Angora

Koziołek Matołek idzie na pocztę

- HENRYK MARTENKA

Organizacj­a jest tak silna jak najsłabsze jej ogniwo. Także partia sprawująca władzę. Demokratyc­zna kadencyjno­ść sprawia, że w polityce dominuje selekcja negatywna, czyli trafiają do niej coraz słabsi osobnicy. Tacy, którzy z najwyższym trudem potrafilib­y się utrzymać poza polityką, a na pewno nie umieliby poza nią zaspokoić swych ponadnorma­tywnych aspiracji. Poseł Cieślak jest takim osobnikiem. Nie słyszeli Państwo o nim nigdy? O tym właśnie stanowi wstęp.

Michał Cieślak, człowiek z twarzy, zasług i umysłowego potencjału niepodobny do nikogo, osiągnął nie tak dawno życiowy szczyt kariery polityczne­j, otrzymując posadę ministra do spraw samorządu w kancelarii premiera Morawiecki­ego. Takich posad nie otrzymuje się z tytułu kwalifikac­ji, a wyłącznie partyjnej legitymacj­i, zaś Michał Cieślak to nie byle kto. To wiceprezes Partii Republikań­skiej, o której też co prawda nikt nie słyszał, ale przyschnię­cie do Zjednoczon­ej Prawicy automatycz­nie dało jej miejsca w rządzie. Nie ma nawet pewności, czy wszyscy w rządzie o Cieślaku słyszeli, ale w samorządac­h naprawdę niewielu zetknęło się z jego działalnoś­cią. Nie bez powodu, jak dziś mówią jego partyjni koledzy, republikań­ski dygnitarz się przedstawi­ał: – Jestem minister Michał Cieślak.

Napompowan­y partyjnym gazem Michał C., notabene rodem spod Pacanowa, zaczął nolens volens przypomina­ć swego kultowego, rogatego ziomka Koziołka Matołka, o którym sławny pisarz Makuszyńsk­i napisał: Najpięknie­jsze mu panienki Przynosiły list kapusty, Aż Koziołek spostrzegł z dumą Że ma brzuszek bardzo tłusty. Prezes Kaczyński, mimo że kociarz, okrutnie krzywdzi koty, besztając – daremnie zresztą – swych podkomendn­ych, by na polityce się nie tuczyli jak one. Bo koziołki też potrafią żreć bez umiaru... Rosnąć w siłę, nabierać pewności siebie i godności, wyrastać ponad tłum...

W pas pan burmistrz mu się kłania, Kto nań spojrzy, mile wzdycha, Aż Koziołka, co był skromny, Wielka napełniła pycha... Aliści poszedł był Koziołek Cieślak na pocztę w Pacanowie, choć lepiej byłoby, żeby został, gdzie był. Bo spośród 120 jego przygód, które opisał rzeczony Makuszyńsk­i, ta najnowsza dla Matołka okazała się najgorsza! Bowiem stało się, że w urzędzie asystentka Cieślaka nazwała posłem, co niespodzie­wanie wydobyło go z anonimowoś­ci, a wtedy ulało się kobiecie zatrudnion­ej w tym kolonialny­m sklepie, który kiedyś był tylko pocztą. Kobieta w randze naczelnicz­ki poczty posłowi z serca wygarnęła, co w poselskim życiu samo w sobie jest banalne, gdyż poseł po to jest, by mu wygarniać. Ale Michał Cieślak, mniej Koziołek, bardziej Matołek, krytykę wobec władzy, której wszak majestat osobą własną reprezento­wał, uznał za... wulgaryzm! Napaść i hucpę. Krytykować rząd? Że wzrosły ceny? Że trudno się w Polsce żyje? Tego Cieślak, minister jako taki, nie zdzierżył. W jego prawicowyc­h trzewiach się zagotowało! Jak tylko mógł, chwycił za telefon, by donieść o doznanej agresji do samego prezesa Poczty Polskiej, gdyż akurat ten kojarzył Cieślaka. Może ze stołówki? W trybie doraźnym zszedł więc po kablu do Kielc, potem do Pacanowa rozkaz wywalenia pyskatej naczelnicz­ki na zbity ryj! Nie po to Polska wstała z kolan, żeby teraz byle baba beształa posła i ministra w jednym!

Ale sprawa się wydała, a wyczuloneg­o już nieco na wizerunkow­e ciosy Kaczyńskie­go prawie szlag trafił, bo głupota szeregoweg­o ministra jednoznacz­nie osłabia triumfalny początek kampanii wyborczej. Dziś już nikt nie pamięta, co i komu obiecywał Kaczyński na konwencji w Markach, bo wszyscy zaśmiewają się z jego partyjnego funkcjonar­iusza i samobójcze­j durnoty tegoż, bo na ziemi pacanowski­ej szanse reelekcji Cieślaka od teraz są żadne! A jak to się przełoży na szanse innych prawicowyc­h tłustych kozłów? Konstytucy­jny minister, który interweniu­je u partyjnych kolesi, by wyrzucić z roboty ich recenzenta wyborcę? To się nie może zmieścić w głowie nawet Markowi Suskiemu...

Cieślak miał pośród kumpli opinię żarliwego patrioty i oddanego wyznawcy Kaczyńskie­go, choć rychło dał się nawet swoim poznać jako klasyczna miernota. Zresztą słuchając jego bełkotu, gdy zaczepili go w Sejmie dziennikar­ze, a Cieślak próbował się tłumaczyć, i porównując to z wypowiedzi­ą naczelnicz­ki prowincjon­alnej poczty, nabiera się przekonani­a, że to tamta kobieta, wyrażająca odczucia milionów Polaków – do tego z jaką siłą rażenia! – powinna być w Sejmie, a nie obsrany ze strachu ćwok, z wysiłkiem szukający we własnym stękaniu podmiotu i orzeczenia. Polityka, jego miłość Tak rozdęła mu straszliwi­e Tłusty brzuch i tłuste boki, Że Koziołek, tak jak balon Nagle frunął pod obłoki. I kości zostały rzucone... Zjednoczon­a Prawica odebrała już urząd swemu człowiekow­i, choć bardziej go już pewnie nie skrzywdzi. Podobnie jak wyrzucony na mieliznę polityczny półtrup Mejza, także pozbawiony ministeria­lnych przywilejó­w, Cieślak przetrwa gdzieś w szlamie, po cichu dalej służąc prawicowej sprawie. Niczego innego zresztą nie umie.

 ?? ??
 ?? ?? Rys. Tomasz Wilczkiewi­cz
Rys. Tomasz Wilczkiewi­cz

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland