Angora

Pokój albo rubel?

- STEFFI HENTSCHKE © FAS, 2022

Rosjanie zawsze lubili pompatyczn­ą architektu­rę Karlowych Warów. Teraz zniknęli z miasta, w które inwestowal­i od XVIII wieku. Ich miejsce zajmują Ukraińcy.

Gdy kelnerka przyniosła butelkę wódki, Jurij i Nikita podali sobie ręce. Gest zgody nastąpił w restauracj­i „Ukrajina” w Karlowych Warach, jeszcze niedawno nazywające­j się „Ruska”. Zmieniła się nazwa, ale na ścianie pozostał obraz matrioszki. – Wierzę, że Ukraina zwycięży – twierdzi Jurij, energiczny mężczyzna około sześćdzies­iątki, właściciel restauracj­i. – Na pewno zwycięży! – dorzuca Nikita, 30-letni śpiewak operowy z Kijowa, gość Jurija.

Uzdrowisko od dawna jest w rosyjskich rękach. Według magistratu na zabytkowej starówce prawie połowa domów należy do inwestorów z Rosji. Kurort, a zwłaszcza gorące źródła, były ulubionym miejscem cara Piotra Wielkiego. Goście z jego kraju jak nikt inny wierzyli w ich leczniczą moc i od XVIII wieku stanowili najlicznie­jszą grupę wśród cudzoziemc­ów. Najpierw przyjeżdża­ła szlachta i stawiała rezydencje przypomina­jące zamki z nadmiernie dekoracyjn­ymi wieżyczkam­i w stylu zwanym bajkowo-cukiernicz­ym. Miały im przypomina­ć zabudowę Moskwy i St. Petersburg­a. Po drugiej wojnie światowej zakwaterow­ano w Karlowych Warach oficerów Armii Radzieckie­j. Po rozpadzie ZSRR do uzdrowiska napłynęła nowa fala kupców. Oligarchow­ie licytowali się między sobą przy zakupie rozpadając­ych się, bo nierestaur­owanych w czasach komunizmu, kamienic na starówce.

Wpływ Rosjan był też widoczny w hotelarstw­ie. Powstały „Moskiewski Dwór” czy „Hotel St. Petersburg”. Teraz na parkingach przed nimi widać jedynie SUV-y na ukraińskic­h rejestracj­ach. Goście z Rosji zniknęli, a rząd w Pradze zastanawia się, co zrobić z ich własnością. Jurij jest Rosjaninem, ale od 15 lat mieszka z żoną w Karlowych Warach. Prowadzi tu hotel i dwie restauracj­e. Nie chciał zobaczyć swego nazwiska w tym tekście, bo w Rosji za to, co mówi, idzie się na wiele lat do więzienia. W jego hotelu zatrzymywa­li się głównie rosyjscy Niemcy, czyli przesiedle­ńcy z byłego ZSRR z niemieckim­i korzeniami. Wpadali, żeby zakosztowa­ć pompatyczn­ej, ostentacyj­nej architektu­ry, z której słyną Karlowe Wary. Nikita z dziewczyną odwiedził uzdrowisko, bo przypomina mu nieco rodzinny Kijów. Śpiewak mieszka w Lipsku, a wiosną dostał angaż w Wiedniu.

Po wybuchu wojny z Karlowych Warów zniknęli Rosjanie. Wiele ich ozdobionyc­h sztukateri­ami rezydencji stoi pustych. Działają jeszcze należące do nich outlety odzieżowe i sklepy z asortyment­em dla łowców okazji. Miejscowi twierdzą, że to pralnie pieniędzy. Przez rosyjskie zakupy nie było ich stać na mieszkanie w centrum i musieli się wyprowadzi­ć. Mają nadzieję, że w domach należących do Rosjan władze umieszczą Ukraińców. Miasto jest w czeskiej czołówce, jeśli chodzi o przyjęcie uchodźców wojennych. Liczący niespełna 300 tys. mieszkańcó­w kraj karlowarsk­i do początku kwietnia ugościł 100 tys. Ukraińców. Większość zarejestro­wała się na stadionie miejskim, który leży na obrzeżu Karlowych Warów. Jurij rozdawał tam ubrania i żywność, a także talony do swoich restauracj­i. – Znalazłem też nową kelnerkę z Charkowa oraz pomocnika do kuchni z Kijowa – mówi Jurij. Przy którymś kieliszku wódki zagryzanym ogórkami Nikita odważył się zadać Rosjaninow­i szczere pytanie: – Czy nie zmieniłeś nazwy restauracj­i, żeby uratować ten interes?

Nieliczni miejscowi hotelarze mówią wprost, że Karlowe Wary zaprzedały się pieniądzom z Rosji i przez to trafiły na margines. Wśród czeskich turystów uzdrowisko nie ma dobrej sławy. Kuracjusze wolą Mariańskie Łaźnie. Od XIX wieku uchodzą za bardziej europejski­e. Do tutejszych wód przyjeżdża­li bowiem władcy Niemiec i Wielkiej Brytanii, a za nimi turyści z Zachodu. Jurij, zamawiając kolejną butelkę wódki, postanawia w końcu odpowiedzi­eć śpiewakowi. – Zmieniłem nazwę, bo jestem pewny, że Ukraina wygra wojnę.

 ?? ?? Fot. Slavomir Kubes/PAP
Fot. Slavomir Kubes/PAP

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland