Przeczytane
SZPITAL ALL INCLUSIVE
W Centrum Onkologii w Bydgoszczy jada się w restauracji o nieprzypadkowej nazwie – „Fantazja”. Pacjenci mają na rękach opaski z kodem kreskowym. Opaską otwierają bramkę restauracji i wybierają z dostępnych dań to, na co mają ochotę. W ilości, w jakiej chcą. Zupełnie bezpłatnie (...). Na obiad jest kilka zup, kilka drugich dań i parę deserów. Śniadanie: zupa mleczna, jajecznica, wędlina, twarożek, koktajl owocowy... Kolacja na ciepło – gulasz, leczo – choć jest też możliwość zrobienia kanapek. Na pytanie o smak jeden z pacjentów odpowiada: – Bardzo dobre! Jak na wczasach u Rydzyka w Rowach. Obfitość pożywienia nie jest zbędnym luksusem, twierdzi dyrektor prof. Janusz Kowalewski. – Osobom w trakcie chemioterapii może się zmienić smak, mogą nie mieć na coś apetytu. Przy niewielkim wyborze dań mogłyby zrezygnować z jedzenia. A trzeba jeść, żeby dobrze znosić leczenie i wyzdrowieć. Posiłek poza łóżkiem też jest formą terapii. – Wyjście z sali wymaga od pacjentów mobilizacji. Niektóre panie poprawiają fryzurę albo robią makijaż. Poza tym siedzenie przy stole pomaga nawiązywać kontakty, czas w szpitalu upływa szybciej, jeśli ma się towarzystwo do rozmowy. Z początku chorzy zaglądali do „Fantazji” niechętnie. – Słyszałem wtedy: „Gdzie ja tam będę chodzić?”. Teraz każdy wie, że tak się u nas jada, więc po operacji słyszę pytanie: „Czy mogę już dziś zejść do restauracji?” (...). Traktujemy pacjentów poważnie i z szacunkiem (...). Nikogo nie pilnujemy (...). Osoba z cukrzycą wie, że powinna jadać dania z diety cukrzycowej, ale jeśli ma ochotę złamać zasady, nic nie zrobimy, w domu przecież też by je złamała. A skąd na to wszystko fundusze, skoro dzienna stawka żywieniowa na jednego pacjenta wynosi 8 zł? Nieprawda, mówi dyrektor. – NFZ nie finansuje jedzenia w szpitalach (...), nikt im nie narzuca, ile mają wydać na posiłki dla chorych. Zarząd dostaje pieniądze za wykonane procedury i ustala, jak te pieniądze wyda. Może pielęgniarkom płacić 10 tys. zł, a lekarzom 20 tys. miesięcznie albo płacić im 6 i 12 tys. Może choremu dać kromkę chleba, a może dać mu krewetki (...). Planowanie budżetu to wyzwanie, ale oszczędzanie na jedzeniu nie ma najmniejszego sensu (...). Za to potencjalne straty są ogromne – niedożywieni pacjenci i zły wizerunek szpitala. Ludzie, opamiętajcie się, nie dawajcie chorym suchego chleba!
Na podst.: Katarzyna Staszak „Szpitale nie muszą oszczędzać na jedzeniu”. Wyborcza.pl
Wybrała i oprac.: E.W.