się w obecnych granicach tylko wówczas, gdy jest silnym mocarstwem. We wszystkich okresach osłabienia państwa, politycznego czy ekonomicznego, Rosja stawała zawsze i w sposób nieunikniony przed groźbą rozpadu – Władimir Putin, prezydent Rosji.
Prof. MAREK KORNAT, historyk, sowietolog, Polska Akademia Nauk:
– Jeżeli Rosja dozna dotkliwej klęski, to znaczy nie będzie kompromisowego pokoju, tylko okupanci zostaną wypędzeni z Ukrainy, która odzyska wszystkie ziemie stracone w 2014 roku, to w Rosji może dojść do pałacowego przewrotu albo rewolty. Żeby tak się stało, Ukraina musi rozpocząć potężną kontrofensywę, ale nie gdzieś w odległej perspektywie, tylko już latem, żeby nie dać Rosji czasu na sformowanie nowych oddziałów i uzupełnienie zniszczonego sprzętu. Jeżeli to się nie uda, Ukraina może tej wojny nie wygrać, tym bardziej że na jak najszybszym zawarciu pokoju i powrocie do status quo ante zależy Francji, Niemcom i Włochom. Z kolei, gdy Rosja nie przełamie oporu wojsk ukraińskich, to przy obecnych stratach chyba będzie musiała ogłosić mobilizację, gdyż tylko w ten sposób będzie mogła wygrać wojnę na wyczerpanie. A wówczas byłoby także możliwe użycie przez nią broni jądrowej, zapewne nie na masową skalę, tylko punktowo. Taki krok zmieniłby nie tyle losy tej wojny, ile mógłby być punktem zwrotnym w całej światowej polityce.
Gdyby sankcje były tak dotkliwe, jak to wcześniej zakładano, mogłoby dojść do załamania rosyjskiej gospodarki. Tymczasem w Unii nadal mówi się o embargu na rosyjską ropę, ale o embargu na gaz już nie.
Jak uczy nas historia, sankcje do tej pory nie były zbyt skuteczną formą nacisku. Tak było we Włoszech w latach trzydziestych, w PRL-u w osiemdziesiątych. Ale nie ma wątpliwości, że czas gra na niekorzyść Rosji. Im dłużej będzie trwała wojna, tym gospodarka rosyjska będzie w gorszym stanie.
Interesujące jest także to, co może się stać na Białorusi. Tuż przed inwazją rosyjską na Ukrainę Łukaszenka wręcz śpieszył się z rozpoczęciem wojny. Ale teraz widać, że obawia się, iż klęska Rosji może pozbawić go władzy. Mimo nacisków Putina nie zdecydował się na wysłanie do Ukrainy swoich wojsk, gdyż wie, że albo Ukraińcy zadadzą im dotkliwe straty, albo jego żołnierze odmówią wykonania rozkazów. Białoruś czuje na sobie oddech Rosji i niewiele wskazuje na to, żeby to się zmieniło.
W całym świecie media spekulują, kto w razie klęski Rosji może zastąpić Putina. Moim zdaniem w przypadku przewrotu pałacowego najbardziej prawdopodobnym następcą może być ktoś tak jak Putin wywodzący się ze służb specjalnych. Gdyby jednak doszło do rewolty czy rewolucji, na co na razie się nie zanosi, to wówczas mógłby się wyłonić przywódca, którego dziś nie znamy albo nie bierzemy pod uwagę.
Jeżeli Ukraina ocaleje, nawet gdyby nie została przyjęta do Unii i NATO, to będzie musiała mieć sojuszników. Przez lata Ukraińcy myśleli, że ich oknem na świat będą Niemcy. Ale bardzo się pomylili, bo od równo 100 lat, to jest od układu w Rapallo, Niemcy stawiają na współpracę z Rosją i druga wojna światowa była tylko wypadkiem przy pracy. Teraz Ukraińcy stawiają na Polskę. To duża szansa i dla nich, i dla nas.
Jazda kobiet na rowerze budzi uwagę mężczyzn i psuje społeczeństwo. To nie do pogodzenia ze skromnością, jaka winna cechować kobietę; trzeba położyć temu kres – ajatollah Ali Chamenei, przywódca Iranu.
JAN WÓJCIK, członek zarządu Stowarzyszenia „Europa Przyszłości”, wydawcy portalu Euroislam:
– Jedną z głównych przyczyn wybuchu arabskiej wiosny w 2010 roku były wysokie ceny żywności w Egipcie i Tunezji oraz susza w Syrii, po której mieliśmy rewolucję, następnie wojnę domową i powstanie tzw. Państwa Islamskiego. Nie oznacza to, że teraz mogą czekać nas podobne niepokoje społeczne, zwłaszcza że według niektórych ekspertów władze tych arabskich państw nauczyły się blokować media społecznościowe, za pomocą których wówczas zwoływali się na wiece protestacyjne manifestanci.
Nie wiem, czy teraz świat czeka głód, ale na pewno na Bliskim Wschodzie ceny żywności będą nadal rosły. Już w 2017 roku władze w Egipcie zmniejszyły dotacje dla piekarni, a trzeba pamiętać, że w tym kraju na głowę mieszkańca je się dwa razy więcej chleba, niż wynosi średnia światowa, gdyż ich koszyk konsumencki jest dość ubogi. Liban, Egipt, Tunezja już teraz mają mniej żywności niż w latach ubiegłych. Na razie radzą sobie, podnosząc ceny i wprowadzając limity przy zakupach. Na obecną sytuację ma wpływ nie tylko wojna w Ukrainie, która uniemożliwia eksport milionów ton zbóż, lecz także susze i powodzie w Stanach Zjednoczonych oraz Chinach. Do tego Indie zakazały eksportu zbóż, mimo że wcześniej obiecywały, iż razem z Francją będą próbowały złagodzić kryzys żywnościowy. Jednak na usprawiedliwienie władz w New Delhi trzeba wspomnieć, że przez kraj przeszła ogromna fala upałów.
Kryzys żywnościowy może też wywołać kolejną falę migracyjną do Europy. Przed kilku laty badano mieszkańców niektórych państw afrykańskich pod kątem ich chęci do emigracji i okazało się, że może to być nawet 70 mln ludzi. W połączeniu z obecnością najemników rosyjskich z tzw. Grupy Wagnera w Republice Środkowoafrykańskiej, Mali, Burkina Faso może to stworzyć prawdziwą mieszankę wybuchową.
Na Bliskim Wschodzie do bardzo trudnej sytuacji żywnościowej, gospodarczej, społecznej, demograficznej (w 1970 r. w Egipcie żyło 35 mln ludzi, dziś 106 mln, z czego 95 proc. na wąskim pasie wzdłuż Nilu i w jego delcie – przyp. autora) dochodzi polityczna, gdzie skonfliktowani są niemal wszyscy ze wszystkimi i zapewne w najbliższych latach niewiele się zmieni.
Unia – Oś Berlin – Paryż
Nie żywię do Rosjan uprzedzeń z czasów dzieciństwa, choć żołnierze ZSRR trzy razy ukradli mi rowery – Angela Merkel, kanclerz Niemiec 2005 – 2021
Afryka, Bliski Wschód – 70 mln Afrykanów chce wyjechać do Europy
Prof. TOMASZ GRZEGORZ GROSSE, Katedra Polityki Unii Europejskiej Uniwersytetu Warszawskiego:
– Wojna w Ukrainie z pewnością osłabia geopolityczne dążenie Paryża i Berlina do narzucenia Unii swojej wizji zjednoczonej Europy. W tej wizji Unia miała być autonomiczna wobec Stanów Zjednoczonych, a z drugiej strony zbliżyć się do Rosji i Chin. Ta centralizacja i federalizacja Unii ma polegać między innymi na wprowadzeniu głosowania większościowego w sprawach polityki międzynarodowej oraz obronnej i skupić władzę w rękach Berlina i Paryża. Według francusko-niemieckiej koncepcji Europa Środkowo-Wschodnia ma być zdominowana politycznie i ekonomicznie przez Paryż i Berlin.
Na razie to się nie udaje, gdyż postawa obu krajów podczas wojny w Ukrainie zawiodła oczekiwania Stanów Zjednoczonych i wielu innych państw.
Czy nasz region jest w stanie się temu przeciwstawić lub spowolnić te plany? Być może, ale Berlin i Paryż z pewnością łatwo nie zrezygnują. Na szczęście Amerykanie teraz nie będą mogli szybko wycofać się z Europy, jak chciało jeszcze nie tak dawno wielu wpływowych amerykańskich polityków. Opcja transatlantycka zostanie też wzmocniona po wejściu do NATO Finlandii i Szwecji. Pocieszająca jest postawa 13 państw Unii (Bułgaria, Chorwacja, Czechy, Dania, Estonia, Finlandia, Litwa, Łotwa, Malta, Polska, Rumunia, Słowenia i Szwecja), które we wspólnym oświadczeniu przeciwstawiły się niemiecko-francuskim propozycjom.
Chiny – Pekin za zamkniętymi drzwiami
Są cudzoziemcy, syci i znudzeni, którzy nie mają nic innego do roboty, jak wskazywać palcem na nasz kraj i go pouczać (...). Chiny nie eksportują rewolucji, głodu ani biedy. Nie wywołują żadnego bólu głowy. Czego chcecie więcej? – Xi Jinping, przewodniczący Chińskiej Republiki Ludowej.
Radosław Pyffel, były przedstawiciel Polski w Azjatyckim Banku Inwestycji Strukturalnych w Pekinie:
– Chiny nastawiły się na długi marsz i obserwują z boku to, co dzieje się na
świecie. Popierają Rosję w jej inwazji na Ukrainę, ograniczając się jednak przede wszystkim do kwestii werbalnych. Pekin nie pali się do materialnej pomocy Moskwie. Czasem nawet wykorzystuje jej trudną sytuację, przejmując jakieś aktywa po firmach zachodnich, które wycofały się z Rosji, albo kupuje tam surowce po niższej cenie.
Cały świat przesuwa punkt ciężkości w stronę Pacyfiku. Niedawno odbyła się wizyta prezydenta Bidena w Japonii, gdzie doszło do spotkania grupy Quad (USA, Japonia, Indie, Australia). To nowy format, w którym oprócz kwestii bezpieczeństwa zaczyna dominować gospodarka. Nie ulega wątpliwości, że Quad ze względu na swój potencjał będzie miał coraz większe znaczenie, także globalne. Waszyngton też ma nowy program skierowany do krajów Azji Południowo-Wschodniej. Ten wzrost amerykańskiej aktywności niepokoi Chiny, które próbują się bronić. Ich minister spraw zagranicznych rozpoczyna wizytę, podczas której odwiedzi osiem niewielkich wyspiarskich krajów Pacyfiku, między innymi: Fidżi, Samoa, Wyspy Salomona. Chińczycy chcą ogłosić program pomocowy dla państw tego regionu i podobno na Wyspach Salomona zamierzają założyć bazę wojskową. Pekin od lat ma silną pozycję w Afryce, gdzie uzależnił od siebie wiele krajów, a teraz staje się coraz aktywniejszy w Ameryce Łacińskiej.
Ale mimo tych międzynarodowych rozgrywek odnoszę wrażenie, że Chiny nie śpieszą się z uzyskaniem statusu mocarstwa numer jeden. Chcą przeczekać i na razie skoncentrować się na kwestiach wewnętrznych. A tu wyzwania są ogromne. Przede wszystkim stworzenie nowego społeczeństwa, w czym mają pomóc władzom nowe technologie, w tym sztuczna inteligencja, która w coraz większym stopniu kontroluje obywateli. Od tak, wydawałoby się, drobnych spraw jak ingerowanie w to, czy dzieci nie grają zbyt długo na konsolach, po powszechne na każdym kroku kamery z technologią rozpoznawania twarzy (podobno jest ich już ponad 2 miliardy i montuje się je także w prywatnych domach – przyp. autora). Tylko w Chinach jest możliwy ranking obywatelski (w zależności od swojej postawy obywatel może zyskiwać lub tracić punkty, co skutkuje możliwością otrzymania kredytu, paszportu, dostępem do dobrych szkół dla dzieci, a nawet zgodą na zakup biletu na kolej wielkich prędkości – przyp. autora).
Niedawno Xi Jinping wypowiedział się na temat strategii „Zero COVID-19”. Oświadczył, że udowodni ona swoją przewagę nad zachodnim podejściem do pandemii. Kto ma rację, tego nie wiem. Na razie ta polityka kosztuje Chiny ogromne środki i wywołuje niezadowolenie społeczne. Czy gdzie indziej, może poza Koreą Północną, byłoby możliwe zamknięcie tak dużego miasta jak Szanghaj (25 – 30 mln mieszkańców – przyp. autora), nie bacząc na konsekwencje ekonomiczne i społeczne?
Transformacja społeczeństwa ma zająć mniej więcej 10 lat. Dlatego świat zewnętrzny coraz mniej interesuje władze w Pekinie, co nie jest niczym nowym w historii tego kraju. Czy w takiej sytuacji Chiny mogą się stać światowym hegemonem? Moim zdaniem na razie nie. Może za wspomniane 10 lat lub jeszcze później.
Ameryka od czasów Trumpa próbowała przerywać dotychczasowe łańcuchy dostaw, które prowadziły z Chin do USA i Europy. I za czasów Bidena nadal się to dzieje. Wygląda jednak na to, że władze Chin podjęły decyzję, że nie chcą już być tanią fabryką dla zachodniego świata. Mając wielki kapitał i ogromny rynek wewnętrzny, są niemal samowystarczalne.