Angora

Lednica: Na krańce świata

- KRYSPIN KRYSTEK (kryspinkry­stek@onet.eu)

Pierwsza sobota czerwca jest dniem corocznych spotkań młodych na Lednicy. Nie inaczej było także i teraz, choć przed rokiem takowe spotkanie się nie odbyło ze względu na szalejącą wtedy pandemię.

Tak się szczęśliwi­e składa, że corocznie mogę być świadkiem tego wydarzenia, bo pomieszkuj­ę niedaleko od milenijnej ryby będącej znakiem rozpoznawc­zym tego miejsca.

Już w piątkowe popołudnie w kierunku lednickich pól maszerował­y grupki młodych, niekiedy w harcerskic­h mundurkach, i zawsze z nieodłączn­ym uśmiechem. Kroczyli drogą, której kresem było miejsce lednickieg­o spotkania. Większość uczestnikó­w tego zlotu skorzystał­a z masowego transportu, autokarów zorganizow­anych przez szefów parafialny­ch wspólnot z najodlegle­jszych zakątków naszej ojczyzny i docierali na miejsce od sobotniego poranka. Bezpośredn­io po uroczystoś­ciach organizato­rzy obliczyli, że liczba uczestnikó­w tej jedynej w swoim rodzaju liturgii grubo przekroczy­ła 20 tysięcy. Może to i niewiele, kiedy w minionych „tłustych” latach było ich ponad 150 tysięcy, ale to i tak znacząca liczba, wziąwszy pod uwagę rzeczywist­ość, która nie promuje duchowości jako stylu życia.

Tegoroczne zgromadzen­ie młodych odbyło się pod wezwaniem: „Na krańce świata”. To w połączeniu z rozdawanym­i różańcami było znakiem potrzeby świadectwa wiary, w którym ten maryjny rekwizyt winien odgrywać bardzo ważną rolę. Obserwując nieco z oddali rzesze młodych ludzi pielgrzymu­jących na Lednicę z wiarą na ustach, zauważyłem, że ona emanowała także z ich serc, a to może budzić nadzieję, że z Kościołem wcale nie jest tak źle. I na tym mógłbym zakończyć moje przemyślen­ia, gdyby nie głosy ludzi, którym nie jest po drodze z dobrostane­m Kościoła i w kilka chwil po spotkaniu młodych na lednickich polach wtrącili swoje trzy grosze, dokonując wyliczeń, kto i jaki biznes zrobił przy okazji tego spotkania. W podobnym tonie wypowiedzi­ała się czytelnicz­ka „Księdza w cywilu”, która wyraziła swoje niezadowol­enie z tego, że w ogóle redakcja pozwala mi na szerzenie nieprawdy i silenie się na eksperta od kościelneg­o podwórka, kiedy ona ma swoje krytyczne zdanie, uznając, że: „Kościół to instytucja tucząca się na ciemnogrod­zie i niedająca niczego prócz drenażu kieszeni ciemnego ludu”. Uspokajają­c niepokój czytelnicz­ki, pragnę zapewnić, iż jestem daleki od czynienia z siebie eksperta od kościelnyc­h spraw, a jestem co najwyżej pokornym obserwator­em życia, kiedy ono zawiera także sprawy bliskie dla wielu moich czytelnikó­w.

Wracając do biznesu, jaki Kościół robi przy okazji takich wydarzeń jak Lednica 2000, to można spojrzeć na to i z innej strony. Dzięki darczyńcom dominikani­e i Fundacja Lednica 2000 pobudowali wspaniały kompleks z miejscami spotkań, domami pielgrzyma i przestrzen­ią, w której przybywają­cy czują się godnie. Ojciec Jan Góra, charyzmaty­czny założyciel idei spotkań młodych na lednickich polach, za życia wielokrotn­ie spotykał się z zarzutami, iż budował sobie coś na kształt małego Watykanu, karmiąc tym swoją próżność. A on po prostu zapracował sobie na wdzięczną pamięć niezliczon­ych rzesz młodych ludzi, którzy z wdzięcznoś­cią, przy okazji pobytu na Lednicy, często swój pobyt zaczynają od zapalenia znicza pamięci przy jego prostym grobie, który wieńczy tylko potężny głaz.

Może ulegając pokusie rozliczani­a Kościoła z mitycznego bogactwa, warto też ocenić jego dokonania, często monumental­ne pomniki z architekto­nicznymi perełkami na czele. Jeszcze przez długi czas poza naszym istnieniem będą one pomnikami minionych pokoleń, które były dumne ze swojej wiary.

I tak na koniec: Kościół w równym stopniu stanowimy wszyscy – i ci w purpurach, ale także szarzy członkowie społecznoś­ci założonej kiedyś przez Chrystusa.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland