Mała Borussia w Goczałkowicach
Dwa pełnowymiarowe boiska treningowe, hybrydowe, ze sztuczną trawą, sala fitness, siłownia, sauna, cztery szatnie, pomieszczenia biurowe... Tak prezentuje się imponujący obiekt „Panattoni Arena” Akademii Borussii Dortmund imienia Łukasza Piszczka, który oficjalnie otwarto 31 maja w Goczałkowicach-Zdroju, miejscowości, gdzie swoje pierwsze boiskowe kroki stawiał były wybitny reprezentant Polski. Regularnie trenuje tu 109 dzieci marzących o pójściu w ślady swojego idola.
Szkolenie, szkolenie i jeszcze raz szkolenie. W polskiej piłce nożnej od niepamiętnych czasów powtarza się, że brak wykwalifikowanych trenerów i profesjonalnej infrastruktury są głównymi powodami, przez które nasz futbol (zwłaszcza ten klubowy) wciąż stoi tak nisko w europejskiej hierarchii. Z zazdrością i zachwytem patrzymy na wspaniałe szkółki piłkarskie należące do największych klubów, gdzie od najmłodszych lat kształtowani są przyszli zawodowi sportowcy. W Goczałkowicach-Zdroju poczułem się właśnie jak w jednym z takich miejsc...
Rozpoczęcie oficjalnej inauguracji zaplanowano dokładnie na godzinę 11.09, co miało być pewnym nawiązaniem do daty powstania Borussii Dortmund (1909 rok). Zresztą symboli jednego z najpotężniejszych niemieckich klubów w Goczałkowicach jest znacznie więcej. Wjeżdżając do miasteczka, natknąłem się na grupy dzieci ubranych w żółte lub czarne koszulki, które szły na pachnące nowością boiska. Sam kompleks też z każdej strony oznajmia, że króluje tu jedna drużyna. Nie sposób przeoczyć wszechobecne żółto-czarne barwy. Od dużego herbu BVB wymalowanego na środku boiska, poprzez okazałą kolekcję piłkarskich koszulek Borussii powieszoną w korytarzu klubowego budynku. Tę przekazał ze swoich prywatnych zbiorów Łukasz Piszczek, największy bohater Goczałkowic.
Bez cienia wątpliwości o Piszczku należy mówić jako o jednym z najlepszych polskich piłkarzy XXI wieku. Popularny „Piszczu” przez lata rządził i dzielił na prawej stronie obrony reprezentacji, z którą występował na największych turniejach (Euro 2008, 2012, 2016, a także na mundialu w 2018 roku). Co niespotykane w europejskim futbolu, niemal całą karierę spędził w jednym klubie, Borussii Dortmund, do której trafił w 2010 roku. Mimo kilku propozycji transferów do innych zespołów – swego czasu poważnie zainteresowany pozyskaniem Polaka był Real Madryt – ten pozostał wierny BVB. Piszczek pokochał Borussię, a ta pokochała jego. Gdy zdecydował, że kończy z piłką na najwyższym szczeblu (dziś bardziej już hobbistycznie gra w trzecioligowym LKS-ie Goczałkowice-Zdrój), w Dortmundzie ogłoszono pożegnanie legendy. Wydano nawet okazjonalne koszulki z jego podobizną i symbolicznymi słowami „Chłopak z Dortmundu bez względu na wszystko”.
Piszczka za skromność, pracowitość, solidność i nieschodzący z twarzy uśmiech uwielbiają i cenią nie tylko polscy i niemieccy kibice, ale najważniejsze osoby w świecie futbolu. Carsten Cramer, jeden z szefów BVB, przyjechał do Goczałkowic na inaugurację obiektu. – Łukasz ucieleśnia wszystkie najlepsze cechy sportowca i człowieka. Nieoceniona jest jego pasja i emocjonalność, ale także zaangażowanie w pozaboiskowe działania klubu. Jeszcze długo przed zakończeniem kariery, zaproponował nam ten projekt i dziś widzimy jak dobra i potrzebna była to inicjatywa (...). Jestem niesamowicie dumny, gdy widzę tyle uradowanych dzieci w naszych koszulkach – wychwalał Piszczka i jego Akademię Cramer. W Dortmundzie podobna szkółka prężnie działa od ponad dziesięciu lat. Nie planowano, by rozwijać ten patent na inne kraje. Inicjatywę, z jaką przyszli pewnego dnia do działaczy Borussii Piszczek i jego wieloletni przyjaciel Michał Zioło (trener pracujący przez lata w strukturach BVB, dziś dyrektor Akademii w Goczałkowicach), poparto jednak w ciemno. I tak doczekaliśmy się pierwszej szkółki Borussii Dortmund na świecie, działającej poza Niemcami.
Budowa trwała trzy lata i pochłonęła 18 mln zł. Kilka z nich udało się pozyskać z dotacji od Ministerstwa Sportu i Turystyki. Resztę pokryli sponsorzy, z czego lwią część wyłożyła firma „Panattoni”, która została sponsorem tytularnym obiektu. I trzeba przyznać, że „Panattoni Arena” robi wrażenie. Boisk z idealnie równą, niczym dywan, murawą i całego zaplecza przygotowanego z myślą o najmłodszych adeptach futbolu niewielkim Goczałkowicom mogą zazdrościć ekstraklasowe kluby. Dziś w Akademii BVB im. Łukasza Piszczka trenuje 109 dzieci, w 7 drużynach, występujących w oficjalnych rozgrywkach pod egidą PZPN-u. Najmłodszą grupą są siedmiolatkowie, najstarszą trzynastolatkowie. Jak przekonywał Michał Zioło, celem jest szkolenie nawet 250 młodych piłkarzy. Akademia nie zamyka się na Goczałkowiczan. Zapraszana do trenowania jest także młodzież z sąsiadujących miejscowości. Aby zaszczepić pasję do sportu, organizowane są też specjalne zajęcia w szkołach i przedszkolach.
Nachwalić się Akademii nie mogli się samorządowcy. – Jestem bardzo dumna! Znając Łukasza i jego marzenia, wiedziałam, że powstanie tu miejsce wyjątkowe. Obiekt pięknie wkomponowuje się w zieleń naszego zabytkowego parku zdrojowego. Można powiedzieć, że czuć Europę, ale to chyba zbyt delikatne określenie. Jest światowo! – mówi Gabriela Placha, wójt gminy Goczałkowice-Zdrój. – Współpraca z Łukaszem była wzorowa. Bez wahania mogę stwierdzić, że jest on najsłynniejszym goczałkowiczaninem w historii, którym z radością chcemy się wszędzie chwalić. Najbardziej cieszy, że ten obiekt nie tylko wspaniale się prezentuje, ale tętni życiem. Zawsze jest tu pełno dzieciaków w jednakowych strojach Borussii. Trudno się nie uśmiechnąć na taki widok... – dodaje Placha. – Czyli Goczałkowice są dziś jednym wielkim fanklubem niemieckiej drużyny? – dopytuję. – Oj, tak. Od kiedy Łukasz zaczął odnosić tam sukcesy, wszyscy zaczęliśmy mocno im kibicować. Nawet ci nasi mieszkańcy niezainteresowani piłką utożsamiają się z Borussią.
Oficjalnej ceremonii otwarcia bacznie przyglądali się rozentuzjazmowani chłopcy, którzy wręcz przebierali nogami, żeby ruszyć na treningi zaplanowane zaraz po symbolicznym przecięciu wstęgi. Sygnał dał Piszczek, który strzelił pierwszego gola, pokonując bramkarza strzałem z rzutu karnego. Młodzi piłkarze, skupieni w kilku grupkach, pod okiem trenerów, żywo dyskutowali o futbolu. Tematem przewodnim był finał Ligi Mistrzów. – Gdyby nie Courtouis w bramce, Real by przegrał! – Liverpool źle strzelał, strasznie marnowali okazje! – przekrzykiwali się kilkuletni chłopcy. Po krótkiej „debacie” rozpoczęły się wyczekiwane treningi, którym przyglądał się uśmiechnięty „Piszczu”. – Tata zawsze powtarzał, żebym pamiętał, skąd pochodzę. Dużo myślałem, co można zrobić dla dzieci stąd. Padł pomysł szkółki BVB w Polsce i szybko przeszliśmy do działania. Baza sportowa jest podstawą, żeby dać dzieciakom możliwość rozwoju. Przez ostatnie lata kariery szykowałem się do tego przedsięwzięcia. Zależy mi, żeby najmłodsi bawili się sportem i zarażali się miłością do piłki nożnej – opowiadał były reprezentant Polski. Zapytany, czy liczy na jakieś profity z tytułu prowadzenia Akademii, odparł z rozbrajającą szczerością: – Najlepszym „zwrotem” będzie dla mnie wychowanie fajnych ludzi. Po prostu chciałem dać coś od siebie środowisku, z którego się wywodzę.