Wybuch gazu to nie wojna...
Nieszczęścia chodzą po ludziach. Ludzie tracą dach nad głową. Zwykle takie osoby są kierowane do różnego rodzaju centrów interwencji kryzysowej, gdzie są poddawane półwięziennym regulaminom. Muszą się opowiadać, na jak długo i w jakim celu wychodzą, ich pokoje są przeszukiwane. W końcu nawet stamtąd ludzie ci są wyrzucani na ulicę.
Dorośli i zdrowi potrafią się z takich miejsc wyrwać i zapewnić sobie choćby najskromniejszy dach nad głową. Gorzej, gdy nieszczęście dotyczy samotnej matki trójki dzieci, osoby w podeszłym wieku, schorowanej.
Taki właśnie los spotkał dwie samotne matki w Lublinie, gdzie doszło do katastrofy budowlanej w wyniku wybuchu gazu w jednym z mieszkań.
Po kilku miesiącach pobytu w ośrodku wskazanym przez miasto muszą się wynieść. Wynieść się też ma siedmioro dzieci. Ponieważ jednak dzieci nie mogą być bezdomne, szkoła i pomoc społeczna zaczęły działać w kierunku odebrania tym kochającym matkom władzy rodzicielskiej.
Dotychczas tę niemoc i brak pomocy ludziom w kryzysie bezdomności tłumaczono brakiem środków. Ludzie jakoś w to wierzyli i siedzieli cicho. Jednak władza publiczna wykazała się podziwu godną empatią i sprawnością, zapewniając jakie takie warunki egzystencji ponad trzem milionom uchodźców z Ukrainy. Imperatyw polityczny, jaki kazał pomagać ofiarom wojny, jest szlachetny. Ale jak wytłumaczyć ludziom, że władza, która okazuje się bezradna i zbyt biedna, żeby rozwiązywać problemy niezamożnych obywateli, raptem niczym za sprawą jakiegoś cudu znajduje środki i wolę polityczną, by zapewnić schronienie milionom Ukrainek z dziećmi, które znalazły się na ulicy?
Okazuje się, że bieda, bezdomność, tragedia życiowa to nie są wystarczające powody, by człowiekowi udzielono pomocy. W tym celu trzeba być ofiarą agresji Putina.
W wyniku rozmaitych zdarzeń losowych dach nad głową traci stosunkowo niewielka liczba osób. Udzielenie im natychmiastowej i skutecznej pomocy to kwestia woli politycznej, a nie braku środków. Tej woli nie ma, bo osoby niezamożne uważa się za gorsze. W efekcie narasta niechęć przechodząca chwilami w nienawiść do tych, którym władza realnie pomaga. Do ofiar wojny. Żeby ten straszny proces zatrzymać, trzeba zacząć pomagać wszystkim potrzebującym. Bo ludzie są równi.