Koziołek Matołek idzie na pocztę
Organizacja jest tak silna jak najsłabsze jej ogniwo. Także partia sprawująca władzę. Demokratyczna kadencyjność sprawia, że w polityce dominuje selekcja negatywna, czyli trafiają do niej coraz słabsi osobnicy. Tacy, którzy z najwyższym trudem potrafiliby się utrzymać poza polityką, a na pewno nie umieliby poza nią zaspokoić swych ponadnormatywnych aspiracji. Poseł Cieślak jest takim osobnikiem. Nie słyszeli Państwo o nim nigdy? O tym właśnie stanowi wstęp.
Michał Cieślak, człowiek z twarzy, zasług i umysłowego potencjału niepodobny do nikogo, osiągnął nie tak dawno życiowy szczyt kariery politycznej, otrzymując posadę ministra do spraw samorządu w kancelarii premiera Morawieckiego. Takich posad nie otrzymuje się z tytułu kwalifikacji, a wyłącznie partyjnej legitymacji, zaś Michał Cieślak to nie byle kto. To wiceprezes Partii Republikańskiej, o której też co prawda nikt nie słyszał, ale przyschnięcie do Zjednoczonej Prawicy automatycznie dało jej miejsca w rządzie. Nie ma nawet pewności, czy wszyscy w rządzie o Cieślaku słyszeli, ale w samorządach naprawdę niewielu zetknęło się z jego działalnością. Nie bez powodu, jak dziś mówią jego partyjni koledzy, republikański dygnitarz się przedstawiał: – Jestem minister Michał Cieślak.
Napompowany partyjnym gazem Michał C., notabene rodem spod Pacanowa, zaczął nolens volens przypominać swego kultowego, rogatego ziomka Koziołka Matołka, o którym sławny pisarz Makuszyński napisał: Najpiękniejsze mu panienki Przynosiły list kapusty, Aż Koziołek spostrzegł z dumą Że ma brzuszek bardzo tłusty. Prezes Kaczyński, mimo że kociarz, okrutnie krzywdzi koty, besztając – daremnie zresztą – swych podkomendnych, by na polityce się nie tuczyli jak one. Bo koziołki też potrafią żreć bez umiaru... Rosnąć w siłę, nabierać pewności siebie i godności, wyrastać ponad tłum...
W pas pan burmistrz mu się kłania, Kto nań spojrzy, mile wzdycha, Aż Koziołka, co był skromny, Wielka napełniła pycha... Aliści poszedł był Koziołek Cieślak na pocztę w Pacanowie, choć lepiej byłoby, żeby został, gdzie był. Bo spośród 120 jego przygód, które opisał rzeczony Makuszyński, ta najnowsza dla Matołka okazała się najgorsza! Bowiem stało się, że w urzędzie asystentka Cieślaka nazwała posłem, co niespodziewanie wydobyło go z anonimowości, a wtedy ulało się kobiecie zatrudnionej w tym kolonialnym sklepie, który kiedyś był tylko pocztą. Kobieta w randze naczelniczki poczty posłowi z serca wygarnęła, co w poselskim życiu samo w sobie jest banalne, gdyż poseł po to jest, by mu wygarniać. Ale Michał Cieślak, mniej Koziołek, bardziej Matołek, krytykę wobec władzy, której wszak majestat osobą własną reprezentował, uznał za... wulgaryzm! Napaść i hucpę. Krytykować rząd? Że wzrosły ceny? Że trudno się w Polsce żyje? Tego Cieślak, minister jako taki, nie zdzierżył. W jego prawicowych trzewiach się zagotowało! Jak tylko mógł, chwycił za telefon, by donieść o doznanej agresji do samego prezesa Poczty Polskiej, gdyż akurat ten kojarzył Cieślaka. Może ze stołówki? W trybie doraźnym zszedł więc po kablu do Kielc, potem do Pacanowa rozkaz wywalenia pyskatej naczelniczki na zbity ryj! Nie po to Polska wstała z kolan, żeby teraz byle baba beształa posła i ministra w jednym!
Ale sprawa się wydała, a wyczulonego już nieco na wizerunkowe ciosy Kaczyńskiego prawie szlag trafił, bo głupota szeregowego ministra jednoznacznie osłabia triumfalny początek kampanii wyborczej. Dziś już nikt nie pamięta, co i komu obiecywał Kaczyński na konwencji w Markach, bo wszyscy zaśmiewają się z jego partyjnego funkcjonariusza i samobójczej durnoty tegoż, bo na ziemi pacanowskiej szanse reelekcji Cieślaka od teraz są żadne! A jak to się przełoży na szanse innych prawicowych tłustych kozłów? Konstytucyjny minister, który interweniuje u partyjnych kolesi, by wyrzucić z roboty ich recenzenta wyborcę? To się nie może zmieścić w głowie nawet Markowi Suskiemu...
Cieślak miał pośród kumpli opinię żarliwego patrioty i oddanego wyznawcy Kaczyńskiego, choć rychło dał się nawet swoim poznać jako klasyczna miernota. Zresztą słuchając jego bełkotu, gdy zaczepili go w Sejmie dziennikarze, a Cieślak próbował się tłumaczyć, i porównując to z wypowiedzią naczelniczki prowincjonalnej poczty, nabiera się przekonania, że to tamta kobieta, wyrażająca odczucia milionów Polaków – do tego z jaką siłą rażenia! – powinna być w Sejmie, a nie obsrany ze strachu ćwok, z wysiłkiem szukający we własnym stękaniu podmiotu i orzeczenia. Polityka, jego miłość Tak rozdęła mu straszliwie Tłusty brzuch i tłuste boki, Że Koziołek, tak jak balon Nagle frunął pod obłoki. I kości zostały rzucone... Zjednoczona Prawica odebrała już urząd swemu człowiekowi, choć bardziej go już pewnie nie skrzywdzi. Podobnie jak wyrzucony na mieliznę polityczny półtrup Mejza, także pozbawiony ministerialnych przywilejów, Cieślak przetrwa gdzieś w szlamie, po cichu dalej służąc prawicowej sprawie. Niczego innego zresztą nie umie.