Niedożywione dźwięki
Ludziom na drodze ewolucji w ostatnich czasach zdecydowanie polepszył się słuch. Bo wszystkie dzwonki są tak słabe, jakby nie dostawały jeść. Nie słychać ich, nawet jak się nie śpi. Głośnych gongów do mieszkania, obwieszczających przyjście gościa, już w sklepach nie ma. Wszystkie dzwonki do drzwi słychać, jakby bzyczał komar. I to jakiś schorowany.
Komórka też daje znać jak spod pierzyny. Można sobie wybrać jakąkolwiek muzyczkę albo jakiś dźwięk z całego świata, tylko dlaczego ledwie go słychać. Gdy się jest w innym pokoju niż telefon, to już człowiek jest bez szans.
Stacjonarny, jeśli jeszcze gdzieś w ogóle jest, też dziwnie mocno osłabiony. Nie ma sił zdecydowanie krzyczeć, że ktoś się do nas dobija. Więc człowiek nie odbiera i dziwi się, że taka kojąca cisza wokół. Tylko od czasu do czasu musi pamiętać o sprawdzaniu, czy przypadkiem ktoś nie próbował się z nim w ostatnich godzinach połączyć. Jeśli tak, to czym prędzej oddzwania, żeby nikt nie pomyślał, że już nie żyje i w dodatku nawet nie zaprosił na swój pogrzeb.
Ta cichość dzwonków to moda czy oszczędność mocy? Teraz po producentach elektroniki wszystkiego się można spodziewać. Nawet tego, że nie wiedzą, iż ludzie, zależnie od wieku, odbierają dźwięki trochę inaczej. Fizyka zawsze była trudna, ale to nikogo nie usprawiedliwia. Starsze osoby to nie jest główny target dla wytwórców urządzeń dzwoniących. Żeby się nie oszukali! Bo w wiek średni weszło już pokolenie wychowane na ZX Spektrum. I ono do końca będzie korzystać z urządzeń dzwoniących. Teraz jeszcze słyszy. Nawet same wibracje. Jednak z każdym rokiem coraz bardziej będzie się dziwić, dlaczego to wszystko jest takie ciche. Mów, smartfonie, głośniej, bo się pogniewamy.