Pogrzeby zamiast wakacji
Pusta, zacięta, zdeterminowana twarz. Ujrzały ją dzieci, dla których przedostatni przed wakacjami dzień w szkole podstawowej w Teksasie stał się ostatnim dniem życia.
17 maja Salvador Ramos sprawił sobie prezent z okazji 18. rocznicy urodzin. Legalnie kupił dwa bojowe karabiny maszynowe AR-15 z powiększonymi magazynkami. Do tego pistolet. Nie krył się z zakupami, był dumny. Umieścił zdjęcia na portalu społecznościowym. Wraz z ostrzeżeniem: „Lepiej niech dzieci uważają”. Zdjęcia karabinów wysłał nieznanej kobiecie w Los Angeles, z którą korespondował. Wraz z wyznaniem: „Chcę ci zdradzić mały sekret. Zamierzam...”.
Uvalde to 16-tysięczne, ubogie miasteczko w Teksasie zamieszkane przez Latynosów. 135 km na zachód od San Antonio, 120 km od granicy z Meksykiem. 24 maja rano Ramos miał scysję ze swą 66-letnią babką. Robiła mu wyrzuty, że nie ukończył szkoły średniej. Strzelił do niej, wsiadł do samochodu, wcisnął gaz. Stracił kontrolę nad kierownicą i auto wylądowało w rowie. Ramos włożył kamizelkę kuloodporną, wziął karabiny i ruszył w kierunku pobliskiej szkoły podstawowej Robb Elementary. Prawie 600 dzieci w wieku 5 – 11 lat (prawie wszystkie latynoskiego pochodzenia) przygotowywało się tam do wakacji. Było już po nauce, więc tego dnia dzieci przyszły do szkoły w oryginalnym obuwiu.
W ostatniej chwili dwóch policjantów usiłowało Ramosa zatrzymać. Oddał do nich strzały, raniąc obu. O 11.30 był w budynku. Szedł od klasy do klasy, strzelał do dzieci i nauczycieli. Jedno z tych, które przeżyło, przytacza słowa mordercy: „Teraz umrzecie!”. 10-letnią dziewczynkę zastrzelił, gdy usiłowała połączyć się z numerem alarmowym 911. Wieść o strzelaninie dotarła do policji, a także do znajdujących się w pobliżu szkoły funkcjonariuszy służby granicznej Border Patrol. Jeden z nich, nie czekając na posiłki, wbiegł do szkoły i zlokalizował Ramosa, który zabarykadował się w klasie. Zastrzelił zabójcę i mimo odniesionych ran wyszedł przed szkołę, obwieszczając: jest po wszystkim.
Nad miasteczkiem niosło się wycie syren karetek i radiowozów, po chwili dołączyło buczenie opancerzonych pojazdów jednostki antyterrorystycznej SWAT i warkot helikopterów. W stronę szkoły biegli i jechali rodzice uczniów z grozą na twarzach. Budynek otaczał już kordon policjantów, nikogo nie wpuszczano. Po pewnym czasie powiedziano rodzicom, że mają się ustawić w kolejce, by można było od nich pobrać próbki DNA umożliwiające stwierdzenie, czy ich dzieci są wśród zabitych. Oznaczało to także, iż przynajmniej niektóre ciała są niemożliwe do wizualnego zidentyfikowania. To nie dziwi, biorąc pod uwagę kaliber i parametry AR-15. Życie straciło dziewiętnaścioro dzieci z klas II – IV i dwójka nauczycieli. Liczba rannych, początkowo określana na 13, malała, liczba zabitych rosła. Postrzał z AR-15 trudno przeżyć... Kilkoro rannych jest w okolicznych szpitalach, w tym babcia Ramosa, w krytycznym stanie.
Pojawiają się informacje rzucające światło na motywy zbrodni. Ramos (obywatel USA) był wyszydzany przez kolegów. Dokuczali mu, bo bywał śmiesznie ubrany, pochodził z biednej rodziny. Coraz rzadziej pojawiał się w szkole. Nie wiadomo, dlaczego postanowił się zemścić na małych dzieciach. Policja twierdzi, że działał w pojedynkę, nie miał kolegów ani przyjaciół. Zjawisko „bullyingu”, czyli dręczenia słabszych, uboższych albo po prostu innych (np. gejów), jest gangreną amerykańskich szkół. Bywa, że ofiary popełniają samobójstwa. Lub zabijają innych – z reguły dręczycieli.
Masakra w Uvalde nastąpiła dziesięć dni po zabójstwie dziesięciu Afroamerykanów w supermarkecie w Buffalo, na drugim końcu kraju. Sprawca, również 18-latek, również w kamizelce kuloodpornej, także z AR-15, działał z pobudek rasistowskich. Od 2018 roku w amerykańskich szkołach miało miejsce 119 masowych strzelanin. Zbrodnię Ramosa bardzo ułatwiło prawo wprowadzone w roku 2021 przez republikańskie władze Teksasu. Na jego mocy broń każdego typu może legalnie kupić każdy 18-latek. Nikt nie sprawdza historii kryminalnej, nie wymaga się kursu bezpieczeństwa ani testu kompetencji psychologicznej. Rozpromieniony gubernator Greg Abbot zapewniał, że to „najważniejsze i najlepsze” prawo dotyczące broni, jakie podpisał. „Utrwalamy wolność w Teksasie” – oświadczył.
Od czasu masakry w Newton w Connecticut (w roku 2012 nastolatek zabił z AR-15 dwadzieścioro dzieci i sześciu dorosłych w podstawówce Sandy Hook) demokraci raz po raz usiłują forsować ustawy ograniczające dostępność broni. Każdorazowo blokada republikanów sprawia, że kończy się to fiaskiem. Teraz także republikanie, m.in. teksański senator Ted Cruz, twierdzą, że jedynym środkiem zaradczym może być zwiększenie liczby uzbrojonych policjantów w szkołach lub uzbrojenie nauczycieli. O zniesieniu powszechnej dostępności broni nie chcą słyszeć. Zapewniają, że się modlą za ofiary, które są w ich myślach. Kongresmen Ronny Jackson
twierdzi, że za tragedię w Teksasie odpowiadają: muzyka rap, gry komputerowe i internet. – Kim jesteśmy?! Co my robimy? – pytał w Kongresie w dniu tragedii łamiącym się głosem demokratyczny senator Chris Murphy: – Błagam moich kolegów, by uczynili coś, żeby tym okropieństwom zapobiec – mówił, składając ręce jak do modlitwy.
Wieść o tragedii w Uvalde dopadła prezydenta Bidena na pokładzie Air Force One, gdy wracał z azjatyckiej podróży. Natychmiast po wylądowaniu, o godz. 20.15, wygłosił przemówienie: „Jako naród musimy się, na miłość boską, zapytać, kiedy wreszcie sprzeciwimy się lobby producentów broni palnej? Dlaczego godzimy się żyć obok tych rzezi?”.
Za kilka dni w Houston w Teksasie rozpoczyna się uroczysta konferencja najbardziej wpływowego lobby: Krajowego Stowarzyszenia Strzeleckiego (NRA). Gośćmi będą eksprezydent Trump i śmietanka teksańskich polityków republikańskich. Niektórzy senatorzy, np. John Cornyn, nagle sobie przypominają, że mają ważne zajęcia prywatne uniemożliwiające uczestnictwo.