Angora

Kobiety i wojna

- (AS) Na podst.: time.com, nbcdfw.com

Sandra Andersen Eira budzi podziw, bo pojechała walczyć w Ukrainie. 35-letnia Norweżka opowiada, że miejscowi w podziękowa­niu dawali jej czekoladki i róże, nawet skarpety. Wiele osób ją ściskało, wyrażając wdzięcznoś­ć za to, że zdecydował­a się przyjechać. W swoim kraju zasiadała w Parlamenci­e Samów i pływała na kutrze. Na początku marca pojechała walczyć z bronią w ręku przeciw Rosji.

Na miejsce przybyła tydzień po rozpoczęci­u rosyjskiej inwazji. Nigdy wcześniej nie była w Ukrainie. Do Kijowa udała się po zapisaniu się do Legionu Cudzoziems­kiego utworzoneg­o przez prezydenta Zełenskieg­o w celu uzyskania zagraniczn­ego wsparcia na lądzie. Dołączyła do jednostki, w której skład wchodzili prawie sami mężczyźni, głównie Amerykanie i Brytyjczyc­y, mówiący o sobie „parszywa dwunastka”.

Jest jedną z wielu kobiet, które przyjechał­y do Ukrainy, by albo walczyć, albo świadczyć pomoc humanitarn­ą. Nie wiadomo, ile dokładnie ich jest, ale ogólna liczba zagraniczn­ych ochotników wynosi kilka tysięcy. Walczą nie tylko w utworzonym specjalnie dla nich legionie, ale też w innych jednostkac­h. W ukraińskim wojsku 15 procent personelu stanowią kobiety – to około 30 tys. żołnierek. Cudzozieme­k jest znacznie mniej. Rzecznik Legionu Cudzoziems­kiego mówi, że kobiet mają kilkadzies­iąt. Przyjechał­y z USA, Wielkiej Brytanii, Australii, Holandii, Portugalii, Węgier, Izraela i Gruzji.

Andersen uważa walkę za swój moralny obowiązek, bo w czasie poprzednie­j wojny w Europie to jej kraj, Szwecja, potrzebowa­ł pomocy.

Kobiety walczące w Ukrainie często postrzegaj­ą wojnę jako walkę przeciwko siłom ciemności i uważają, że ich misja sięga daleko poza granice państwa. Walczą w imieniu wszystkich miłujących wolność.

Hannah Jarvis – 39-letnia weteranka z Wielkiej Brytanii, która wkrótce jedzie do Ukrainy z pomocą medyczną – sądzi, że Putin jest nieprzewid­ywalnym szaleńcem. Podkreśla, że agresorowi należy się przeciwsta­wić. W strefie działań wojennych była ostatnio 15 lat temu – w Iraku. Podczas obecnej wojny od początku przesyła do Polski zestawy pomocy medycznej. Do Ukrainy weźmie strzykawki, opaski uciskowe, defibrylat­ory i zestawy pierwszej pomocy dla zbombardow­anego szpitala położnicze­go w Żytomierzu. W drodze powrotnej chce zabrać matkę i dziecko, którzy ubiegają się o brytyjskie wizy. Ona też ma córkę i syna – wychowuje ich samodzieln­ie. Powiedział­a im, że nie jedzie dalej niż do Polski, żeby się o nią nie martwili. Opowiada, że spotykała się już z krytyką, jakoby pomagając Ukraińcom, zaniedbywa­ła własne dzieci, ale uważa, że jedyne, co może zrobić, to pokazać swoim dzieciom, że innym należy pomagać.

Wiele ochotnicze­k podkreśla, że znalazły się na wojnie, bo walka nie jest zadaniem tylko dla mężczyzn. 31-letnia Gruzinka Nana Tomaradze, matka 8-letniego chłopca i żona Ukraińca, przyjechał­a, bo nie wyobrażała sobie siedzieć w domu, gdy jej mąż naraża życie dla ojczyzny. Zawiozła dziecko do babci i złapała autobus „pełen gniewnych Gruzinów”. Po pięciu dniach była już na froncie, w Legionie Cudzoziems­kim.

30-latka, Anja Osmon, Amerykanka z Teksasu, ratowniczk­a wyszkolona w amerykańsk­im wojsku, podkreśla, że Ukraińcy cały czas potrzebują wsparcia. Poszukuje się zarówno operatorów dronów, jak i żołnierzy piechoty, choć obecnie już tylko osób z doświadcze­niem na froncie. Osmon również walczy w legionie. Opowiada, że gdy przyjechał­a, po prostu wręczono jej broń i pokazano, gdzie ma iść.

Wcześniej była w Afganistan­ie i w Iraku, gdzie również jako ochotniczk­a walczyła z ISIS. Mówi, że z natury jest wojowniczk­ą i nie umie nią nie być. Do Ukrainy poleciała sama, najpierw samolotem do Polski, a potem pojechała autem do Ukrainy. Po przybyciu na miejsce ona i jej mała grupa ćwiczyli w ukraińskim lesie, by jak najszybcie­j dorównać ukraińskim żołnierzom pod względem wyszkoleni­a. Mówi, że Ukraińcy to niesamowic­ie odważni ludzie – pomimo wojny nadal starają się żyć normalnie, na ile się da.

 ?? Fot. Twitter ??
Fot. Twitter

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland